sobota, 12 kwietnia 2014

Część 10.

W poniedziałek musiałam dokupić ostatnie rzeczy do prezentów i papier. Rysunek wyszedł mi naprawdę dobry. Nawet mi się podobał co nie zdarza się często. Zwłaszcza ostatnio, gdy wszystko co zrobiłam wydawało mi się do bani.
Zapakowałam prezenty i zeszłam na dół. Dzisiaj miałyśmy piec ciasta. Wszystko na jutrzejszą wigilię było gotowe. Alan wyśmiewał się ze mnie, że faceci mają lepiej, bo nie muszą gotować. Chociaż i tak mogłabym się założyć, że pomagał w kuchni. Dla mnie ubijanie kremów czy robienie biszkoptów było czystą przyjemnością. Uwielbiałam wszystko co miało większą zawartość cukru. Po dwunastej usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Byłam zdziwiona, bo nikogo się nie spodziewaliśmy.
- Otwórz, Marta - powiedziała moja mama robiąca biszkopt.
Wytarłam ręce w pomarańczowy ręczniczek i poszłam otworzyć. Ucieszyłam się widząc moich dziadków od strony mamy. Przywitaliśmy się i zaprosiłam ich do środka.
- Mamo, masz gości - powiedziałam wchodząc do kuchni z uśmiechem.
Kobieta była zdziwiona, ale ucieszyła się widząc swoich rodziców. Od razu zaproponowała kawę, ale moja babcia odpowiedziała, żeby nie zaprzątać sobie tym głowy i ona chętnie pomoże nam w pieczeniu. Podczas pracy tłumaczyła, że razem z dziadkiem postanowili przyjechać dzień wcześniej, bo bardzo się stęsknili. Ja byłam zachwycona. Jeszcze choinka i święta będą idealne. Niestety jutro przyjedzie mój wujek i ciocia z dziećmi, za którymi jakoś nie przepadam.
- Tato, kiedy kupimy choinkę? - zapytałam mężczyznę, który wszedł do kuchni.
- A może w tym roku damy sobie spokój z drzewkiem?
- To może z sernikiem też, co?
- Oj, nie denerwuj się. Pojedziemy jutro rano.
- Wykupią najlepsze - nie dawałam za wygraną.
- Dobra! Zaraz pojedziemy! Pasuje?
Pokiwałam głową z uśmiechem. Byłam dumna, że znowu wyszło na moje. Dokończyłam ubijać ciasto na biszkopt i wylałam je na blachę. Wstawiłam do piekarnika i wrzuciłam miskę do zlewu.
- Umyj od razu, bo będzie potrzebna - usłyszałam.
Prędko wykonałam polecenie po czym usiadłam przy stole patrząc jak moja mama robi makowca. W pewnej chwili dostałam kolejną SMSa od Alana:

Pójdziemy dziś na ten film co chciałaś? W piątek nam nie wyszło, ale może dziś? Proszę <3

Czytając wiadomość po raz kolejny, myślałam czy mam wolny wieczór. Na wigilię wszystko będzie gotowe więc w sumie dlaczego nie? Odpisałam chłopakowi, że nie mogę się doczekać. Umówiliśmy się na siedemnastą.
- Jedziemy, tato? - krzyknęłam. - Bo potem umówiłam się z Alanem.
- Minutka!
- Tato! - jęknęłam.
Słyszałam jak mruczy coś do siebie po czym ruszył w kierunku korytarza.
- Idziesz? - zapytał.
- Złość piękności szkodzi, tatusiu! - powiedziałam to, co on zawsze mi powtarzał, gdy miałam 'te' dni.
Chwilę później byliśmy w drodze do sklepu gdzie zawsze kupowaliśmy świerk.
- Jeśli dziś umówiłaś się z Alanem to kiedy ubierzesz choinkę? - zapytał ojciec.
- Jutro. Zawsze ubieramy w wigilię.
- Bo zawsze wtedy kupujemy.
- Nie zawsze.
Kwadrans później wybieraliśmy drzewko. Mojemu ojcu udzielił się świąteczny klimat i sam zamieszał się w wybieraniu choinki. Jego zasada 'bierzemy pierwszą lepszą' znów poszła na marne.
- Tą bierzemy - wskazałam na ładny, wysoki świerk.
- A może tą? Ładniejsza jest. Albo ta - pokazał inne drzewko.
- O tak! Bierzemy tą!
Zapłacił i zapakowali nam świerk w specjalną siatkę. Dowiedziałam się, że musimy jeszcze jechać do sklepu. Mężczyzna jęknął parkując przed supermarketem. Było dużo aut i jeszcze więcej ludzi. Musieliśmy kupić napoje i dwie butelki wina.
- Chcesz coś? - usłyszałam kiedy mieliśmy iść do kasy.
Z uśmiechem wzięłam żelki, brzoskwiniowy Fruktail od Tymbarka i chrupki kukurydziane. Stojąc w kolejce czułam jak bolą mnie nogi. Chciałam już znaleźć się w domu.
- Powiedz głośno, że jesteś w ciąży to nas przepuszczą - szepnął mi ojciec na ucho.
Spojrzałam na niego z miną typu 'chyba cię powaliło, tatusiu' i dodałam, że jednak wolę poczekać. Po kilkunastu minutach pakowaliśmy wszystko do bagażnika. Podczas drogi jadłam przekąski zakupione w sklepie. Będąc w domu pomagałam w kuchni. Nie było wiele do roboty, ale to na mnie spadł zaszczyt mycia naczyń. Gorąca woda pomogła mi się rozgrzać. Potem z gorącą czekoladą usiadłam na kanapie obok mojej babci. Spojrzałam na świerk stojący w kącie. Był gotowy do ubierania.
- Ubierzemy dziś choinkę? - zapytałam.
- Nie umówiłaś się z Alanem?
- Mam jeszcze prawie trzy godziny. To co?
- Możemy ubrać. Kochanie, przyniesiesz ozdoby z piwnicy? - zapytała moja mama kładąc rękę na udzie swojego męża.
- Ale wy mieszacie dzisiaj...
- Oj kochanie...
Mężczyzna wstał i poszedł do piwnicy. Po chwili wrócił z torbami, w które zawsze pakujemy ozdoby świąteczne. Podziękowałam mu i wzięłam się rozpakowywanie wszystkich świątecznych pierdół. Samo rozplątywanie łańcuchów i lampek zajęło mi spory kawałek czasu. Bombek była niezliczona ilość. W pewnej chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Moja mama poszła otworzyć i wróciła z wiadomością, że przyszedł Alan.
- O kurcze - mruknęłam spoglądając na zegarek, który wskazywał siedemnastą trzy.
Przywitałam się z chłopakiem i prędko wieszałam ostatnie ozdoby.
- Daj to - powiedział nastolatek biorąc ode mnie gwiazdę, która robiła za czubek. Kiedy ją nakładał, zrobiłam mu zdjęcie.
- Idę się przebrać - powiedziałam.
Chłopak poszedł za mną. Prędko zrzucałam z siebie rurki na rzecz innych. Będąc w samej bieliźnie, otworzyłam szafę przeglądając jej zawartość. Alan podszedł do mnie i przytulił moje prawie nagie ciało.
- Mmm - mruknął z zadowoleniem jeżdżąc rękoma po nim. Delikatnie pocałował moją szyję zsuwając mi ramiączko od stanika.
- Alan ja muszę się ubrać! - powiedziałam. - I nie jesteśmy sami.
- Oj właśnie wiem... i baaardzo nad tym ubolewam. Tak bardzo cię kocham...
- Ja ciebie też. Co mam ubrać?
- Może sukienkę?
- Do kina? Nie.
Wyjęłam ciemne rurki i sweterek. Prędko się ubrałam i podeszłam do chłopaka siedzącego na łóżku.
- Tak też ładnie - pocałował mnie.
Chwilę później szliśmy w kierunku metra. Będąc w kinie przeglądaliśmy repertuar. Prosiłam Alana żebyśmy poszli na komedię romantyczną, którą chciałam zobaczyć już jakiś czas temu. Chłopak niechętnie się zgodził. Ciągnąc go do kasy zapewniałam, że będzie świetnie. Kupiliśmy popcorn, pepsi dla Alana i sok dla mnie. Siedząc w sali rozmawiałam z moim chłopakiem. Mówił, że pozdrawia mnie Amanda i nie może doczekać się zdjęcia z USG, bo liczy, że jej bratanica nie będzie wyglądać jak plamka. Chciało mi się śmiać słysząc to.
Reklamy ciągnęły się dobre kilka minut. Kiedy film się zaczął i ujrzałam postać Channing'a Tatum, automatycznie się uśmiechnęłam. Uwielbiałam go. Film pochłonął mnie. Wiedziałam, że ekranizacja powieści Sparksa będzie strzałem w dziesiątkę. W pewnej chwili poczułam jak ktoś wsuwa mi rękę pod koszulkę i kładzie ją na brzuchu. Podskoczyłam przestraszona. Spojrzałam na Alana, który uśmiechał się patrząc na ekran. Złapałam go za rękę. Czułam się jak podczas pierwszych randek kiedy badaliśmy swoje reakcje i odczucia. Boże, wtedy rumieniłam się jak Alan dłużej na mnie patrzył, albo mnie całował. A teraz rośnie we mnie nasze dziecko, które niestety nie wzięło się znikąd.
Chłopak pocałował moją rękę i spojrzał na mnie. Widząc, że mój wzrok jest wbity w niego, delikatnie się pochylił, by mnie pocałować. Odwzajemniłam pieszczotę i poczułam delikatne drapanie. Znowu się nie ogolił. Ciągle mówił, że tego nie lubi, ale niech wreszcie zauważy, że nie jest już gładziutkim dzieckiem.
Oderwałam się od niego i wróciłam do oglądania filmu. Kiedyś nie lubiłam historii miłosnych, bo byłam zazdrosna o uczucia między głównymi bohaterami, ale teraz gdy miałam swojego Romeo, mogłam oglądać je bez przerwy. Jak zwykle historia napisana przez Nicolasa Sparksa sprawiła, że moje oczy stały się wilgotne. Alan przytulił mnie widząc jakie odczucia mną targają. Po seansie śmiał się, że nie powinniśmy chodzić na takie filmy, bo ja nie mogę się stresować.
- Idiota - mruknęłam odpychając go.
- Oj kochanie, nie denerwuj się. Idziemy coś zjeść? - zapytał, a gdy zauważył, że nie reaguję, dodał: - Idziemy!
Poszliśmy do restauracji, do której Alan często mnie zabierał. Czasami dziwnie się tak czułam, bo wokół nas byli sami dorośli ludzi, którzy popijali wino ubrani w sukienki i garnitury. Chłopak odsunął przede mną krzesło po czym zajął miejsce naprzeciwko. Kelner podał nam menu. Przeglądałam potrawy nie wiedząc na co się zdecydować. Wahałam się pomiędzy spaghetti, które serwowali najlepsze w mieście, a sałatką.
- Spaghetti? - zapytał Alan jakby czytał mi w myślach. - Sałatka to nie posiłek.
- To jest posiłek!
- Spaghetti dwa razy - powiedział do kelnera, który podszedł do naszego stolika w celu przyjęcia zamówienia.
- Co do picia?
Chłopak spojrzał na mnie po czym zamówił wodę z cytryną. Czekając na zrealizowanie zamówienia, chłopak pytał po co było mi zdjęcie Amandy i Roksany.
- Na prezent - wyjaśniłam.
- Dla mnie?
- Nie! Dla nich, oczywiście! A co u nich? Roxi będzie u was na święta?
- O mały włos, a nawet Amandy by nie było! Myślałem, że mój ojciec ją zabije jak się dowiedział! Nie odzywali się do siebie do dzisiaj. Rozumiesz?! Od dnia kiedy powiedziałem im o twojej ciąży, bo to wydało się właśnie wtedy. Moja mama wczoraj zrobiła mu taką wojnę, że myślałem, że wyrzuci go z domu. Krzyczała, że nie może znieść tej homofobii, bo Amanda to ich dziecko i widocznie taka się urodziła. Dziękuję - powiedział do kelnera, który przyniósł nasze dania. Kiedy ten odszedł, chłopak kontynuował: - Była bardzo zła. Mówiła, że ona również tego się nie spodziewała, ale zaakceptowała to, bo Amanda to ich córka. Nigdy nie słyszałem takich krzyków. A dzisiaj mój kochany tatuś pojechał przeprosić córeczkę. Widocznie noc na kanapie dała mu do myślenia. Ty też będziesz wyrzucać mnie z sypialni jak się pokłócimy?
Pokiwałam głową z uśmiechem. Jedząc spaghetti opowiadałam chłopakowi o mojej babci, która myślała, że moja mama jest w ciąży.
- Chyba powiem wszystkim o moim dziecku. I tak się dowiedzą, a ja powinnam być dumna - powiedziałam.
- Naszym! O naszym dziecku - poprawił. - Tylko nie płacz i się nie stresuj. Ja też im powiem, a co!
Zachichotałam. Pół godziny później wychodziliśmy z restauracji. Wiele osób szło na imprezy, a my wolno spacerowaliśmy chodnikiem. W końcu mój chłopak stwierdził, że jest zbyt zimno jak na spacer i powinnam wracać do domu. Na dodatek zaczynał prószyć śnieg.
- Masz kolejną randkę i dlatego każesz mi wracać do domu? - zażartowałam.
- Oczywiście, z pięcioma dziewczynami jednocześnie.
- Uuu, będziesz bardzo padnięty.
- Będziemy oglądać znaczki.
- Znaczki powiadasz? - zbliżyłam się do niego. - Nasz znaczek urodzi się za pół roku.
- Najcenniejszy znaczek na świecie - szepnął po czym pocałował mnie.
- Nie ogoliłeś się. Znowu - przerwałam mu.
- Wiem...
Pocałowałam go widząc jego zawiedzioną minę. Z każdą sekundą większa ilość puchu pokrywała moją kurtkę i czapkę. Mijały nas różne osoby, a my odgrywaliśmy szalony taniec namiętności.
- Tak bardzo cię kocham - szeptał chłopak pomiędzy kolejnymi pocałunkami.
- Ja ciebie też. Bardzo.
Trzydzieści minut później byłam w domu. Siedząc w kuchni opowiadałam moim babciom o Alanie. Powiedziały, że chętnie by go poznały.
- Może zaprosimy Alana na obiad w pierwszy dzień świąt, co? - zaproponowała moja mama.
- Jasne! On jest świetny, mówię wam!
- Jest starszy?
- Ale tylko o rok. Mama przyjaźni się z jego mamą. Kiedyś wydawał mi się taki głupi, ale teraz...
Babcia roześmiała się. Nie jadłam kolacji więc poszłam do siebie. Obejrzałam film po czym wzięłam prysznic. Chciało mi się pić więc zeszłam do kuchni gdzie była moja mama.
- Naprawdę mam zaprosić Alana na obiad? - zapytałam.
- Oczywiście. W sumie to powinnaś nam go oficjalnie przedstawić, prawda?
- Oj mamo... przecież go znacie.
- Żartuję, żartuję. Ale zaproś go.
- Paulina umrze z zazdrości!
- Myślałam, że wyrosłaś z tej niezdrowej rywalizacji.
- Wyrosłam, wyrosłam.
Nigdy nie lubiłam mojej kuzynki. Byłyśmy w jednym wieku przez co często nas porównywano. Która lepiej czyta, lepiej pisze, lepiej maluje. Nawet która pierwsza zaczęła chodzić czy ile miała ząbków. Ja nigdy nie będę porównywać mojego dziecka do żadnego innego. Ono będzie wyjątkowe i bardzo utalentowane. W końcu jego tatuś gra w siatkówkę, śpiewa i ma zespół, a mamusia rysuje. Dziecko - geniusz! 
------
Jesteście boscy! Ponad 5700 wejść! Wow, wow! Kocham Was <3
Pamiętacie o ASKU? Pytać. I komentować! Bo mało komentarzy = więcej dni czekania ;p



20 komentarzy:

  1. Jeśli naprawdę byś nas kochała to dodawałabyś częściej nowe rozdziały. >.<

    OdpowiedzUsuń
  2. Super jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa! Wspaniałe, wspaniałe , wspaniałe <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Uwielbiam ^^ po prostu wielbię :3

      Usuń
    2. Bez tego nie da się zasnąć :>

      Usuń
    3. Zgadzam się!!!

      Usuń
  5. Jesteś świetną pisarką :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne!!!!!!!! <3 Pisz dalej bo ja muszę znać olejne rozdziały. Pozdrawiam :) Gabu21

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne :P czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne!!! Czytanie tego już wchodzi mi w nawyk!! :) Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy dodasz kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne!

    http://lookstylemiki.blogspot.com/?view=classic

    OdpowiedzUsuń
  11. Pisz dalej !! :) ♥ Zapowiada się niezła historia ;)

    OdpowiedzUsuń