W
poniedziałek musiałam dokupić ostatnie rzeczy do prezentów i
papier. Rysunek wyszedł mi naprawdę dobry. Nawet mi się podobał
co nie zdarza się często. Zwłaszcza ostatnio, gdy wszystko co
zrobiłam wydawało mi się do bani.
Zapakowałam
prezenty i zeszłam na dół. Dzisiaj miałyśmy piec ciasta.
Wszystko na jutrzejszą wigilię było gotowe. Alan wyśmiewał się
ze mnie, że faceci mają lepiej, bo nie muszą gotować. Chociaż i
tak mogłabym się założyć, że pomagał w kuchni. Dla mnie
ubijanie kremów czy robienie biszkoptów było czystą
przyjemnością. Uwielbiałam wszystko co miało większą zawartość
cukru. Po dwunastej usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Byłam
zdziwiona, bo nikogo się nie spodziewaliśmy.
-
Otwórz, Marta - powiedziała moja mama robiąca biszkopt.
Wytarłam
ręce w pomarańczowy ręczniczek i poszłam otworzyć. Ucieszyłam
się widząc moich dziadków od strony mamy. Przywitaliśmy się i
zaprosiłam ich do środka.
-
Mamo, masz gości - powiedziałam wchodząc do kuchni z uśmiechem.
Kobieta
była zdziwiona, ale ucieszyła się widząc swoich rodziców. Od
razu zaproponowała kawę, ale moja babcia odpowiedziała, żeby nie
zaprzątać sobie tym głowy i ona chętnie pomoże nam w pieczeniu.
Podczas pracy tłumaczyła, że razem z dziadkiem postanowili
przyjechać dzień wcześniej, bo bardzo się stęsknili. Ja byłam
zachwycona. Jeszcze choinka i święta będą idealne. Niestety jutro
przyjedzie mój wujek i ciocia z dziećmi, za którymi jakoś nie
przepadam.
-
Tato, kiedy kupimy choinkę? - zapytałam mężczyznę, który wszedł
do kuchni.
- A
może w tym roku damy sobie spokój z drzewkiem?
-
To może z sernikiem też, co?
-
Oj, nie denerwuj się. Pojedziemy jutro rano.
-
Wykupią najlepsze - nie dawałam za wygraną.
-
Dobra! Zaraz pojedziemy! Pasuje?
Pokiwałam
głową z uśmiechem. Byłam dumna, że znowu wyszło na moje.
Dokończyłam ubijać ciasto na biszkopt i wylałam je na blachę.
Wstawiłam do piekarnika i wrzuciłam miskę do zlewu.
-
Umyj od razu, bo będzie potrzebna - usłyszałam.
Prędko
wykonałam polecenie po czym usiadłam przy stole patrząc jak moja
mama robi makowca. W pewnej chwili dostałam kolejną SMSa od Alana:
Pójdziemy
dziś na ten film co chciałaś? W piątek nam nie wyszło, ale może
dziś? Proszę <3
Czytając
wiadomość po raz kolejny, myślałam czy mam wolny wieczór. Na
wigilię wszystko będzie gotowe więc w sumie dlaczego nie?
Odpisałam chłopakowi, że nie mogę się doczekać. Umówiliśmy
się na siedemnastą.
-
Jedziemy, tato? - krzyknęłam. - Bo potem umówiłam się z Alanem.
-
Minutka!
-
Tato! - jęknęłam.
Słyszałam
jak mruczy coś do siebie po czym ruszył w kierunku korytarza.
-
Idziesz? - zapytał.
-
Złość piękności szkodzi, tatusiu! - powiedziałam to, co on
zawsze mi powtarzał, gdy miałam 'te' dni.
Chwilę
później byliśmy w drodze do sklepu gdzie zawsze kupowaliśmy
świerk.
-
Jeśli dziś umówiłaś się z Alanem to kiedy ubierzesz choinkę? -
zapytał ojciec.
-
Jutro. Zawsze ubieramy w wigilię.
-
Bo zawsze wtedy kupujemy.
-
Nie zawsze.
Kwadrans
później wybieraliśmy drzewko. Mojemu ojcu udzielił się
świąteczny klimat i sam zamieszał się w wybieraniu choinki. Jego
zasada 'bierzemy pierwszą lepszą' znów poszła na marne.
-
Tą bierzemy - wskazałam na ładny, wysoki świerk.
- A
może tą? Ładniejsza jest. Albo ta - pokazał inne drzewko.
- O
tak! Bierzemy tą!
Zapłacił
i zapakowali nam świerk w specjalną siatkę. Dowiedziałam się, że
musimy jeszcze jechać do sklepu. Mężczyzna jęknął parkując
przed supermarketem. Było dużo aut i jeszcze więcej ludzi.
Musieliśmy kupić napoje i dwie butelki wina.
-
Chcesz coś? - usłyszałam kiedy mieliśmy iść do kasy.
Z
uśmiechem wzięłam żelki, brzoskwiniowy Fruktail od Tymbarka i
chrupki kukurydziane. Stojąc w kolejce czułam jak bolą mnie nogi.
Chciałam już znaleźć się w domu.
-
Powiedz głośno, że jesteś w ciąży to nas przepuszczą - szepnął
mi ojciec na ucho.
Spojrzałam
na niego z miną typu 'chyba cię powaliło, tatusiu' i dodałam, że
jednak wolę poczekać. Po kilkunastu minutach pakowaliśmy wszystko
do bagażnika. Podczas drogi jadłam przekąski zakupione w sklepie.
Będąc w domu pomagałam w kuchni. Nie było wiele do roboty, ale to
na mnie spadł zaszczyt mycia naczyń. Gorąca woda pomogła mi się
rozgrzać. Potem z gorącą czekoladą usiadłam na kanapie obok
mojej babci. Spojrzałam na świerk stojący w kącie. Był gotowy do
ubierania.
-
Ubierzemy dziś choinkę? - zapytałam.
-
Nie umówiłaś się z Alanem?
-
Mam jeszcze prawie trzy godziny. To co?
-
Możemy ubrać. Kochanie, przyniesiesz ozdoby z piwnicy? - zapytała
moja mama kładąc rękę na udzie swojego męża.
-
Ale wy mieszacie dzisiaj...
-
Oj kochanie...
Mężczyzna
wstał i poszedł do piwnicy. Po chwili wrócił z torbami, w które
zawsze pakujemy ozdoby świąteczne. Podziękowałam mu i wzięłam
się rozpakowywanie wszystkich świątecznych pierdół. Samo
rozplątywanie łańcuchów i lampek zajęło mi spory kawałek
czasu. Bombek była niezliczona ilość. W pewnej chwili usłyszeliśmy
dzwonek do drzwi. Moja mama poszła otworzyć i wróciła z
wiadomością, że przyszedł Alan.
- O
kurcze - mruknęłam spoglądając na zegarek, który wskazywał
siedemnastą trzy.
Przywitałam
się z chłopakiem i prędko wieszałam ostatnie ozdoby.
-
Daj to - powiedział nastolatek biorąc ode mnie gwiazdę, która
robiła za czubek. Kiedy ją nakładał, zrobiłam mu zdjęcie.
-
Idę się przebrać - powiedziałam.
Chłopak
poszedł za mną. Prędko zrzucałam z siebie rurki na rzecz innych.
Będąc w samej bieliźnie, otworzyłam szafę przeglądając jej
zawartość. Alan podszedł do mnie i przytulił moje prawie nagie
ciało.
-
Mmm - mruknął z zadowoleniem jeżdżąc rękoma po nim. Delikatnie
pocałował moją szyję zsuwając mi ramiączko od stanika.
-
Alan ja muszę się ubrać! - powiedziałam. - I nie jesteśmy sami.
-
Oj właśnie wiem... i baaardzo nad tym ubolewam. Tak bardzo cię
kocham...
-
Ja ciebie też. Co mam ubrać?
-
Może sukienkę?
-
Do kina? Nie.
Wyjęłam
ciemne rurki i sweterek. Prędko się ubrałam i podeszłam do
chłopaka siedzącego na łóżku.
-
Tak też ładnie - pocałował mnie.
Chwilę
później szliśmy w kierunku metra. Będąc w kinie przeglądaliśmy
repertuar. Prosiłam Alana żebyśmy poszli na komedię romantyczną,
którą chciałam zobaczyć już jakiś czas temu. Chłopak
niechętnie się zgodził. Ciągnąc go do kasy zapewniałam, że
będzie świetnie. Kupiliśmy popcorn, pepsi dla Alana i sok dla
mnie. Siedząc w sali rozmawiałam z moim chłopakiem. Mówił, że
pozdrawia mnie Amanda i nie może doczekać się zdjęcia z USG, bo
liczy, że jej bratanica nie będzie wyglądać jak plamka. Chciało
mi się śmiać słysząc to.
Reklamy
ciągnęły się dobre kilka minut. Kiedy film się zaczął i
ujrzałam postać Channing'a Tatum, automatycznie się uśmiechnęłam.
Uwielbiałam go. Film pochłonął mnie. Wiedziałam, że ekranizacja
powieści Sparksa będzie strzałem w dziesiątkę. W pewnej chwili
poczułam jak ktoś wsuwa mi rękę pod koszulkę i kładzie ją na
brzuchu. Podskoczyłam przestraszona. Spojrzałam na Alana, który
uśmiechał się patrząc na ekran. Złapałam go za rękę. Czułam
się jak podczas pierwszych randek kiedy badaliśmy swoje reakcje i
odczucia. Boże, wtedy rumieniłam się jak Alan dłużej na mnie
patrzył, albo mnie całował. A teraz rośnie we mnie nasze dziecko,
które niestety nie wzięło się znikąd.
Chłopak
pocałował moją rękę i spojrzał na mnie. Widząc, że mój wzrok
jest wbity w niego, delikatnie się pochylił, by mnie pocałować.
Odwzajemniłam pieszczotę i poczułam delikatne drapanie. Znowu się
nie ogolił. Ciągle mówił, że tego nie lubi, ale niech wreszcie
zauważy, że nie jest już gładziutkim dzieckiem.
Oderwałam
się od niego i wróciłam do oglądania filmu. Kiedyś nie lubiłam
historii miłosnych, bo byłam zazdrosna o uczucia między głównymi
bohaterami, ale teraz gdy miałam swojego Romeo, mogłam oglądać je
bez przerwy. Jak zwykle historia napisana przez Nicolasa Sparksa
sprawiła, że moje oczy stały się wilgotne. Alan przytulił mnie
widząc jakie odczucia mną targają. Po seansie śmiał się, że
nie powinniśmy chodzić na takie filmy, bo ja nie mogę się
stresować.
-
Idiota - mruknęłam odpychając go.
-
Oj kochanie, nie denerwuj się. Idziemy coś zjeść? - zapytał, a
gdy zauważył, że nie reaguję, dodał: - Idziemy!
Poszliśmy
do restauracji, do której Alan często mnie zabierał. Czasami
dziwnie się tak czułam, bo wokół nas byli sami dorośli ludzi,
którzy popijali wino ubrani w sukienki i garnitury. Chłopak odsunął
przede mną krzesło po czym zajął miejsce naprzeciwko. Kelner
podał nam menu. Przeglądałam potrawy nie wiedząc na co się
zdecydować. Wahałam się pomiędzy spaghetti, które serwowali
najlepsze w mieście, a sałatką.
-
Spaghetti? - zapytał Alan jakby czytał mi w myślach. - Sałatka to
nie posiłek.
-
To jest posiłek!
-
Spaghetti dwa razy - powiedział do kelnera, który podszedł do
naszego stolika w celu przyjęcia zamówienia.
-
Co do picia?
Chłopak
spojrzał na mnie po czym zamówił wodę z cytryną. Czekając na
zrealizowanie zamówienia, chłopak pytał po co było mi zdjęcie
Amandy i Roksany.
-
Na prezent - wyjaśniłam.
-
Dla mnie?
-
Nie! Dla nich, oczywiście! A co u nich? Roxi będzie u was na
święta?
- O
mały włos, a nawet Amandy by nie było! Myślałem, że mój ojciec
ją zabije jak się dowiedział! Nie odzywali się do siebie do
dzisiaj. Rozumiesz?! Od dnia kiedy powiedziałem im o twojej ciąży,
bo to wydało się właśnie wtedy. Moja mama wczoraj zrobiła mu
taką wojnę, że myślałem, że wyrzuci go z domu. Krzyczała, że
nie może znieść tej homofobii, bo Amanda to ich dziecko i
widocznie taka się urodziła. Dziękuję - powiedział do kelnera,
który przyniósł nasze dania. Kiedy ten odszedł, chłopak
kontynuował: - Była bardzo zła. Mówiła, że ona również tego
się nie spodziewała, ale zaakceptowała to, bo Amanda to ich córka.
Nigdy nie słyszałem takich krzyków. A dzisiaj mój kochany tatuś
pojechał przeprosić córeczkę. Widocznie noc na kanapie dała mu
do myślenia. Ty też będziesz wyrzucać mnie z sypialni jak się
pokłócimy?
Pokiwałam
głową z uśmiechem. Jedząc spaghetti opowiadałam chłopakowi o
mojej babci, która myślała, że moja mama jest w ciąży.
-
Chyba powiem wszystkim o moim dziecku. I tak się dowiedzą, a ja
powinnam być dumna - powiedziałam.
-
Naszym! O naszym dziecku - poprawił. - Tylko nie płacz i się nie
stresuj. Ja też im powiem, a co!
Zachichotałam.
Pół godziny później wychodziliśmy z restauracji. Wiele osób
szło na imprezy, a my wolno spacerowaliśmy chodnikiem. W końcu mój
chłopak stwierdził, że jest zbyt zimno jak na spacer i powinnam
wracać do domu. Na dodatek zaczynał prószyć śnieg.
-
Masz kolejną randkę i dlatego każesz mi wracać do domu? -
zażartowałam.
-
Oczywiście, z pięcioma dziewczynami jednocześnie.
-
Uuu, będziesz bardzo padnięty.
-
Będziemy oglądać znaczki.
-
Znaczki powiadasz? - zbliżyłam się do niego. - Nasz znaczek urodzi
się za pół roku.
-
Najcenniejszy znaczek na świecie - szepnął po czym pocałował
mnie.
-
Nie ogoliłeś się. Znowu - przerwałam mu.
-
Wiem...
Pocałowałam
go widząc jego zawiedzioną minę. Z każdą sekundą większa ilość
puchu pokrywała moją kurtkę i czapkę. Mijały nas różne osoby,
a my odgrywaliśmy szalony taniec namiętności.
-
Tak bardzo cię kocham - szeptał chłopak pomiędzy kolejnymi
pocałunkami.
-
Ja ciebie też. Bardzo.
Trzydzieści
minut później byłam w domu. Siedząc w kuchni opowiadałam moim
babciom o Alanie. Powiedziały, że chętnie by go poznały.
-
Może zaprosimy Alana na obiad w pierwszy dzień świąt, co? -
zaproponowała moja mama.
-
Jasne! On jest świetny, mówię wam!
-
Jest starszy?
-
Ale tylko o rok. Mama przyjaźni się z jego mamą. Kiedyś wydawał
mi się taki głupi, ale teraz...
Babcia
roześmiała się. Nie jadłam kolacji więc poszłam do siebie.
Obejrzałam film po czym wzięłam prysznic. Chciało mi się pić
więc zeszłam do kuchni gdzie była moja mama.
-
Naprawdę mam zaprosić Alana na obiad? - zapytałam.
-
Oczywiście. W sumie to powinnaś nam go oficjalnie przedstawić,
prawda?
-
Oj mamo... przecież go znacie.
-
Żartuję, żartuję. Ale zaproś go.
-
Paulina umrze z zazdrości!
-
Myślałam, że wyrosłaś z tej niezdrowej rywalizacji.
-
Wyrosłam, wyrosłam.
Nigdy
nie lubiłam mojej kuzynki. Byłyśmy w jednym wieku przez co często
nas porównywano. Która lepiej czyta, lepiej pisze, lepiej maluje.
Nawet która pierwsza zaczęła chodzić czy ile miała ząbków. Ja
nigdy nie będę porównywać mojego dziecka do żadnego innego. Ono
będzie wyjątkowe i bardzo utalentowane. W końcu jego tatuś gra w
siatkówkę, śpiewa i ma zespół, a mamusia rysuje. Dziecko -
geniusz!
------
Jesteście
boscy! Ponad 5700 wejść! Wow, wow! Kocham Was <3
Pamiętacie
o ASKU? Pytać. I
komentować! Bo mało komentarzy = więcej dni czekania ;p
Jeśli naprawdę byś nas kochała to dodawałabyś częściej nowe rozdziały. >.<
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńAaa! Wspaniałe, wspaniałe , wspaniałe <3
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
OdpowiedzUsuńGenialne <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ^^ po prostu wielbię :3
UsuńBez tego nie da się zasnąć :>
UsuńZgadzam się!!!
UsuńJesteś świetną pisarką :))
OdpowiedzUsuńBooooooooskie!!!! <3
OdpowiedzUsuńŚwietne!!!!!!!! <3 Pisz dalej bo ja muszę znać olejne rozdziały. Pozdrawiam :) Gabu21
OdpowiedzUsuńŚwietne :P czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńCudne cudne
OdpowiedzUsuńPiękne!!! Czytanie tego już wchodzi mi w nawyk!! :) Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńFajne :)
OdpowiedzUsuńMeega :)
OdpowiedzUsuńJej!!! Cudo *.*
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejną część
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńhttp://lookstylemiki.blogspot.com/?view=classic
Pisz dalej !! :) ♥ Zapowiada się niezła historia ;)
OdpowiedzUsuń