czwartek, 23 kwietnia 2015

Epilog.

- Tatusiu, opowiedz mi o mamusi - usłyszałem tą samą prośbę co poprzedniego wieczora i jeszcze wcześniej kilkanaście razy.
Westchnąłem patrząc na trzyletnią dziewczynkę, która znowu robiła swoją minę szczeniaczka. Położyłem się obok niej i szczelnie okryłem ją kołdrą. Odgarnąłem jej długie, brązowe włosy za ucho przyozdobione kolczykiem w kształcie kotka i wziąłem głęboki oddech.
- Była bardzo śliczna. Miała długie ciemne włosy i ciemne oczy. To właśnie po niej odziedziczyłaś urodę. Uwielbiała rysować i bardzo dobrze jej to wychodziło. To ona namalowała obraz, który wisi u cioci Amandy. Babcia znała się z jej rodzicami i czasami bawiliśmy się razem, ale nie lubiłem jej. Wiesz, jak się jest małym to chłopcy nie lubią dziewczynek.
- Głupie.
- Tak, to jest bardzo głupie. Kiedy zrobiliśmy się więksi, zaczęliśmy więcej czasu spędzać ze sobą. Zakochaliśmy się w sobie i nie wyobrażaliśmy sobie życia bez siebie. Mama była moim aniołem, a teraz ty jesteś moim aniołkiem. Koniec. Idziemy spać.
- Tata! Jeszcze!
- Już jest późno, Pola.
Znowu spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami, które w połączeniu z brązowymi włosami dawały zdumiewający efekt.
- Kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli ciebie ucieszyliśmy się. Byliśmy młodzi, ale cieszyliśmy się, że będziemy mieć taką fajną córeczkę. Wiedzieliśmy, że kiedyś zapiszemy ją na balet i będziemy chodzić na każdy występ - czułem jak powoli zaczyna ściskać mnie w gardle. - Ale mamusia odeszła do nieba.
- Nie płacz - przytuliła mnie swoimi małymi rączkami.
- Nie płaczę. Idziemy spać.
Przytuliła się do mnie, a ja głaskałem ją po główce czekając aż uśnie. W mojej głowie przelatywały obrazy z Martą w roli głównej. Tęskniłem za nią, ale nie chciałem pokazać Poli swojej słabości. Chciałem żeby miała we mnie oparcie i miała mnie za twardego bohatera. Kwadrans później wychodziłem z hotelowej sypialni i kierowałem się do drugiej części apartamentu gdzie mogłem w spokoju powspominać, pijąc alkohol. Pukanie do drzwi przerwało sielankę, a Mikołaj razem z Pawłem wpakowali się do środka, gdy otworzyłem. Rozsiedli się na kanapach pytając czy potworek już śpi.
- Nie mów tak na nią - poprosiłem. - Tak, śpi.
- Znowu pytała o Martę, co?
- Chyba powinienem kupić jej jakieś nowe książeczki.
Pijąc drinki robiliśmy podsumowanie trasy. Było to nasze pierwsze takie przedsięwzięcie i nie mogliśmy doczekać się następnego albumu i koncertów.
- A jak tam przyszły pan młody, co? - zapytał Miki zgryźliwie, patrząc na Pawła.
- Znowu zaczynasz?
- Po prostu próbuję wam pokazać jak to dobrze jest być wolnym - powiedział chłopak wyciągając się na kanapie. - Nie wiem jak można żenić się jakie dwudziestojednolatek.
- Jak się zakochasz to zobaczysz. Ja kocham Anetę i chcę spędzić z nią resztę życia.
- Daję stówę, że rozwiedziecie się w przeciągu pięciu lat.
- Spierdalaj - wystawił mu środkowy palec, a ja przewróciłem oczami.
Następnego dnia każdy pakował się i z niecierpliwością oczekiwał lądowania w Polsce. Pola również była markotna i ciągle pytała kiedy będziemy u babci. Wysiadając na warszawskiej płycie lotniska czułem szczęście. Dziewczynka podekscytowana skakała obok mnie, kiedy czekaliśmy na bagaże. Czekało na nas wielu fanów, którym musieliśmy poświęcić kilka minut. W końcu ochrona pomogła nam ewakuować się. Godzinę później byliśmy przed moim rodzinnym domem, a ja czułem jak ściska mnie w środku. Jeszcze niedawno mieszkałem tu jako zwykły nastolatek, a teraz wracam jako gwiazda rocka. Pożegnałem się z chłopakami, wziąłem swoje rzeczy i ruszyłem z dziewczynką w stronę wejścia. Już po otworzeniu drzwi pobiegła do salonu, krzycząc “Babcia!”. Przytuliłem kobietę, której oczy zrobiły się szklane. Cieszyłem się, że wreszcie jestem w domu i odpocznę po męczących koncertach, a Pola spędzi trochę czasu z rodziną, o której od dawna mówiła.
Podczas kolacji dziecko opowiadało o koncertach, zabawach, hotelach czy sesjach zdjęciowych, w których tatuś brał udział. Amanda z Roksaną wypytywały ją o rysunki, które oglądały, a także książeczki, które jej czytałem.
Przez następne dni cieszyłem się spokojem na tyle, na ile pozwalała mi na to Pola czy wywiady, które miałem w polskiej telewizji. Szał na Alibi nie mijał, a z każdym dniem wzrastał. Już nie mogłem wyjść sobie spokojnie na miasto czy na zakupy do supermarketu. Bywały momenty, że tęskniłem za starymi czasami, ale nie zamieniłbym sławy na nic innego. Teraz czułem szczęście i spełnienie.
Mijały dni i tygodnie, a my mieliśmy już kilka nowych kawałków na drugim albumie. Zbliżaliśmy się również do zawarcia związku małżeńskiego przez moich przyjaciół, a ja cieszyłem się ich szczęściem. Siedząc w Kościele z Polą na kolanach, patrzyłem na Pawła i Anetę i czułem miłość i szczęście w powietrzu. Byli moją ulubioną parą i kibicowałem im. Siedząc na sali, gdzie odbywało się wesele, wspominałem gorsze czasy w życiu Pawła - jego depresję, cięcie się, wykrycie cukrzycy, szpitale. Teraz był zupełnie innym człowiekiem, a jedyne co zostało to jego blizny.
W pewnej chwili wstałem i poprosiłem o chwilę ciszy. Wiedziałem, że obowiązkiem świadka jest powiedzenie kilku słów, ale miałem zupełną pustkę w głowie.
- To najdziwniejsza sytuacja w jakiej kiedykolwiek się znalazłem - przyznałem, kiedy dostałem mikrofon. - Jeszcze kilka lat temu nie powiedziałbym, że Paweł będzie z Anetą! Tą Anetą, której tak często dogryzał! Jednak świat się zmienia. Ludzie się zmieniają, a zmiany są ważne. W życiu każdego z nas był gorszy moment. Jednak nie będę teraz o tym opowiadał. Najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło, a nasze gołąbki są szczęśliwe. Aneta jest najlepszą dziewczyną, którą mógł poderwać Paweł. Boże, co ja mówię - mruknąłem na co każdy zaczął chichotać. - Dzięki. Kończąc chciałbym życzyć wam szczęścia, podziękować za wybranie mnie na świadka i… miłości, misie i kotki! Tak, wiem, że tak na siebie mówicie, bo niejednokrotnie to słyszałem. Miłości!

Wzniosłem toast po czym przytuliłem młodą parę. Chwilę później tańczyłem z Polą, ubraną w perłową sukienkę. To ona była moją Księżniczką i moją jedyną damą tego dnia. Była moim powodem do radości i właścicielką mojego serca. Kochałem tylko ją, bo powstała ze mnie i z Marty, której część żyła w tym aniołku.
-------
Zdziwieni, co? A może przeczuwaliście? Epilog zaczęłam pisać 22. lutego. Nie spodziewałam się jednak, że kiedykolwiek go dodam. A już na pewno, że nie tak szybko. Liczyłam, że coś się poprawi, ale nic się nie zmieniło. Czytelnicy odeszli, niektórzy czytali już z przyzwyczajenia. Zresztą dużo osób przyznało, że po śmierci Marty opowiadanie straciło magię. Zupełnie Was rozumiem :) 
Blog ma równo trzynaście miesięcy. Przez ten czas wiele się wydarzyło:
* 56 części + przywitanie + epilog
* 75912 wyświetleń
* 1012 komentarzy
* 122 obserwatorów
Pokochałam Was i pokochałam tego bloga. Pokochałam komentarze, wiadomości, pytania, spam. Będzie mi trudno się z tym pożegnać, ale przecież są inne opowiadania. 


Felietony i inne moje wypociny ----> Black Rainbow.

Deszcz pragnień ----> Rain of desires!

Fanpage ---> Never Ending Stories! <3 

Pytajcie/żalcie się/hejtujcie/spamujcie ----> Ask me here! 

sobota, 18 kwietnia 2015

Część 56.

Następnego ranka czułem wewnętrzny strach przed szkołą. Nigdy tak nie miałem, bo zazwyczaj uwielbiałem tam chodzić. Spotykałem się z chłopakami i z Martą, spędzaliśmy razem przerwy i wygłupialiśmy się. Jednak wszystko prysło niczym bańka mydlana. W szkole czułem się obco, z chłopakami wymieniałem zdawkowe zdania, Mikołaj był obrażoną panienką mimo iż to ja miałem większe powody do złości. To mnie wykopał z zespołu i wykorzystał moje teksty. Nauczyciele nie pytali o Martę i Polę za co byłem im wdzięczny. Jedynie dziewczyny z mojej klasy zachwycały się dzieckiem. Ja odliczałem godziny do zakończenia zajęć i powrotu do domu. Przez cały czas zastanawiałem się czy Pola nie płacze, czy nic jej nie boli, czy jadła, czy zabrudziła pieluchę.
Tak było w kolejnych tygodniach. Zaczęły się problemy z płaczem, nauką, godzeniem szkoły z zajmowaniem się dzieckiem. Na szczęście miałem oparcie w rodzicach i w Amandzie, która chętnie zabierała dziewczynkę popołudniami. Tęskniłem za siatkówką, zespołem, kumplami, Martą i normalnym życiem.
Pierwszy miesiąc minął naprawdę szybko. Jedynie trener działał mi na nerwy ciągle mówiąc o treningach i siatkówce, do której powinienem wrócić. Chciałem dać mu do zrozumienia, że nie mam czasu na zajęcia popołudniowe, ale do niego nic nie docierało. Miarka się przebrała, gdy postanowił wybrać się do moich rodziców na krótką pogawędkę. Czułem złość widząc go w domu. Znowu przekonywał mnie do powrotu do sportu, a moja mama trzymała jego stronę. Kiedy wyszedł, kobieta zapytała dlaczego nie chcę już grać.
- Mam Polę, mamo. Nie będę wracał dwa razy w tygodniu do domu po piątej, a potem zasiadał do nauki z czteromiesięcznym dzieckiem na kolanach.
- Nie przesadzaj. Ja i tak siedzę w domu więc kilka godzin mnie nie zbawi.
- Nie chcę już grać.
- Przecież to uwielbiałeś. Kto chciał iść na AWF? Ja?
Wzruszyłem ramionami podchodząc do kołyski gdzie leżała Pola. Przytuliłem ją, całując w główkę. Przy kolacji znów zaczął się temat siatkówki, a mi od razu odechciało się siedzieć przy rodzinnym stole. Na szczęście mój ojciec trzymał moją stronę i twierdził, że to ja powinienem podjąć decyzję. Leżąc w łóżku wspominałem treningi. Moja kondycja na pewno się pogorszyła przez te cztery miesiące i nie wiem czy dałbym radę wrócić do drużyny. Nie chcę psuć im opinii najlepszej drużyny wśród szkół ponadgimnazjalnych w naszym mieście.
Następnego dnia trener znowu mnie zaczepił. Teraz bez zbędnych słów kazał mi zostać po lekcjach, bo o piętnastej zaczyna się trening.
- Nie próbuj się wykręcać - usłyszałem, gdy próbowałem odmówić. - Piętnasta.
Po lekcjach szybko skierowałem się do szatni, gdzie byli już pozostali chłopacy. Podczas rozgrzewki plułem sobie w twarz i żałowałem, że w ogóle tu przyszedłem. Dopiero, gdy zaczęliśmy grać, uwolniły się endorfiny i postanowiłem dać z siebie wszystko. Po raz pierwszy byłem padnięty po treningu i trzęsły mi się nogi ze zmęczenia. Trener poklepał mnie po plecach mówiąc, że brakowało mu mnie w drużynie, ale powinienem trochę potrenować nad kondycją.
- Biegasz? - zapytał. Pokręciłem przecząco głową, a on dodał: - Kilka kilometrów wieczorem powinno pomóc.
Podziękowałem i poszedłem się przebrać. Będąc w domu opowiadałem o treningu i chęci powrotu do sportu, a także o mojej słabej kondycji. Brak aktywności fizycznej sprawił, że przytyłem kilka kilogramów i męczyłem się szybciej niż wcześniej. Zresztą tęskniłem za potem, rywalizacją i spędzaniem czasu z chłopakami.
Po posiłku wziąłem się za naukę. Czułem zmęczenie i już nie mogłem doczekać się pójścia spać. Niestety tym razem to Pola miała jakiś gorszy dzień i ciągle płakała albo marudziła. Wieczorem nie chciała spać, a pokój ciągle wypełniony był płaczem. Budziła się co godzinę, a ja nie mogłem dokończyć wypracowania. Poprosiłem mamę żeby się nią zajęła, bo ja też jestem padnięty.
- Ona ząbkuje, Alan - powiedziała biorąc niemowlę ode mnie.
- Naprawdę? - uśmiechnąłem się i złapałem dziewczynkę za podbródek, by zerknąć w jej usta. - Jeszcze nic nie ma.
- Za kilka dni będzie.

Wyszła z pokoju, a ja mogłem w spokoju dokończyć pracę z polskiego. Po jakimś czasie tuliłem Polę, która nie chciała spać w łóżeczku i próbowałem z nią usnąć. W połowie nocy odniosłem ją do rodziców, bo nie mogłem znieść płaczu.
-------
Oh, jak mnie tu dawno nie było! Wiecie co robić, prawda? :3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! 

Next?! ----> Rain of desires!


"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3 

Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here! 


poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Część 55.

Po posiłku położyłem się z Polą na łóżku. Objąłem dziewczynkę zamykając oczy. Potrzebowałem chociaż trzydziestu minut snu. Rozpoczęcie miałem o dziewiątej więc mogłem pozwolić sobie na krótką drzemkę. Jakiś czas później obudziła mnie mama pytając czy na pewno chcę jechać z Polą.
- Tak, mamo. Możesz jechać do pracy.
Pożegnała się z nami i wyszła. Spojrzałem na zegarek. Wskazywał siódmą trzydzieści sześć. Poszedłem pod prysznic, by zmyć z siebie resztki zmęczenia i snu. Kwadrans później ubierałem się i przygotowywałem rzeczy dla Poli. Nakarmiłem ją, przewinąłem i przebrałem. Wpół do dziewiątej wyjeżdżałem z garażu. Nie chciałem się spóźnić, a o tej porze zazwyczaj były korki. Będąc przed szkołą poczułem strach. Nie chciałem żeby mi współczuli czy składali kondolencje. Spojrzałem na Polę leżącą w foteliku. Obserwowała mnie wystawiając język. Zawsze mnie to rozśmieszało. Wysiadłem i wyjąłem ją. Poprawiłem jej czapeczkę i skierowałem się do środka. Wiele osób uśmiechało się na mój widok szepcząc coś po kątach. Skierowałem się w stronę sali gimnastycznej, na której powinien być apel. Zająłem ławkę stojącą naprzeciwko wejścia i wyjąłem Polę, która zaczynała się denerwować. W tej samej chwili dziewczyny z mojej klasy zaczęły się ekscytować i podchodzić do mnie.
- Boże, jaka słodka!
- Jaka malutka. Ile ona ma?
- Trzy miesiące - odpowiedziałem z uśmiechem.
- I taka mała?!
- Jest wcześniakiem więc jest trochę mniejsza.
- Mogę ją potrzymać? Proszę!
- Raczej nie - uśmiechnąłem się przepraszająco widząc, że Pola zaczyna marszczyć brwi co oznaczało nadejście płaczu.
Dziecko bało się obcych osób, które zachwycały się nią. Przytuliłem ją do siebie szepcząc, że ma być cichutko. Dziewczyny nadal ekscytowały się na widok dziecka. Pola kurczowo trzymała pieluszkę tetrową denerwując się. Wreszcie tłum rozstąpił się, bo wiele osób poszło na salę gdzie zaraz miał rozpocząć się apel.
- Ciii - szepnąłem całując Polę w główkę.
W tej samej chwili moim oczom ujrzała się Aneta. Zdziwiłem się, że nie ma z nią Moniki. Odkąd Marta odeszła, dziewczyny były nierozłączne. Przynajmniej tak mi się wydawało. Wypowiedziałem głośno jej imię i dziewczyna odwróciła się. Na jej twarz od razu wskoczył uśmiech i nastolatka podeszła do mnie.
- Co tu robicie? - zapytała odkrywając twarz Poli.
- Trzeba skończyć szkołę, nie?
- A ona?
- Nie miałem jej z kim zostawić. Wyjątkowa sytuacja.
- Daj mi ją.
Podałem dziewczynkę nastolatce. Aneta pieszczotliwe mówiła do mojej córki, a ja przyglądałem jej się. Przyjaciółka Marty bardzo się zmieniła odkąd Marty nie ma z nami. Na co dzień twarda i wiecznie uśmiechnięta dziewczyna miała smutek w oczach i wyglądała naprawdę strasznie.
- Nie ma Moniki? - zapytałem, by przerwać nieprzyjemną ciszę.
- Wyprowadziła się, nie wiedziałeś?
Pokręciłem głową. Było mi szkoda, że Aneta została zupełnie sama. Chociaż w sumie ode mnie też się chłopacy odsunęli.
W tej samej chwili zaczął się apel więc wziąłem Polę od dziewczyny i razem skierowaliśmy się na salę. Stojąc na końcu pomieszczenia szeptałem do dziecka. Jednak jej to się nie podobało i rozpłakała się, gdy nadszedł czas hymnu. Prędko opuściłem salę, by nie przerwać ceremonii i wróciłem na ławkę. Po chwili zjawiła się Aneta mówiąc, że i tak każdy ma ją w dupie.
- Nie mów tak - powiedziałem.
- Daj mi ją - znowu wzięła ode mnie dziecko. - Jest jak Marta.
Poczułem jak ściska mnie w środku. Spojrzałem na dziewczynę, która miała kamienny wyraz twarzy.
- Tęsknię za nią, wiesz? - spojrzała na mnie.
- Ja też - objąłem ją, bo wiedziałem, że jest jej równie ciężko jak mi.
Pola spała Anecie na kolanach. Wyglądała naprawdę słodko. Zastanawiałem się o czym myśli przyjaciółka mojej dziewczyny, ale z jej twarzy nic nie udało mi się wyczytać. Wiedziałem jedynie, że myślami jest daleko stąd. By przerwać nieprzyjemną ciszę zapytałem jakie fakultety wybrała. Potem przeszliśmy na temat studiów.
- Widziałam chłopaków w programie - powiedziała zmieniając temat. - Nie wiedziałam, że odszedłeś z zespołu.
- Samo tak wyszło.
- Nie jesteś zły?
Wzruszyłem ramionami, nie wiedząc co odpowiedzieć. W tej samej chwili korytarzem przeszła moja wychowawczyni. Zatrzymała się i powiedziała, że dobrze mnie widzieć. Spojrzała na Polę, gratulując i mówiąc, że jest śliczna. Chciałem żeby już poszła i nie zadawała zbędnych pytań. Tylko czekałem aż zapyta jak sobie radzę. Jednak tak się nie stało. Pół godziny później kierowałem się z Anetą i resztą uczniów na piętro, by dowiedzieć się co czeka nas w nowym roku. Wchodząc do klasy mój wzrok automatycznie skierował się na ławkę, którą dotychczas zajmowałem z chłopakami. Nie wiedziałem co zrobić więc usiadłem w pierwszej, wolnej ławce i modliłem się, by to głupie przedstawienie dobiegło końca. Dziewczyny znowu zachwycały się Polą, która obudziła się. Przytuliłem ją do siebie, okryłem kocykiem i głaskałem po plecach.
Wychowawczyni szybko rozdała kartki z planem, powiedziała kilka słów i pozwoliła nam wracać do domu. Byłem jej wdzięczny, bo tylko odliczałem minuty aż Pola da o sobie znać. Byłem zdenerwowany widokiem chłopaków, a także każdą parą oczu wbitą we mnie. Dziewczyny mnie irytowały swoimi tekstami dotyczącymi ojcostwa, a także zdrabnianiem wszystkiego – oczek, rączek, buźki, nóżek. Kilkanaście minut później wychodziłem z klasy.
- Co tam? - usłyszałem głos Pawła, który dołączył do mnie. - Hej, piękna - przywitał się z Polą, która zdążyła się obudzić, gdy zapinałem ją w nosidełku.
- Nic nowego - wzruszyłem ramionami. - Jakoś leci, a u ciebie?
- Też.
Miałem ochotę zwymiotować przez tą suchą, sztywną i fałszywą konwersację. Na szczęście Mikołaj zawołał Pawła, a ten pożegnał się i odszedł. Objąłem Anetę, która właśnie wychodziła z klasy, a ona drgnęła przestraszona. Zaproponowałem odwiezienie, ale ona odmówiła, twierdząc, że powinienem zająć się Polą.
- Jest grzeczna, patrz - wskazałem na dziewczynkę, która grzecznie leżała i rozglądała się.
Podczas drogi rozmawiałem z Anetą o Marcie. Mówiła, że za nią tęskni, a teraz została zupełnie sama. Ja byłem w takiej samej sytuacji, ale nie chciałem narzekać. Poczochrałem ją po głowie, mówiąc, że przecież ma nas. Uśmiechnęła się dziękując.
W drodze powrotnej skierowałem się do pracy mojej mamy. Siedząc w jej gabinecie opowiadałem o szkole i Poli, która dopiero teraz zaczęła płakać z głodu. Wyjąłem butelkę, którą przygotowałem przed wyjściem. Jakiś czas później wracałem do domu i przygotowywałem się do pierwszego dnia szkoły.

------
Hej! Jako pierwszą rzecz chcę życzyć Wam wesołych świąt! Tak, wiem, już końcówka, ale jakoś tak wyszło, że przed świętami nie dodałam ;)
Drugie: zbliżamy się do końca. Tak, chyba nie zrealizuję wszystkich pomysłów na blogu i chyba po prostu go porzucę. Nie wiem jeszcze, ale mam wrażenie, że teraz ta historia zrobiła się taka... beznadziejna. 
Trzy: Na fanpage pojawiły się fragmenty nowych, różnych opowiadań. Może coś Wam się spodoba :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! 

Next?! ----> Rain of desires!


"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3 

Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here! 





niedziela, 29 marca 2015

Część 54.

Każdy kolejny dzień nieuchronnie zbliżał nas do zakończenia wakacji i rozpoczęcia roku szkolnego. Nie chciałem, by ta sielanka dobiegła końca, bo w domu było mi naprawdę dobrze. Nie chciałem zmierzyć się z uczniami, nauczycielami czy moimi byłymi przyjaciółmi. Nadal miałem do nich żal za casting i czułem, że nasza paczka przestała istnieć na wieku.
Nie wiedziałem co będzie z Polą. Ba, ja nawet nie byłem do końca pewien czy chcę kończyc liceum i podchodzić do matury. Nie widziałem celu w życiu, a wszystkie plany i marzenia odeszły wraz z Martą. Moi rodzice zastanawiali się czy lepszy będzie żłobek, opiekunka jakieś inne wyjście. W końcu przy kolejnej kolacji padł pomysł żeby to moja mama zostawała z dziewczynką. Było to najlepsze wyjście, a mój ojciec nie robił żadnych problemów. Pola podbiła i zupełnie nie był podobny do mężczyzny, który krzyczał, gdy tylko dowiedział się o ciąży.
Będąc na zakupach tuż przed rozpoczęciem roku zastanawiałem się czy na pewno dobrze robię. Czułem się jakbym dopiero zaczynał nową szkołę, a mój brzuch skręcał się na samą myśl. Bałem się kondolencji, smutnych spojrzeń, współczucia, głupich pytań. Nie chciałem słyszeć tego samego, co czytałem na Facebooku. “Hej, jak sobie radzisz?”, “Przejebane trochę :/”, “O jaaaa, ale Cię załatwiła” i tym podobne bzdury. Zachowywali się jakby Marta to zaplanowała albo zdarzył się koniec świata. Ja nie umierałem na raka, ja zostałem tylko samotnym ojcem. Albo raczej samotnie wychowującym, bo przecież samotny nigdy nie będę. Przynajmniej psycholog tak mówi.
- Alan - głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałem na kobietę, która pakowała do wózka.
- Co?
Pokręciła głową nie mówiąc nic więcej. Przeniosłem wzrok na Polę leżącą w nosidełku, które stało na sklepowym wózku. Dziewczynka rozglądała się, a ja cieszyłem się, że jest cicho.
- Amanda dzisiaj przyjdzie? - zapytałem chcąc nawiązać jakąś rozmowę z mamą.
- Mhm.
- Z Roksaną? - zapytałem z uśmiechem.
- Ona bez niej się chyba nie rusza. Zresztą czy ona poznała rodziców Roksany?
- Byli w domku letniskowym rodziców Roxi. Mówiła o tym kiedyś.
Podczas rodzinnej kolacji dziewczyny opowiadały o weekendowym wypadzie do Londynu. Zazdrościłem im, bo sam nic nie zwiedziłem tego lata. Obiecałem sobie, że w przyszłym roku pojadę gdzieś z Polą. Będziemy budować zamki z piasku, chodzić po plaży i pływać w przejrzystych wodach Morza Śródziemnego.
Wieczorem przygotowałem Polę do spania i przeglądałem stronę szkoły, by dowiedzieć się o rozpoczęciu roku szkolnego. Kilka dni później byłem strzępkiem nerwów. Co chwilę mówiłem, że nie idę i rzucam to wszystko. Psycholog zapewniała mnie, że nikt nie będzie o nic pytał, a ja potrzebuję wykształcenia, by zapewnić Poli dobrą przyszłość.
Kilka dni przed rozpoczęciem przed końcem sierpnia mój ojciec wyleciał do Sztokholmu na spotkania biznesowe. W tym czasie moja mama zajmowała się rodzinnym interesem. Niestety w dzień powrotu dostaliśmy telefon, że jego lot został odwołany z powodu burzy i będzie dopiero jutro. Byłem zły słysząc to. Jeśli już od początku zaczynają się problemy to co będzie, gdy szkoła zacznie się na dobre? Najpierw ciągle przekonują mnie, że nie mogę rzucić liceum w trzeciej klasie, a potem jest problem z  opieką nad Polą nawet na dzień rozpoczęcia roku.
Bez słowa poszedłem z niemowlakiem na górę. Położyłem się z nim na łóżku i próbowałem uśpić. Sam zastanawiałem się co zrobić. Amanda z Roksaną poza miastem, ojciec za granicą, mama do pracy. Niezłe mam w nich oparcie, nie ma co. Przecież to tylko na godzinę. No góra na półtorej. Właśnie. Przecież to tylko na chwilę więc dlaczego ja nie mogę wziąć dziecka ze sobą? Przecież i tak Pola by spała. Jeśli byłaby nakarmiona i przewinięta to wytrzymałaby godzinę.
Spojrzałem na niemowlę, które grzecznie spało. Delikatnie przeniosłem je do łóżeczka i przykryłem kołderką. Po cichu zszedłem na dół, by podzielić się z mamą moim pomysłem.
- Alan, zostanę z Polą - usłyszałem kiedy wszedłem do kuchni. - Pojadę do pracy po twoim powrocie.
- Mam lepszy pomysł. Wezmę Polę ze sobą.
Kobieta spojrzała na mnie zdezorientowana. Zacząłem jej tłumaczyć, że jeśli ją nakarmię i przebiorę przed wyjściem to powinna spać.
- No nie wiem - moja rodzicielka nie do końca była przekonana.
- Ale ja wiem, mamo. To jest moje dziecko i muszę sobie radzić.
Przelałem mleko ugotowane przez moją mamę do butelek i zakręciłem je. Rodzice pomagali mi naprawdę dużo więc raz mogę dać coś z siebie i nie strzelać fochów. Czas dorosnąć. Moja rodzicielka wzięła się za prasowanie ubrań mojej Księżniczki. To była jedyna rzecz, której nie znosiłem i każdy o tym wiedział. Mogłem robić wszystko inne byle nie prasować. Składałem ubrania wyprasowane przez kobietę i zapewniałem ją, że wszystko będzie w porządku. Owszem, sam się bałem ale przecież to chwila i wrócę do domu.
- A jak zacznie płakać?
- Mamo, dam radę. Daj mi szansę - spojrzałem na nią błagalnie. Oni zachowywali się jakby Pola była ich dzieckiem, a nie moim.
W tej samej chwili z góry dobiegł płacz dziecka. Odłożyłem białe śpioszki na deskę do prasowania i poszedłem do siebie. Wyciągnąłem z łóżeczka płaczące niemowlę i przytuliłem je do siebie. Pola czując moje ciepło i mój zapach, uspokoiła się. Położyłem ją na przewijaku, by sprawdzić czy to mokra pieluszka jest powodem jej pobudki. Jednak nie tu tkwiła przyczyna więc wziąłem ją na dół.
- Damy radę, prawda? - powiedziałem patrząc na dziecko i całując je w główkę. Po chwili uśmiechnąłem się do mojej mamy.
Odłożyłem Polę do kołyski i delikatnie wprawiłem mebel w ruch. Składając ubrania patrzyłem jak dziewczynka rozgląda się. Przed oczami stanęła mi Marta. Poczułem charakterystyczny ścisk w gardle, a oczy zaczynały mnie piec.
- Alan - usłyszałem głos mojej rodzicielki.
- Ona jest tak podobna do Marty - szepnąłem, a po moim policzku spłynęła łza.
Kobieta od razu przytuliła mnie. Wtuliłem się w nią rozpłakując. Po chwili brałem głębokie oddechy i liczyłem do pięciu tak, jak polecił mi psycholog. Udało mi się uspokoić i wyszeptałem:
- Tęsknię za nią, mamo.
- Wiem, Alan, wiem.
Pola znowu dała o sobie znać, a ja kolejny raz pchnąłem kołyskę. Byłem wdzięczny rodzicom, że ją kupiliśmy. Dziecko naprawdę szybko się w niej uspokajało.
- Prasujemy? - zapytałem.
- Już w porządku?
Pokiwałem głową chwytając kolejne body. Po dokończeniu obowiązków, przygotowałem Poli kąpiel i prędko ją umyłem. W pokoju już czekała moja mama z butelką mleka. Położyłem niemowlaka na przewijaku, a moja rodzicielka zaoferowała się, że ją ubierze. Stałem przy niej i patrzyłem jak z czułością głaszcze dziecko wmasowując w nie oliwkę. Uśmiechała się i rozmawiała z dziewczynką. Cieszyłem się, że mi pomaga, bo ja nie byłbym w stanie ogarnąć tego wszystkiego. Nie wiem jak ona radziła sobie z małym mną i kilkuletnią Amandą. Ja z Polą mam urwanie głowy, a co dopiero gdyby biegało mi tu drugie dziecko.
- I gotowe - powiedziała podnosząc dziecko do pionu i przytulając.
Po chwili oddała mi je. Zająłem bujany fotel, który pamiętał jeszcze czasy mojego dzieciństwa i karmiłem Polę kołysząc się. Czułem zapach kremu i oliwki. Uśmiechałem się widząc jak dziecko łapie mnie za palec, a jego powieki stają się coraz cięższe. Byłem pewien, że jutro będzie grzeczna, a ja będę mógł pochwalić się jakiego mam ślicznego i spokojnego Aniołka.
Pół godziny później odkładałem dziecko do łóżeczka. Pocałowałem moją Księżniczkę i szepnąłem, że mają jej się przyśnić słodkie sny. Zszedłem do kuchni i umyłem butelkę po mleku. Po chwili zajmowałem kanapę i włączałem telewizor. Moja mama przygotowywała się do pracy i mówiła mi co mam zrobić zanim pojadę do szkoły, a także co powinienem zabrać ze sobą. Wszystko to wiedziałem, ale nie chciałem narzekać na jej nadopiekuńczość. Przed północą kolejny raz karmiłem dziecko. Potem sam wziąłem prysznic i położyłem się. Wiedziałem, że za jakieś dwie godziny będę miał kolejną pobudkę. Leżąc w łóżku znowu przypomniała mi się Marta, a łzy mimowolnie zaczęły moczyć mi pościel. Czasami nienawidziłem dziewczyny za to, że nas zostawiła. Jednak wiedziałem, że to nie zależało od niej. Czułem jej obecność przy mnie i przy Poli. Przecież nasze dziecko jest cudem. Mimo wieku urodzenia była zdrowa, nie miałem żadnych problemów prawnych, wszystko jest w jak najlepszym porządku - to nie jest przypadek. Marta musi nam pomagać. Wiedziałem, że czuwa nad nami.
Wyciągnąłem zdjęcie leżące pod poduszką i przejechałem palcem po uśmiechniętej twarzy mojej dziewczyny. Po chwili przytuliłem fotografię i starałem się usnąć. Jutro zaczynam kolejny nowy etap mojego życia. Od teraz nie będę do dyspozycji Poli dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie wiem jak będę mógł zostawiać ją na siedem godzin. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że nie zostawiam jej z obcą osobą, a z moją mamą. Przynajmniej jakiś plus całej tej sytuacji.
Udało mi się zasnąć. W nocy obudziłem się słysząc płacz dziecka. Zaspany przytuliłem dziecko i zszedłem na dół. Jak robot wykonywałem te same czynności co przez ostatnie noce. Podgrzanie butelki, powrót na górę, zajęcie fotela, nakarmienie dziecka, ponoszenie, położenie w łóżeczku. Już nie musiałem myśleć co robię. Robiłem to automatycznie.
Sytuacja powtórzyła się około czwartej i znów byłem jak mechanizm. Rano nie musiałem nawet ustawiać budzika, bo moja córeczka zrobiła mi pobudkę tuż przed siódmą. Zszedłem z nią na dół i podgrzałem mleko. Zaspany siedziałem w kuchni i karmiłem dziewczynkę. W wakacje mogłem jeszcze pospać, a teraz? Właśnie uświadomiłem sobie jak będzie wyglądać mój rok szkolny.

----
Aaaa, jednak się cieszycie, że nie ma epilogu, co? ;)
Nie będę Wam pierdzielić więc tylko dajcie o sobie znać! Musicie się teraz starać, bo epilog sobie czeka na wstawienie :P

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! 

Co robimy z tym?! ----> Rain of desires!


"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3 

Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here! 





poniedziałek, 23 marca 2015

Część 53.

Spojrzałem na moich rodziców, którzy nie wyglądali na bardzo złych. Miałem wręcz wrażenie, że oni również się cieszą - ich uśmiechy zdradzały wszystko.
Następnego dnia obudziłem się niewyspany tuż po szóstej. Naturalnym budzikiem była oczywiście Pola, która już w nocy dała koncert budząc wszystkich w domu. Po raz pierwszy przebiegło mi przez myśl, że lepiej byłoby mieć ją tylko na weekendy.
Nakarmiłem ją i przytuliłem do siebie. Potrzebowałem jeszcze trochę snu, bo nie mógłbym normalnie funkcjonować.
Po południu byłem w drodze do domu mojej dziewczyny. Drżącymi rękoma przekręcałem klucz w zamku i kierowałem się schodami na górę. Czułem jak ściska mnie w środku, gdy w kartony pakowałem rzeczy Poli. W pewnej chwili podszedłem do szafy z ubraniami Marty i zdjąłem z wieszaka bluzę z napisem “I love my boyfriend”. Przytknąłem ją do twarzy i wziąłem głęboki oddech zaciągając się znajomym zapachem. Moje oczy w przeciągu kilku sekund zrobiły się szklane.
- Alan… - usłyszałem za sobą głos mamy. - Pomóż mi.
Chwyciłem pudełko i zacząłem wrzucać do niego ulubione ubrania Marty, a także nasze pamiątki.
- Zostaw to. Mieliśmy brać rzeczy Poli!
- To też jest ważne!
Po dziesięciu minutach pakowałem wszystko do bagażnika. W drodze powrotnej patrzyłem za okno i czułem jak targają mną emocje. Moja dłoń zaciskała się na ulubionym pluszaku Marty, którego kiedyś jej dałem. Na dodatek w słuchawkach leciała piosenka, którą kiedyś przesłała mi dziewczyna. Czułem się rozbity i miałem ochotę zakopać się w łóżku. Po wejściu do domu od razu przytuliłem Polę, noszoną przez swojego dziadka. Mężczyzna pomógł żonie wnieść wszystkie rzeczy i wziął się za skręcanie łóżeczka. Po chwili zgodnie stwierdziliśmy, że kołyskę można znieść na dół. Siedząc na łóżku czułem jak wszystkie emocje opuszczają moje ciało. Wspominałem sprzeczki dotyczące mebli, ubrań, butelek, kolorów smoczków czy pościeli, które prowadziłem z Martą. Miałem w głowie jej głos, który ciągle powtarzał, że już niedługo będziemy we trójkę i na zawsze będziemy szczęśliwi.
Kolejne dni mijały całkiem nieźle. Miałem jednak obsesję na punkcie śmierci łóżeczkowej, bo natknąłem się na artykuł z danymi statystycznymi. Nerwy sprawiły, że nie mogłem spać w nocy i ciągle sprawdzałem oddech niemowlaka. Moja mama, widząc całą sytuację, kupiła matę, która informowała o ewentualnych zanikach oddechu. Zaczęła opowiadać o moim ojcu, który robił dokładnie to samo, gdy urodziła się jego “księżniczka”. Nie mogłem sobie tego wyobrazić, bo on nigdy nie okazywał uczuć w wyniosły sposób. Zawsze był typem twardego mężczyzny, który mówił “kocham cię” tylko w szczególnych okazjach. Przepiękne dni zostały zepsute przez zwykłą wiadomość od Amandy, która kazała mi prędko włączyć telewizję na trójce. Nacisnąłem przycisk na pilocie jednocześnie odpisując czy coś się stało. Zdziwiłem się widząc moich przyjaciół i jakiegoś obcego chłopaka na scenie popularnego muzycznego programu, który łowił talenty i rozsławiał zwycięzcę. Mikołaj opowiadał o zespole, o piosenkach, o pasji. O pasji, którą dzieliliśmy razem. We trójkę. To my byliśmy Alibi, a nie oni i jakiś obcy chłopak. Słysząc jak nieznajomy zaczyna śpiewać piosenkę, którą sam skomponowałem, czułem jak wzrasta we mnie poziom agresji. Nie mieli praw do tego utworu, a on nawet nie potrafił śpiewać i niszczył wszystko. Czekałem tylko na reakcję jury z nadzieją, że nie przepuszczą ich dalej. Mężczyzna, znany jako krytyk muzyczny i redaktor naczelny rockowego magazynu, stwierdził, że tekst był niezły, a muzyka grana była świetnie. Brunetka, siedząca po jego prawej stronie, powiedziała, że jej czegoś brakowało. W końcu zasłużony, polski muzyk podsumował wszystko mówiąc, że wokalista zupełnie nie pasuje, a chłopacy marnują się z nim niszcząc zespół.
- Powinniście zmienić wokalistę i wrócić następnym razem. Głosujemy?
Cieszyłem się, gdy zeszli ze sceny z zawiedzionymi minami. Mój telefon dał o sobie znać, a po odebraniu usłyszałem:
- Widziałeś? Co za sukinsyny!
- Taaa.
- Tylko tyle? To była twoja piosenka! Twój zespół! Co to w ogóle był za kretyn?!
- Nie wiem i szczerze mnie to nie obchodzi.
Porozmawialiśmy chwilę po czym przerwała mi mama podając Polę i mówiąc, że powinienem ją wykąpać. Zauważyła, że coś jest nie tak. Nie chciałem rozmawiać o tym co właśnie obejrzałem więc po prostu skłamałem, że wszystko jest w porządku.
Leżąc w łóżku nie mogłem przestać o tym myśleć. Czułem się zdradzony i oszukany. Przeglądałem nasz fanpage, gdzie chłopacy chwalili się castingiem i zapowiadali, że się nie poddadzą i już wkrótce podbiją świat. Dziewczyna, którą znałem ze szkoły zapytała co ze mną, a Mikołaj skomentował, że potrzebowaliśmy zmian. My. Fajnie.
------
Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam! <3
Wiecie jaki dziś dzień? Nasza "Kołysanka" ma już rok! Równe 365 dni temu dodałam pierwszą część. Nie spodziewałam się, że przez ten rok tak wiele się zmieni. Podsumujmy:
* 1 rok
* 365 dni
* 53 części
* 71348 wyświetleń
* 959 opublikowanych komentarzy
* 118 obserwatorów
* 360 polubień na fanpage

Pewnie się dziwicie, że nie ma epilogu, co? Wahałam się do ostatniego dnia. Jednak postanowiłam się nie poddawać i jeszcze nie kończyć. Mam nadzieję, że się cieszycie i zostaniecie ze mną na ostatni rok :p
Czego życzymy "Kołysance"? Ja życzę wydania i sukcesu! ;)
A teraz komentujemy, bo jest okazja! I przepraszam, że taka krótka notka, ale kolejna akcja jest za długa, a nie chciałam jej dzielić. Do następnej notki! 
Love xx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! 

NEXT! ----> Rain of desires!


"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3 

Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here! 







niedziela, 15 marca 2015

Część 52.

Przez kolejne dni ciągle chodziłem zestresowany. Było to związane z rozprawą o ustanowienie ojcostwa i przejęcie przeze mnie praw do niemowlaka. Odliczałem dni do rozprawy, chodziłem na spotkania z kobietą z opieki społecznej, nachodzili nas różni ludzie. Na dodatek pytali co zamierzam zrobić ze szkołą, a to było dla mnie pytanie za sto punktów. Sam nie wiedziałem jak będzie dalej wyglądać moja przyszłość. Jakby tego było mało musiałem iść do psychologa na kolejną wizytę. Tym razem nie naciskała na opowieści o Marcie, a skupiła się na Poli. Odpowiadałem zdawkowo, odliczając minuty do zakończenia całego cyrku.
Kiedy Pola skończyła miesiąc, spędziła u mnie pierwszą noc. Chciałem, by moja rodzina również ją poznała. Amanda zachwycała się nią i co chwilę zmieniała się z Roksaną aparatem. Czułem radość, gdy dziecko było w naszym domu. Wieczorem przygotowałem ją do spania i położyłem w kołysce zakupionej poprzedniego dnia. Wiedziałem, że w niedzielę przyjadą moi dziadkowie na wspólny obiad i po raz pierwszy wszyscy spędzą trochę czasu z moją córeczką.
Każdy zachwycał się dzieckiem porównując je do mnie i wspominając czasy, gdy byłem mały. Nigdy nie lubiłem słuchania opowieści zaczynających się od "A pamiętasz jak Alan był mały i...". Z tymi słowami zawsze przychodził wstyd i ochota na zapadnięcie się pod ziemię. Na szczęście wybawiła mnie Amanda wspominając oczekiwanie małego braciszka i jej obrazę, gdy rodzice poświęcali mi więcej czasu. Mimo sprzeczek w dzieciństwie,  od zawsze mieliśmy dobry kontakt i cieszyło mnie to.
Na początku lipca była rozprawa, na której wszystko miało się zakończyć. Pozostały już formalności. Rodzice Marty nie robili problemów z oddaniem mi praw rodzicielskich, bo wiedzieli, że to tego pragnęłaby ich córka. Cieszyłem się, że teraz to ja jestem odpowiedzialny za Polę. Umówiliśmy się jednak, że dziewczynka jeszcze trochę pomieszka u dziadków, a ja mogę zabierać ją kiedy tylko chcę. Musiałem zdać maturę i skończyć szkołę.
Dni mijały naprawdę szybko. Odpuściłem sobie jakikolwiek wyjazd na wakacje i skupiłem się na Poli. Nawet z chłopakami miałem sporadyczny kontakt odkąd pokłóciliśmy się pewnego razu o zespół. Mikołaj zarzucał mi, że rujnuję wszystko, a ja wykrzyczałem, że powinien postawić się na moim miejscu i mnie zrozumieć. Z jednej strony rozumiałem ich, ale z drugiej powinni dać mi trochę czasu.
Pola coraz częściej nocowała u mnie. Mama Marty jeździła do psychologa, a wtedy ja zajmowałem się dziewczynką. Kobieta, do której sam chodziłem, pomagała mi. Już więcej mogłem mówić o Marcie i nie miałem ochoty od razu wybuchnąć płaczem. W każdym miałem oparcie i czułem, że nie jestem z tym wszystkim sam. Niemowlak podbił serca moich najbliższych. Moja mama ciągle ją nosiła i nie mogła doczekać się kolejnych chwil, gdy będziemy z dzieckiem sami.
Z miłością patrzyłem na dziewczynkę, która rosła i rozwijała się. Nienawidziłem szczepień, płaczu czy nocnego wstawania. Nie wiem czy do tego da się przywyknąć i na pewno nie zdecydowałbym się na kolejne dziecko w odstępie co najmniej dziesięciu lat. Pola mi zupełnie wystarczała.
Piękna pogoda pozwalała nam na długie spacery. Chodziłem z nią do parku, nad wodę, pokazywałem kaczki, psy i inne zwierzęta. Z niecierpliwością oczekiwałem na pierwsze reakcje, ale na obecną chwilę musiał mi wystarczyć jedynie płacz lub cisza jako oznaka zadowolenia lub jego braku.
Pod koniec lipca wszystko znowu zaczęło się psuć. Nie chciałem już chodzić do psychologa, a rodzice zmuszali mnie do tego. Na dodatek d kilku dni chodziłem rozdrażniony. Było to związane z nieprzyjemną sytuacją jaka spotkała mnie w domu Brzozowskich. Mama Marty nie radziła sobie z sytuacją i nie pozwalała mi zbliżać się do dziecka. Czułem się jak wróg. Cieszyłem się, że u mnie  nie ma takich incydentów. Po spacerze wróciłem z dziewczynką do pustego domu i położyłem ją. Wiedziałem, że powinienem odwieźć ją do dziadków, ale nie chciałem się z nią rozstawać. Już od pewnego czasu myślałem o zatrzymaniu jej przy sobie, ale nikt nie podzielał mojej decyzji. Rodzice pod razu zaczynali temat szkoły, ich pracy, a także samopoczucia mamy Marty, dla której Pola była całym światem. Oni mnie nie rozumieli, a ja nie wiedziałem co zrobić. Późnym popołudniem siedziałem z mamą przy stole i głośno zastanawiałem się kiedy będzie idealny czas na zamieszkanie z dziewczynką. Przecież nie będę czekał aż do matury, kiedy to Pola skończy rok.
- Alan, matura jest najważniejsza - usłyszałem od kobiety. - Jak ty chcesz uczyć się przy Poli? A jak zaczną się kolki? Wiesz jakie to jest straszne?
- Ja jakoś nie miałem.
- Amanda miała i to powinno wystarczyć.|
- A gdybyście wy teraz wpadli, co? Też podrzucilibyście dziecko do dziadków?
Spojrzała na mnie i gdyby wzrok mógł zabijać to właśnie leżałbym martwy.
- Wychowałam dwójkę dzieci i nie porównuj swojej sytuacji do naszej.
- Bo co? Bo tutaj Marta nie żyje? I twierdzisz, że nie dam sobie rady, tak? Że jestem gorszym rodzicem niż wy?!
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.
Pogrzebałem chwilę w talerzu z jedzeniem z chińskiej knajpki, znajdującej się niedaleko biura moich rodziców i poszedłem na górę. Spojrzałem w stronę kołyski i delikatnie pchnąłem ją, bo Pola zaczęła się budzić. Wsunąłem różowy smoczek w jej usta i pogłaskałem po różowym policzku. Mój wzrok spoczął na torbie stojącej przy łóżku. Były tym pieluchy, butelka i ubranie na przebranie. Pokręciłem głową siadając na krześle przy biurku. Włączając komputer patrzyłem na dziecko, które spokojnie spało. Po zalogowaniu się na Facebooka odczytałem powiadomienia. Aneta zachwycała się “jej słoneczkiem”, którego zdjęcie dodałem kilka godzin wcześniej. Po chwili napisała do mnie. Pytała co u nas nowego, jak sobie radzę i zapewniała, że jak czasem mam dość Poli to może się nią zaopiekować. Podziękowałem dodając, że jeszcze sobie radzę. Pożegnała się ze mną, a ja napisałem kolejny post na bloga. Moje użalanie się i opisywanie dnia codziennego z perspektywy młodego ojca podbijało serca damskiej blogosfery. Dziewczyny zachwycały się, dawały mi rady i trzymały kciuki. Niektóre były miłe, inne trochę żałosne.
Nim się zorientowałem nastał wieczór. Kliknąłem szybkie “Opublikuj” i przytuliłem płaczące niemowlę. Zszedłem z nią na dół gdzie pracowała moja mama. Widząc łzy dziecka, od razu je przytuliła mówiąc czule. Chwilę później kąpałem dziewczynkę i oddawałem ją kobiecie. Posprzątałem i usiadłem na łóżku z butelką. Po dłuższej chwili po cichu zamykałem drzwi i schodziłem na dół.
- Mama Marty - szepnęła rodzicielka, na którą wpadłem na schodach.
Wziąłem od niej komórkę i przywitałem się z kobietą po drugiej stronie. Ta od razu zarzuciła mi, że już jest późno i Pola powinna być w domu. Ze spokojem odparłem, że dzisiaj zostanie u mnie, a jutro ja odwiozę.
- Przywieź ją! Teraz!
- Jutro ją przywiozę, spokojnie. Już ją wykąpałem. Dobrej nocy - rozłączyłem się zanim zdążyła podnieść głos.
- Wcale nie miała spać u nas, prawda? - moja mama była zła za moją decyzję.
- Przecież mogę zabierać ją kiedy chcę - wzruszyłem ramionami.
Umyłem butelkę i usiadłem na skórzanej, jasnej kanapie stojącej w salonie. Oparłem nogi o stół włączając telewizor. Nie minęła nawet sekund, gdy usłyszałem za sobą:
- Nogi.
Posłusznie wykonałem polecenie i zdjąłem je ze stołu. Przeskakiwałem z kanału na kanał bez większego celu. Moje myśli i tak krążyły wokół komentarza na blogu, w którym dziewczyna życzyła mi szybkiego założenia rodzinki i zamieszkania z Polą. Mój wzrok zatrzymał się na jednym z programów, gdzie nadawano film o nastolatce w ciąży.
- Przełącz to - usłyszałem i spojrzałem na kobietę siedzącą przy stole i robiącą coś na laptopie.
- Dlaczego?
- Po prostu przełącz.
Nacisnąłem strzałkę w górę i utkwiłem wzrok w programie, gdzie robią żarty na gwiazdach. Blondynka, znana z polskiego serialu o przygodach prawników, paliła się ze wstydu i obwiniała przyjaciela o zgodę na to wszystko. Dzwonek do drzwi przerwał wszystko. Spojrzałem na mamę, marszcząc brwi.
- Spodziewasz się kogoś? - zapytała.
Pokręciłem głową dodając, że otworzę. Na zewnątrz stało dwóch policjantów z panią Brzozowską. Jeden z nich przedstawił się ukazując odznakę i zapytał czy to ja jestem Alan. Pokiwałem głową pytając czy coś się stało.
- Pola jest tutaj?
- Tak, śpi na górze. O co chodzi?
Moja mama dołączyła do mnie i ponowiła moje pytanie. Aspirant wyjaśnił, że mama Marty złożyła zawiadomienie o porwaniu dziecka.
- Słucham? - zapytałem licząc, że się przesłyszałem albo ktoś zaraz powie, że mnie wkręca niczym gwiazdę z telewizji.
- Proszę do środka - moja mama zachowała kulturę i wpuściła gości  do środka.
Teraz to policjantka zaczęła wyjaśniać sprawę. Sprzeciwiłem się mówiąc, że przecież to ja jestem ojcem i nie mógłbym porwać własnego dziecka.
- Ma pan prawa?
- Tak!
- Proszę pokazać jakiś dokument.
W szufladzie z ważnymi dokumentami szybko odnalazłem akt urodzenia i postanowienie sądu. Czułem się jak kłamca, gdy musiałem wszystko udowadniać. Na szczęście policjanci mi uwierzyli.
- On o nią nie dba! - teraz pani Ania zabrała głos.
- To poważne zarzuty. Mogłabym zobaczyć dziecko?
- Niedawno zasnęła. Czy to konieczne?
- Niestety.
Zaprowadziłem kobietę na górę i pokazałem dziecko. Poprosiła mnie o rozpięcie jej ubranka, a ja zapytałem czy o coś mnie podejrzewają.
- Musimy sprawdzić czy nie jest bita.
- Słucham?! Ona ma niecałe dwa miesiące! Jak ja mógłbym ją uderzyć?! To moje dziecko!
Ponowiła prośbę, a ja zacząłem delikatnie rozpinać metalowe zatrzaski. Po chwili przytuliłem Polę pokazując policjantce, że dziewczynka nie ma siniaków na plecach. Czułem zażenowanie i złość. Nigdy nie dałbym Poli nawet klapsa, a tu takie coś. Kobieta podziękowała i wyszła, a ja na nowo musiałem usypiać niemowlę. Po chwili zszedłem na dół i bez słowa spojrzałem na rodzicielkę, do której zdążył dołączyć mąż.
- Nie oddam jej - powiedziałem przerywając ciszę. - Nawet nie próbujcie mnie przekonywać - poprosiłem widząc jak moja mama otwiera usta z zamiarem wypowiedzenia monologu. Ta jednak przytuliła mnie szepcząc, że dam sobie radę.
Tego wieczoru mieliśmy jeszcze jedną wizytę. Ojciec Marty przyjechał przeprosić mnie za wszystko. Nie umiałem być zły, ale nie mogłem zapomnieć upokorzenia i wzroku policjantki, która patrzyła na mnie jak na wyrodnego ojca. Kiwnąłem głową siedząc naprzeciw mężczyzny w salonie.
- Lepiej jej będzie u ciebie, Alan - powiedział, a ja zdziwiłem się. - Moja żona nie powinna opiekować się nią, a ja mam pracę. Co wy o tym sądzicie? - spojrzał na moich rodziców.
- Alan sobie poradzi.
Uśmiechnąłem się słysząc to. W końcu Pola będzie ze mną, a ja nie będę czuł się jak wróg.
- Jutro o szesnastej dom będzie pusty więc jak chcesz zabrać rzeczy Poli to masz wolną godzinę - położył przede mną pęk kluczy. - Będę mógł widywać wnuczkę, co? - uśmiechnął się.
- Jasne, dziękuję.
Pożegnaliśmy się i zostaliśmy sami. Czułem szczęście, że cała ta dziwna sytuacja wreszcie się skończy.
------
Boże, nawet pierwsza część nie miała tak strasznych statystyk. Jednakże jest więcej komentarzy! Ale 70k nie osiągnęliśmy. No cóż, miejmy nadzieję, że epilog, który pojawi się 23. marca będzie miał więcej reakcji i w ogóle ;)


CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! 

NEXT! ----> Rain of desires!



"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3 


Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here!