poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Część 8.


Następnego dnia byłam z mamą na zakupach. Musiałam dokupić słodycze do prezentu dla Olki. Moja rodzicielka stwierdziła, że musimy kupić kilka ozdób świątecznych. Mijając salon fotografa przeglądałam zdjęcia. Na jednym z nich była zakochana para, która śmiała się z czegoś. Rysunek na podstawie zdjęcia Roksany i Amandy mógłby być naprawdę dobrym prezentem. Gdyby był w większym formacie to dziewczyny mogłyby powiesić go sobie w sypialni. Każdy mówi mi, że rysownie wychodzi mi całkiem nieźle więc może powinnam spróbować?
- Mamo, potrzebuję dużej antyramy i dużego bloku - powiedziałam do kobiety.
- Będziesz rysować?
- Tak sobie myślę, że to może być dobry prezent dla Amandy. Co o tym sądzisz?
- Dobry pomysł!
U jednego z fotografów można było dostać ramki i antyramy w różnych rozmiarach i kształtach. Po zakupach pojechałyśmy tam. Wybrałam plastik w dwóch rozmiarach, bo nie wiedziałam, który będzie lepszy. Po drodze w sklepie papierniczym kupiłam odpowiedni blok i wróciłyśmy do domu. Napisałam do Alana, że potrzebuję zdjęcia Amandy z Roksaną. Chłopak obiecał wysłać po powrocie z treningu siatkówki. Wieczorem przeglądałam zdjęcia dziewczyn. Jednak ze zmęczenia padłam tuż po dziesiątej.
W piątek nie mogłam sobie pospać do jedenastej, bo o dziewiątej trzydzieści musiałam być w szkole. Tego dnia moja wychowawczyni miała dowiedzieć się o mojej ciąży. Byłam przerażona.  
Ubrałam rurki i pudrową koszulę z ćwiekami przy kołnierzu. Miałam trochę czasu więc spokojnie wyprostowałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Zeszłam na dół i jako pierwszą czynność wypiłam kwas foliowy i witaminy. Jedząc musli rozmawiałam z mamą.
- Musisz jej mówić? Powiedz po prostu, że byłam chora, a zwolnienie z wf'u mam, bo... bo... bo mam problemy z kostką na przykład.
- Nie ma się czego wstydzić. Nie jesteś dzieckiem, a takie sytuacje się zdarzają. Nie przejmuj się. Nie możesz się stresować.
- A jak rozpowie wszystkim?
- I tak niedługo zauważą. Niczym się nie przejmuj. Przecież ono powstało z miłości.
- To ona. Nasza księżniczka.
- Nie powinniście się ta nakręcać. Co jeśli to chłopiec?
- To Alan będzie się cieszył. A wy chcieliście mnie czy syna? - zapytałam z cwanym uśmiechem.
- Chcieliśmy dziecko.
Nic więcej nie powiedziałam. Dokończyłam jedzenie śniadania w ciszy co chwilę spoglądając na zegarek.
- Musimy już jechać.
Założyłam buty i ubrałam się. Chwyciłam torbę z prezentem dla Olki i skierowałam się do auta. Podczas jazdy czułam jak z każdym przejechanym metrem rosło we mnie przerażenie. Stojąc przed budynkiem pomalowanym na słoneczny odcień żółtego, spojrzałam na mamę.
- Nie bój się, bo znowu wylądujesz w szpitalu.
Wzięła głęboki oddech i delikatnie klepiąc się po brzuchu stwierdziłam:
- Damy radę!
Naciągnęłam czapkę na głowę i wysiadłam. Moja mama wzięła ciasto, które upiekła na wigilię klasową i razem weszłyśmy do szkoły. Był harmider spowodowany radością z braku lekcji. Wchodząc do mojej klasy wpadłam na Anetę w czapce mikołaja. Ucieszyła się i przywitała się ze mną. Po chwili poszła gdzieś, a ja weszłam do klasy. Wychowawczyni od razu do nas podeszła. Czułam jak przyspiesza mi tętno. Przywitała się mówiąc, że dobrze mnie widzieć i pytając jak się czuję. Odpowiedziałam, że dobrze i podeszłam do Moniki. Zauważyłam, że dziewczyna dziwnie się zachowuje i unika mojego wzroku.
- Ej, co jest Monia? - zapytałam.
- Nic, a co ma być?
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Zrobiłam coś złego?
Dziewczyna westchnęła i spojrzała na mnie.
- Chciałam cię przeprosić za wczoraj. Głupio wyszło. I z tym, że nie posłuchałam twoich rad w sprawie z Mikim. Ale ja... on jest taki słodki.
- Po prostu nie chciałam żeby cię zranił. To twoje życie - przytuliłam ją.
W tej samej chwili dołączyła do nas Aneta mówiąc "Kanapka!" I przytulając nas. Moja przyjaciółka założyła mi czerwoną czapkę i zapytała czy jej pomogę z rozkładaniem słodyczy. Chwyciłam paczkę z ciastkami i rozłożyłam je na kilka talerzyków. Kątem oka zerknęłam na moją mamę. Nauczycielka przeglądała dziennik i skreślała mi wszystkie nieobecności. Po chwili wyprostowała się i kontynuowała rozmowę. Po jej minie wywnioskowałam, że właśnie usłyszała "radosną nowinę". Była zdziwiona i jednocześnie uśmiechnięta.
- Marta, chodź tu - usłyszałam głos rodzicielki.
Podeszłam do niej z walącym sercem. Objęła mnie, aa nauczycielka powiedziała:
- Gratuluję. Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję.
- Mogłaś mi powiedzieć. Nie ma się czego wstydzić. Dziecko to skarb, naprawdę. Jeśli będziesz się źle czuć to powiedz, dobrze? Nie wstydź się. Mów od razu - pokiwałam głową, a ona dodała:  - Jeśli kiedykolwiek spotkasz się z głupimi komentarzami to też mi powiedz, dobrze?
Ponownie kiwnęłam głową. Moja mama powiedziała, że to już wszystko i nie będzie zabierać czasu. Podziękowała i życzyła wesołych świąt.
- Przyjechać po ciebie? - zapytała przed wyjściem z klasy.
- Nie, wrócę z dziewczynami albo z Alanem.
Pożegnałam się z nią i zajęłam miejsce między Moniką, a Anetą. Wychowawczyni co chwilę na mnie zerkała, a ja czułam się dziwnie. Jednak atmosfera świąt i przerwy w szkole udzieliła mi się na tyle, że byłam roześmiana i szczęśliwa. Miałam ochotę opowiadać każdemu o moim dziecku i wszystkich małych rzeczach, które oglądałam z Alanem. Niestety wiedziałam, że śmialiby się zamiast podzielać moją radość.
Po wszystkich głupich czynnościach związanych z wigilią klasową nadszedł czas na prezenty. Okazało się, że mój był od Igora. Chłopaka, który od jakiegoś czasu był podejrzanie miły i powiedział mi wprost, że gdyby nie Alan to umówiłby się z mną, a tak jest lojalny wobec starszych kolegów. W torbie z Mikołajem i reniferami był pluszak i komplet kosmetyków do makijażu. Podziękowałam mu na co obdarzył mnie słodkim uśmiechem ozdobionym aparatem ortodontycznym. Po jakimś czasie inne klasy zaczęły odwiedzać naszą.
- Z kim ty tak piszesz? - zapytałam patrząc na telefon Moniki. Nigdy nie miałyśmy tajemnic więc mogłam nawet czytać jej SMSy.
- Z nikim - zasłoniła ekran.
- Oj powiedz!
- Z Mikołajem.
- Zakochańce wy moje - przytuliłam ją. - Idziemy do nich?
- Jasne!
Do mnie Alan również wypisywał. Pytał jak się czuję i chwalił perfumami jakie dostał. Razem z Moniką wyszłam z klasy. Aneta została z chłopakami, z którymi świetnie się dogadywała. Idąc korytarzem rozmawiałam z moją przyjaciółką. W pewnej chwili zatrzymała się mówiąc, że musimy zrobić sobie zdjęcie. Przytuliłam ją ze śmiechem. Kiedy oglądałyśmy wynik pozowania, poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i za nogi w sposób jaki chwyta się kogoś, by go podnieść.
- Hej, księżniczko - powiedział Alan podnosząc mnie. - Co tam?
- A nic. A co u was?
- To samo. Jak się czujesz?
- Dobrze.
Zaczął iść w kierunku swojej klasy. Będąc na miejscu zajął krzesło, a mnie posadził na swoich kolanach. Przejechałam mu palcem po ustach po czym pocałowałam go z uśmiechem.
- Już się liżą. Ja pierdole! - usłyszeliśmy głos któregoś z chłopaków.
- Ty tak nie pierdol, bo rodziny nie wykarmisz - zgasił go Alan i wrócił do całowania mnie. Po chwili przerwał i szepnął: - A jak nasze maleństwo?
- Ciii, dobrze. Pozdrawia cię.
- Pocałowałbym je, ale pewnie nie mogę.
Pokręciłam głową przecząco mówiąc, że nie tutaj. Od razu się podniósł wychodząc na korytarz. Posadził mnie na parapecie i kładąc mi ręce na brzuchu, pocałował. Złączyłam ręce na jego szyi przyciskając go do siebie.
- Alan, Marta do klasy. Zachowujcie się chociaż dzisiaj - usłyszeliśmy głos nauczyciela historii.
- Dobrze, psorze - odpowiedział Alan.
Schylił się i dał mi szybkiego całusa w brzuch. Roześmiałam się zeskakując z parapetu. Wróciliśmy do jego klasy. Wolałam uczniów drugich klas niż z mojego rocznika. Siedziałam na kolanach Alana rozmawiając z jego kolegami i jedząc ciastka. Po kilku godzinach wszystko dobiegało końca. Wróciłam do swojej klasy i pomogłam w sprzątaniu. Wychowawczyni na odchodne zapytała jak się czuję po czym życzyła wszystkim wesołych świąt i udanego sylwestra. Na korytarzu czekał Alan.
- Mama po ciebie przyjedzie? - zapytał.
- Myślałam, że ty mnie odprowadzisz...
- Oczywiście!
Poszliśmy jeszcze na szarlotkę do kawiarni po czym spacerem wracaliśmy do mnie. Zaczął padać śnieg co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Mijający nas ludzie patrzyli na nas. Faktycznie nasze wygłupy i taniec jakbyśmy tańczyli to wolnej muzyki, mogły wyglądać jak zachowanie wypuszczonych z psychiatryka. Będąc przed moim domem pożegnałam się z chłopakiem długim całusem. Po kilku minutach weszłam do domu i ucieszyłam się widząc moich dziadków. Przytuliłam ich mówiąc, że tęskniłam. Poszłam się przebrać i zeszłam na dół. Moja babcia zachwycała się mną, że zmieniłam się i jestem dorosłą kobietą. Miałam ochotę powiedzieć, że jestem w ciąży. Jednak bałam się ich reakcji. Z czasem sami się dowiedzą.
Rozpakowałam prezent, który dostałam. Moja mama twierdziła, że powinnam poczekać do świąt, ale teściowa zganiła ją mówiąc, że to prezent na teraz. Z radością wyciągnęłam komplet farb do malowania na płótnie i kilka sztuk płótna. Podziękowałam za udany prezent.
Po południu moja mama wraz z moją babcią wzięła się za przygotowywanie pierwszych potraw wigilijnych. Ja oglądałam telewizję z dziadkiem. Raczej on oglądał, a ja błąkałam się po czeluściach internetu. Monika dodała zdjęcia z wigilii na facebooka więc zaczęłam jej komentować. Po jakimś czasie usiadłam przy stole i zabrałam się za szkicowanie rysunku dla Amandy i Roksany. Dziewczyny często chwaliły moje prace więc powinno im się spodobać. Moją pracę przerwała moja mama mówiąc, że powinnam coś zjeść. Moja babcia pytała czy jestem chora, ale od razu odpowiedziałam, że nie. Spojrzałam na moją rodzicielkę, a ta posłała mi uśmiech. Prędko zjadłam i wróciłam do rysowania. Ciągle przerywał mi Alan pisząc SMSy. Wieczorem rozmawialiśmy na Skype. Mama chłopaka pytała o moje samopoczucie. Podziękowałam i odpowiedziałam, że wszystko jest w porządku. Alan pytał o dokładną datę mojego badania.
- Oj no jakoś w styczniu! Nie chce mi się sprawdzać.
- Jeśli wtedy był dziesiąty tydzień...
- Końcówka!
- Dobra, jedenasty.... to wtedy... a w piętnastym...
- Co ty obliczasz?
- Bo podobno w piętnastym tygodniu przy dobrym ułożeniu można dowiedzieć się płci!
- Boże... - westchnęłam robiąc facepalm.
- No co? Jestem ciekawy.
- Wyłącz te Google. To i tak będzie dziewczynka.
- Moja mama twierdzi, że nie powinniśmy się napalać, bo potem możemy się rozczarować.
- Moja mówiła to samo.
Po jedenastej poszłam pod prysznic. Stojąc w samych bokserkach i podwiniętej podkoszulce, patrzyłam na swój brzuch. Zrobiłam sobie zdjęcie w lustrze, by mieć co porównywać. Przyłożyłam śpioszki kupione przez Alana do swojego brzucha.
- Ładne, prawda? W tym spędzisz swoją pierwszą noc w domku. Buziak od mamy - pocałowałam palca po czym przyłożyłam go do ciała.

Rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Potem dokończyłam wieczorną toaletę i wróciłam do swojego pokoju. Leżąc w łóżku słuchałam muzyki i czytałam książkę będącą kontynuacją powieści, która mnie wciągnęła.
-------
Jesteście cudni i w ogóle! Kocham Was wszystkich :D
Dziękuję za te 4300 wejść!  Nie wiecie ile wyświetlenia czy komentarze znaczą dla blogera. A dla pisarza już w ogóle! *-*


15 komentarzy: