Następnego dnia byłam z mamą na zakupach. Musiałam dokupić słodycze do prezentu dla Olki. Moja rodzicielka stwierdziła, że musimy kupić kilka ozdób świątecznych. Mijając salon fotografa przeglądałam zdjęcia. Na jednym z nich była zakochana para, która śmiała się z czegoś. Rysunek na podstawie zdjęcia Roksany i Amandy mógłby być naprawdę dobrym prezentem. Gdyby był w większym formacie to dziewczyny mogłyby powiesić go sobie w sypialni. Każdy mówi mi, że rysownie wychodzi mi całkiem nieźle więc może powinnam spróbować?
-
Mamo, potrzebuję dużej antyramy i dużego bloku - powiedziałam do
kobiety.
-
Będziesz rysować?
-
Tak sobie myślę, że to może być dobry prezent dla Amandy. Co o
tym sądzisz?
-
Dobry pomysł!
U
jednego z fotografów można było dostać ramki i antyramy w różnych
rozmiarach i kształtach. Po zakupach pojechałyśmy tam. Wybrałam
plastik w dwóch rozmiarach, bo nie wiedziałam, który będzie
lepszy. Po drodze w sklepie papierniczym kupiłam odpowiedni blok i
wróciłyśmy do domu. Napisałam do Alana, że potrzebuję zdjęcia
Amandy z Roksaną. Chłopak obiecał wysłać po powrocie z treningu
siatkówki. Wieczorem przeglądałam zdjęcia dziewczyn. Jednak ze
zmęczenia padłam tuż po dziesiątej.
W
piątek nie mogłam sobie pospać do jedenastej, bo o dziewiątej
trzydzieści musiałam być w szkole. Tego dnia moja wychowawczyni
miała dowiedzieć się o mojej ciąży. Byłam przerażona.
Ubrałam
rurki i pudrową koszulę z ćwiekami przy kołnierzu. Miałam trochę
czasu więc spokojnie wyprostowałam włosy i zrobiłam delikatny
makijaż. Zeszłam na dół i jako pierwszą czynność wypiłam kwas
foliowy i witaminy. Jedząc musli rozmawiałam z mamą.
-
Musisz jej mówić? Powiedz po prostu, że byłam chora, a zwolnienie
z wf'u mam, bo... bo... bo mam problemy z kostką na przykład.
-
Nie ma się czego wstydzić. Nie jesteś dzieckiem, a takie sytuacje
się zdarzają. Nie przejmuj się. Nie możesz się stresować.
- A
jak rozpowie wszystkim?
- I
tak niedługo zauważą. Niczym się nie przejmuj. Przecież ono
powstało z miłości.
-
To ona. Nasza księżniczka.
-
Nie powinniście się ta nakręcać. Co jeśli to chłopiec?
-
To Alan będzie się cieszył. A wy chcieliście mnie czy syna? -
zapytałam z cwanym uśmiechem.
-
Chcieliśmy dziecko.
Nic
więcej nie powiedziałam. Dokończyłam jedzenie śniadania w ciszy
co chwilę spoglądając na zegarek.
-
Musimy już jechać.
Założyłam
buty i ubrałam się. Chwyciłam torbę z prezentem dla Olki i
skierowałam się do auta. Podczas jazdy czułam jak z każdym
przejechanym metrem rosło we mnie przerażenie. Stojąc przed
budynkiem pomalowanym na słoneczny odcień żółtego, spojrzałam
na mamę.
-
Nie bój się, bo znowu wylądujesz w szpitalu.
Wzięła
głęboki oddech i delikatnie klepiąc się po brzuchu stwierdziłam:
-
Damy radę!
Naciągnęłam
czapkę na głowę i wysiadłam. Moja mama wzięła ciasto, które
upiekła na wigilię klasową i razem weszłyśmy do szkoły. Był
harmider spowodowany radością z braku lekcji. Wchodząc do mojej
klasy wpadłam na Anetę w czapce mikołaja. Ucieszyła się i
przywitała się ze mną. Po chwili poszła gdzieś, a ja weszłam do
klasy. Wychowawczyni od razu do nas podeszła. Czułam jak
przyspiesza mi tętno. Przywitała się mówiąc, że dobrze mnie
widzieć i pytając jak się czuję. Odpowiedziałam, że dobrze i
podeszłam do Moniki. Zauważyłam, że dziewczyna dziwnie się
zachowuje i unika mojego wzroku.
-
Ej, co jest Monia? - zapytałam.
-
Nic, a co ma być?
-
Przecież widzę, że coś jest nie tak. Zrobiłam coś złego?
Dziewczyna
westchnęła i spojrzała na mnie.
-
Chciałam cię przeprosić za wczoraj. Głupio wyszło. I z tym, że
nie posłuchałam twoich rad w sprawie z Mikim. Ale ja... on jest
taki słodki.
-
Po prostu nie chciałam żeby cię zranił. To twoje życie -
przytuliłam ją.
W
tej samej chwili dołączyła do nas Aneta mówiąc "Kanapka!"
I przytulając nas. Moja przyjaciółka założyła mi czerwoną
czapkę i zapytała czy jej pomogę z rozkładaniem słodyczy.
Chwyciłam paczkę z ciastkami i rozłożyłam je na kilka
talerzyków. Kątem oka zerknęłam na moją mamę. Nauczycielka
przeglądała dziennik i skreślała mi wszystkie nieobecności. Po
chwili wyprostowała się i kontynuowała rozmowę. Po jej minie
wywnioskowałam, że właśnie usłyszała "radosną nowinę".
Była zdziwiona i jednocześnie uśmiechnięta.
-
Marta, chodź tu - usłyszałam głos rodzicielki.
Podeszłam
do niej z walącym sercem. Objęła mnie, aa nauczycielka
powiedziała:
-
Gratuluję. Jak się czujesz?
-
Dobrze, dziękuję.
-
Mogłaś mi powiedzieć. Nie ma się czego wstydzić. Dziecko to
skarb, naprawdę. Jeśli będziesz się źle czuć to powiedz,
dobrze? Nie wstydź się. Mów od razu - pokiwałam głową, a ona
dodała: - Jeśli kiedykolwiek spotkasz się z głupimi
komentarzami to też mi powiedz, dobrze?
Ponownie
kiwnęłam głową. Moja mama powiedziała, że to już wszystko i
nie będzie zabierać czasu. Podziękowała i życzyła wesołych
świąt.
-
Przyjechać po ciebie? - zapytała przed wyjściem z klasy.
-
Nie, wrócę z dziewczynami albo z Alanem.
Pożegnałam
się z nią i zajęłam miejsce między Moniką, a Anetą.
Wychowawczyni co chwilę na mnie zerkała, a ja czułam się dziwnie.
Jednak atmosfera świąt i przerwy w szkole udzieliła mi się na
tyle, że byłam roześmiana i szczęśliwa. Miałam ochotę
opowiadać każdemu o moim dziecku i wszystkich małych rzeczach,
które oglądałam z Alanem. Niestety wiedziałam, że śmialiby się
zamiast podzielać moją radość.
Po
wszystkich głupich czynnościach związanych z wigilią klasową
nadszedł czas na prezenty. Okazało się, że mój był od Igora.
Chłopaka, który od jakiegoś czasu był podejrzanie miły i
powiedział mi wprost, że gdyby nie Alan to umówiłby się z mną,
a tak jest lojalny wobec starszych kolegów. W torbie z Mikołajem i
reniferami był pluszak i komplet kosmetyków do makijażu.
Podziękowałam mu na co obdarzył mnie słodkim uśmiechem
ozdobionym aparatem ortodontycznym. Po jakimś czasie inne klasy
zaczęły odwiedzać naszą.
- Z
kim ty tak piszesz? - zapytałam patrząc na telefon Moniki. Nigdy
nie miałyśmy tajemnic więc mogłam nawet czytać jej SMSy.
- Z
nikim - zasłoniła ekran.
-
Oj powiedz!
- Z
Mikołajem.
-
Zakochańce wy moje - przytuliłam ją. - Idziemy do nich?
-
Jasne!
Do
mnie Alan również wypisywał. Pytał jak się czuję i chwalił
perfumami jakie dostał. Razem z Moniką wyszłam z klasy. Aneta
została z chłopakami, z którymi świetnie się dogadywała. Idąc
korytarzem rozmawiałam z moją przyjaciółką. W pewnej chwili
zatrzymała się mówiąc, że musimy zrobić sobie zdjęcie.
Przytuliłam ją ze śmiechem. Kiedy oglądałyśmy wynik pozowania,
poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i za nogi w sposób jaki
chwyta się kogoś, by go podnieść.
-
Hej, księżniczko - powiedział Alan podnosząc mnie. - Co tam?
- A
nic. A co u was?
-
To samo. Jak się czujesz?
-
Dobrze.
Zaczął
iść w kierunku swojej klasy. Będąc na miejscu zajął krzesło, a
mnie posadził na swoich kolanach. Przejechałam mu palcem po ustach
po czym pocałowałam go z uśmiechem.
-
Już się liżą. Ja pierdole! - usłyszeliśmy głos któregoś z
chłopaków.
-
Ty tak nie pierdol, bo rodziny nie wykarmisz - zgasił go Alan i
wrócił do całowania mnie. Po chwili przerwał i szepnął: - A jak
nasze maleństwo?
-
Ciii, dobrze. Pozdrawia cię.
-
Pocałowałbym je, ale pewnie nie mogę.
Pokręciłam
głową przecząco mówiąc, że nie tutaj. Od razu się podniósł
wychodząc na korytarz. Posadził mnie na parapecie i kładąc mi
ręce na brzuchu, pocałował. Złączyłam ręce na jego szyi
przyciskając go do siebie.
-
Alan, Marta do klasy. Zachowujcie się chociaż dzisiaj -
usłyszeliśmy głos nauczyciela historii.
-
Dobrze, psorze - odpowiedział Alan.
Schylił
się i dał mi szybkiego całusa w brzuch. Roześmiałam się
zeskakując z parapetu. Wróciliśmy do jego klasy. Wolałam uczniów
drugich klas niż z mojego rocznika. Siedziałam na kolanach Alana
rozmawiając z jego kolegami i jedząc ciastka. Po kilku godzinach
wszystko dobiegało końca. Wróciłam do swojej klasy i pomogłam w
sprzątaniu. Wychowawczyni na odchodne zapytała jak się czuję po
czym życzyła wszystkim wesołych świąt i udanego sylwestra. Na
korytarzu czekał Alan.
-
Mama po ciebie przyjedzie? - zapytał.
-
Myślałam, że ty mnie odprowadzisz...
-
Oczywiście!
Poszliśmy
jeszcze na szarlotkę do kawiarni po czym spacerem wracaliśmy do
mnie. Zaczął padać śnieg co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Mijający nas ludzie patrzyli na nas. Faktycznie nasze wygłupy i
taniec jakbyśmy tańczyli to wolnej muzyki, mogły wyglądać jak
zachowanie wypuszczonych z psychiatryka. Będąc przed moim domem
pożegnałam się z chłopakiem długim całusem. Po kilku minutach
weszłam do domu i ucieszyłam się widząc moich dziadków.
Przytuliłam ich mówiąc, że tęskniłam. Poszłam się przebrać i
zeszłam na dół. Moja babcia zachwycała się mną, że zmieniłam
się i jestem dorosłą kobietą. Miałam ochotę powiedzieć, że
jestem w ciąży. Jednak bałam się ich reakcji. Z czasem sami się
dowiedzą.
Rozpakowałam
prezent, który dostałam. Moja mama twierdziła, że powinnam
poczekać do świąt, ale teściowa zganiła ją mówiąc, że to
prezent na teraz. Z radością wyciągnęłam komplet farb do
malowania na płótnie i kilka sztuk płótna. Podziękowałam za
udany prezent.
Po
południu moja mama wraz z moją babcią wzięła się za
przygotowywanie pierwszych potraw wigilijnych. Ja oglądałam
telewizję z dziadkiem. Raczej on oglądał, a ja błąkałam się po
czeluściach internetu. Monika dodała zdjęcia z wigilii na
facebooka więc zaczęłam jej komentować. Po jakimś czasie
usiadłam przy stole i zabrałam się za szkicowanie rysunku dla
Amandy i Roksany. Dziewczyny często chwaliły moje prace więc
powinno im się spodobać. Moją pracę przerwała moja mama mówiąc,
że powinnam coś zjeść. Moja babcia pytała czy jestem chora, ale
od razu odpowiedziałam, że nie. Spojrzałam na moją rodzicielkę,
a ta posłała mi uśmiech. Prędko zjadłam i wróciłam do
rysowania. Ciągle przerywał mi Alan pisząc SMSy. Wieczorem
rozmawialiśmy na Skype. Mama chłopaka pytała o moje samopoczucie.
Podziękowałam i odpowiedziałam, że wszystko jest w porządku.
Alan pytał o dokładną datę mojego badania.
-
Oj no jakoś w styczniu! Nie chce mi się sprawdzać.
-
Jeśli wtedy był dziesiąty tydzień...
-
Końcówka!
-
Dobra, jedenasty.... to wtedy... a w piętnastym...
-
Co ty obliczasz?
-
Bo podobno w piętnastym tygodniu przy dobrym ułożeniu można
dowiedzieć się płci!
-
Boże... - westchnęłam robiąc facepalm.
-
No co? Jestem ciekawy.
-
Wyłącz te Google. To i tak będzie dziewczynka.
-
Moja mama twierdzi, że nie powinniśmy się napalać, bo potem
możemy się rozczarować.
-
Moja mówiła to samo.
Po
jedenastej poszłam pod prysznic. Stojąc w samych bokserkach i
podwiniętej podkoszulce, patrzyłam na swój brzuch. Zrobiłam sobie
zdjęcie w lustrze, by mieć co porównywać. Przyłożyłam śpioszki
kupione przez Alana do swojego brzucha.
-
Ładne, prawda? W tym spędzisz swoją pierwszą noc w domku. Buziak
od mamy - pocałowałam palca po czym przyłożyłam go do ciała.
Rozebrałam
się i wzięłam szybki prysznic. Potem dokończyłam wieczorną
toaletę i wróciłam do swojego pokoju. Leżąc w łóżku słuchałam
muzyki i czytałam książkę będącą kontynuacją powieści, która
mnie wciągnęła.
-------
Jesteście
cudni i w ogóle! Kocham Was wszystkich :D
Dziękuję
za te 4300 wejść! Nie wiecie ile wyświetlenia czy komentarze
znaczą dla blogera. A dla pisarza już w ogóle! *-*
Super! Nie mogę się doczekać następnej części <3 :*
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńPisz, bo już się nie mogę doczekać :) Gabu
OdpowiedzUsuńNiesamowite.
OdpowiedzUsuńChce już 9 część <3
OdpowiedzUsuńjakie słodkie
OdpowiedzUsuńcudo! uwielbiam!/S
OdpowiedzUsuńmam pytanie. Ile lat ma Marta i Alan ? :)
OdpowiedzUsuńSuper dawaj 9 część oki :) <3 :*
OdpowiedzUsuńMy też Cię kochamy :D hahaha <3
OdpowiedzUsuńAaa wspaniałe <3 Czekam na kolejną <3
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejna ? :* fajnie ^^
OdpowiedzUsuńKocham to :P Czekam na kolejną <3
OdpowiedzUsuńBoże, piękne. Nie mogę się już doczekać następnej części! :3 <3 *.*
OdpowiedzUsuńkiedy następna część?
OdpowiedzUsuń