czwartek, 1 maja 2014

Część 15.

Przegadałyśmy pół nocy po czym postanowiłyśmy się położyć. Aneta od razu wpakowała się na moje łóżko stwierdzając, że śpi ze mną. Monika była zawiedziona, że tym razem to ona śpi na materacu. Zaoferowałam jej odstąpienie mojego miejsca, ale Aneta od razu odpowiedziała, że ja tam muszę spać. Uśmiechnęłam się patrząc na nią. Po kilku minutach doszłyśmy do porozumienia. Monia przekonała się do materaca, a my leżałyśmy na moim łóżku.
Rano obudziła nas Monika przepatrując moją szafę. Wyciągnęła wiele ubrań, których nie miała zamiaru włożyć z powrotem tam, gdzie ich miejsce. Usiadłam na łóżku i poczułam jak kręci mi się w głowie. Poczułam charakterystyczny smak w ustach i pobiegłam do łazienki. Teraz na pewno wszystko się wyda. Wymiotując usłyszałam zdanie wypowiedziane czułym głosem należącym do mojej przyjaciółki:
- Biedna - poczułam jak zbiera mi włosy, by nie zabrudziły się.
Ogarnęłam się i wstałam, by umyć zęby. Spojrzałam na moją przyjaciółkę w odbiciu lustra. Posłała mi uśmiech. W tej samej chwili weszła Monika pytając co mi.
- Chyba się zatruła - skłamała Aneta.
Chwilę później ubierałyśmy się i schodziłyśmy na dół, by zjeść śniadanie. Ja nie mogłam niczego przełknąć, ale musiałam się zmusić, by nic się nie wydało. Po dwunastej zostałam sama, bo dziewczyny musiały wracać do siebie. Byłam nawet szczęśliwa, bo chciałam zostać sama. Źle się czułam i jedyne czego pragnęłam to zakopanie się w łóżku i oglądanie filmów. Zrobiłam sobie gorącą czekoladę i włączyłam sobie komedię romantyczną. W pewnym momencie zadzwonił Alan. Zatrzymałam film i odebrałam mówiąc:
- Hej.
- Hej, słońce. Jak się czujesz?
- Normalnie.
- Coś się stało? Co jest?
- Smutno mi - szepnęłam.
- Zaraz będę. Rafaello czy Toffifee?
- Nic.
- Wezmę to i to. Daj mi kwadrans.
Rozłączyłam się i biorąc kolejny łyk gorącego napoju, kontynuowałam oglądanie filmu. Jakiś czas później usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się wychodzić spod ciepłego koca, ale musiałam otworzyć. Źle się czułam więc nie miałam sił ani ochoty, by okazywać Alanowi jak bardzo cieszy mnie jego widok. Bez słowa przytulił mnie po zdjęciu kurtki. Poczułam jak ściska mnie w gardle. Czułam się jakoś pusto i samotnie. Poszliśmy do mnie i usiadłam się na łóżku przykrywając kocem. Po kilku sekundach w moich ustach czułam karmelowy smak przekąski. Alan położył się obok mówiąc, że mam się uśmiechnąć.
- Nie chcę - mruknęłam.
- Mamusia jest smutna - szepnął przykładając głową do mojego brzucha.
- Oj, Alan.
- Ona też jest smutna - spojrzał mi w oczy. - Przez ciebie. Musisz się uśmiechnąć!
Nie odpowiedziałam nic. Włożyłam kolejne puste kalorie do ust. Cukier zawsze poprawiał mi humor.
- Dobra, nie to nie -  powiedział chłopak biorąc mojego laptopa i włączając Youtube.
Po chwili na ekranie pojawił się filmik z Austinem Mahone. Zawsze je oglądam, gdy mam gorsze dni. Jednak tym razem nie chciałam. Wszystko mnie bolało i czułam senność. Położyłam się tyłem do Alana i naciągnęłam na siebie koc.
- Co jest, kochanie? - zapytał chłopak przytulając mnie. - Robię coś nie tak?
Pokręciłam głową przecząco.
- Coś się boli? - usłyszałam kolejne pytanie.
- Brzuch- szepnęłam. - I plecy.
Poczułam jego ciepłą dłoń pod swoim ubraniem. Delikatnie jeździł mi palcami po kręgosłupie. Po chwili zaczął masować okolice krzyża.
- Tutaj?
- Mhmm, idealnie.
Nie chciałam pytać skąd wie gdzie boli podczas ciąży, bo jestem pewna, że przeczytał już ileś książek. Czułam błogą ulgę. Został jedynie brzuch, który bolał jakbym miała dostać okres. Jednak wiedziałam, że nie mogę wziąć żadnych tabletek.
- Lepiej? - zapytał po chwili.
- Brzuch mnie boli.
- Myślę, że powinniśmy pojechać do szpitala. Co jeśli to coś...
- Przestań, Alan. Przytul mnie.
Przytulił mnie mocno wsuwając mi ręce pod koszulkę. Okrężnymi ruchami masował mi brzuch, a ja czułam jak moje powieki stają się cięższe. Jednak musiałam zmienić pozycję. Odwróciłam się w stronę nastolatka i położyłam się na jego klatkę piersiową, która unosiła się w wyniku spokojnych oddechów. Było mi ciepło, moje nozdrza wypełniał zapach perfum Alana i na dodatek chłopak trzymał mnie w swoich ramionach - idealnie. Nagle znikąd nadszedł sen. Kiedy się obudziłam, byłam zdezorientowana. Mój mózg potrzebował kilku minut, by zacząć normalnie funkcjonować. Cieszyłam się, że Alan wciąż przy mnie jest. Wyciągnęłam się łącząc swoje nogi z nogami chłopaka.
- Jak się czujesz? - zapytał całując mnie w czoło. - Lepiej?
Pokiwałam głową z uśmiechem. Chwyciłam Toffifee na co usłyszałam, że powinnam zjeść coś normalnego, a nie ciągle jem słodycze.
- Ugotujemy coś razem? - zaproponował.
- Zaraz.
Chłopak świetnie gotował, a ja uwielbiałam to z nim robić. Chociaż zawsze kończyło się na tym, że ja siedziałam na szafce i zagadywałam go, a on przyrządzał potrawę. Po chwili sama zaczęłam czuć głód. Zeszliśmy na dół zastanawiając się co robimy.
- Zapiekanki! - powiedziałam z uśmiechem.
- Jeśli chcesz to będą zapiekanki.
Niestety okazało się, że nie ma kilku odpowiednich produktów więc albo musieliśmy wymyślić coś innego, albo iść do sklepu. Spojrzałam smutno na chłopaka, który zaproponował zamówienie pizzy.
- Dobra, pójdę do sklepu - powiedział widząc moją zawiedzioną minę.
- Idę z tobą!
- Zostań, zimno jest.
- Oj, Alan, ja nie umieram...
- To ubierz chociaż jakąś bluzę - poprosił widząc, że wciągam kurtkę na koszulkę.
Mrucząc pod nosem, że przesadza, poszłam do siebie. Chwyciłam szarą bluzę wiszącą na krześle i chwilę później szliśmy do pobliskiego sklepu. Wcale nie było tak zimno. Dzieci korzystały z wolnego czasu i lepiły bałwany albo jeździły na sankach.
- Ja z naszą córeczką też będę jeździć na sankach - szepnął Alan obejmując mnie.
- O ile się nie rozejdziemy i nie będziesz miał dwóch weekendów w miesiącu - powiedziałam nie patrząc na niego. Ze wszystkich sił próbowałam powstrzymać śmiech.
- Co?!
- Co się tak dziwisz? Życie, skarbie.
- Nie mów tak! Nie masz prawa!
Spojrzałam na niego z uśmiechem. Miał wkurzony wyraz twarzy. Chyba trochę przesadziłam.
- Oj, przepraszam, Alan. To taki żart.
- Żart powinien być śmieszny - mruknął patrząc przed siebie.
- Ej, co jest? - zapytałam stając przed nim. - Żartowałam, okey? Przecież mamy być rodziną, prawda? Ślub i te sprawy.
- Jeśli się nie rozejdziemy, prawda?
- Rzucasz mnie?
- Chyba ty mnie.
- Co ty pieprzysz? Ja cię kocham, ale widocznie masz to gdzieś.
Odwróciłam się i ruszyłam w dalszą drogę.
- Ja ciebie też! - powiedział Alan. - Kochanie, proszę! Zaczekaj!
Poczułam jak twarda śnieżka rozbija się o moje plecy. Zdenerwowana przystanęłam i spojrzałam na rozbawionego chłopaka, który jakby nic się nie stało podszedł do mnie.
- Oj, przepraszam, tak? Zgoda? - zapytał.
Zebrałam zimny, biały puch z pobliskiego płotka i sypnęłam nim w twarz chłopaka mówiąc, że nie. Podniósł mnie mówiąc, że muszę za to umrzeć. Roześmiałam się obejmując go za szyję. Pocałowałam go i przeprosiłam za mój żart przyznając, że był głupi. Chłopak również prosił mnie o wybaczenie mówiąc, że pragnie ożenić się ze mną i mieć rodzinę. Kupiliśmy w sklepie co mieliśmy kupić i prędko wróciliśmy do domu. Podczas przygotowywania posiłku było dużo śmiechu i zabawy. Tak samo jak przy jedzeniu. Wspólne karmienie i wygłupy cofnęły nas do początku związku. Jesteśmy chyba jedyną parą, która mimo iż jest ze sobą prawie dwa lata, nadal jest zakochana w sobie po uszy.
Kiedy Alan zmywał naczynia, do domu weszła moja mama. Przywitała się z nami i zapytała dlaczego go wykorzystuję skoro on jest tu gościem:
- Z dwóch, prostych powodów. To on chciał gotować i to on zrobił mi dziecko. Proste, nie?
- Marta! - zganiła mnie.
- Jeśli to nie wystarcza to mam trzeci powód: zdenerwował mnie dziś.
- Ty mnie też! - odpowiedział chłopak ochlapując mnie wodą.
Po chwili leżeliśmy w moim pokoju. Nastolatek znowu był moją poduszką. Uwielbiałam jego lekko umięśnione ciało, delikatną skórę i ubrania pachnące świetnymi perfumami.
- Zostaniesz u mnie na noc? - zapytałam.
- Nie wiem.
- Kiedyś często zostawałeś, a teraz wcale - powiedziałam z wyrzutem.
- Nie wiem czy twoi rodzice się zgodzą.
- Dziecka raczej sobie nie zrobimy - zażartowałam. - Zresztą jakoś nie mam ochoty na… wiesz…
- Na seks? Nie pociągam cię juz?
- Nie o to chodzi! Jakoś tak… nie wiem… A ty chcesz? Bo jeśli chcesz to… wiesz.. - podsunęłam mu koszulkę do góry w celu zdjęcia jej.
- Oj, przestań - przytulił mnie. - Seks to nie wszystko. Kocham cię.
- Ja ciebie też, wiesz?
- Ciekawe co ona myśli, nie? - powiedział kładąc mi rękę na brzuchu. - Kiedy będzie się ruszać?
- Nie wiem. Pewnie za kilka tygodni.
- Nie mogę się doczekać.
Postanowiliśmy obejrzeć film w internecie. Głównie bohaterowie mimo wielu przeciwności w końcu byli razem. Wszystko działo się w okolicach Bożego Narodzenia co przypomniało mi jak Alan był u mnie na obiedzie, a potem ja u niego. Ten czas jest taki magiczny. Śnieg, choinka i ta cała atmosfera.
- Alan… pójdziemy na spacer? - zaproponowałam.
- Na spacer?!
- Mhmm. Jak kiedyś.
- Ale jest zimno.
- Ubiorę się ciepło. Idziemy?
Chłopak wybrał mi ubrania, które mam założyć. Wyśmiałam go kiedy podał mi bluzkę i grubą, czarną bluzę. Jednak to był jedyny warunek, żebyśmy w ogóle wyszli.  Nie chciałam przyznawać mu racji, ale cieszyłam się, że ubrałam to, co mi kazał. Po wyjściu z domu moje policzki od razu zaczęły szczypać od mrozu. Złapałam Alana za rękę na co usłyszałam jego bulwers:
- Gdzie masz rękawiczki?!
Mruknęłam pod nosem imię Najwyższego i sięgnęłam do kieszeni. Założyłam kolorowe rękawiczki, które kupiła mi Amanda. Idąc zaśnieżonym chodnikiem rozmawiałam z Alanem. Pytał czy będę się starać o nauczanie w domu czy będę chodzić do szkoły.
- Wstydzę się trochę więc nie wiem..
- Wstydzisz się ciąży?
- W końcu to wpadka, nie?
- A co jeśli ci powiem, że specjalnie się nie zabezpieczyłem? Będziesz się wstydzić chodzić z nią na spacery?
Poczułam wstyd. On miał rację. Przecież to dziecko powstało z miłości i w takim uczuciu je wychowamy. Przystanęłam i pocałowałam chłopaka mówiąc, że razem z naszym maleństwem będę chodzić do szkoły.
- Wyrośnie geniusz! - zażartował.
Roześmiałam się zarzucając mu ręce na szyję. Po jakimś czasie byliśmy przed McDonaldem.
- Idziemy? - zaproponowałam.
- A możesz? Bo wiesz, ta chemia i w ogóle.
- Oj przestań! Według ciebie powinnam jeść tylko sałatę i tabletki, co?
Bez słowa pociągnął mnie do środka. Było naprawdę dużo osób. Złożyliśmy zamówienie i zajęliśmy jeden z nielicznych wolnych stolików. Jedząc frytki obserwowałam pary, które z czułością patrzyły sobie w oczy. Ja z Alanem również tutaj się spotykałam. Potem jak zostaliśmy parą to chłopak zaczął zabierać mnie do restauracji. Gdy byłam tam po raz pierwszy, dziwnie się czułam. Otaczali nas sami dorośli, eleganccy ludzie. Jednak da się przywyknąć.
Po trzydziestu minutach szliśmy na przystanek autobusowy. Podczas drogi do mojego domu, nastolatek poinformował swoich rodziców, że zostaje u mnie na noc. Byłam pewna, że nikt nie będzie miał nic przeciwko. Wieczorem graliśmy w gry na konsoli. Cieszyłam się, że ciągle wygrywam mimo iż wiedziałam, że Alan z łatwością mógłby mnie pokonać.

------
WOW! Dobiliśmy do 10 000 wyświetleń! Trzeba to opić! Coś proponujecie?
Pamiętajcie o komentarzach, bo wtedy notki będą dłuższe! Tak jak ta :D
Nowa notka tutaj ----> SAME LOVE
A pytania i zażalenia tutaj ---> ASK ME

17 komentarzy:

  1. genialnee ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. pisz dalej : ))

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialna część :D ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Wciągnęło mnie :3 Przyznaję, że nie lubię czytać, ale to mnie akurat wciągnęło :)
    Jutro zacznę czytać od początku :) Podoba mi się ;)
    http://lkgirlwithapassion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurde <3 Ale fajna część <3 Nie no genialne <3 Świetne i wspaniałe ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na dalsze wydarzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju, czekam na dalszą część. Świetna!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero dzisiaj jestem przy komputerze, i muszę stwierdzić że taki fantastyczny rozdział poprawia humor!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne!!!
    Czekam na dalszą część :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję że to piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Z niecierpliwością czekam na następną :))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku <3
    Wciąga <3
    Dodasz kolejną dziś ? :)

    OdpowiedzUsuń