środa, 11 czerwca 2014

Część 24.



Rano zostałam obudzona całusem i zapachem naleśników. Uśmiechnęłam się do chłopaka, który przywitał mnie mówiąc:

- Dzień dobry, kochanie. Jak się czujesz?

- Jestem głodna.

Wspólnie zjedliśmy naleśniki w kształcie serduszek i truskawki. Nie wiedziałam skąd chłopak miał te owoce skoro nie był teraz sezon, ale nie zaprzątałam

sobie tym głowy, bo byłam zbyt zachwycona posiłkiem. Potem poszłam pod prysznic. Odświeżona zeszłam na dół gdzie nastolatek sprzątał kuchnię po porannym gotowaniu. Wytarł ręce w papierowy ręcznik i przytulił mnie pytając o plany na dzisiaj.

- Nieważne gdzie i co będziemy robić. Ważne, że spędzimy cały dzień razem. A nie masz dzisiaj prawka?

- Nie, zostały mi jeszcze trzy godziny jazdy i za tydzień mam egzamin.

Pocałowałam go mówiąc, że jestem pewna jego wiedzy i wiem, że zda egzamin. Naszą chwilę namiętności przerwał telefon chłopaka. Alan wyjął komórkę i odebrał połączenie. Stałam i przysłuchiwałam się jego rozmowie, z której nic jednak nie udało mi się zrozumieć.

- Jasne, że się nim zajmę! Nie ma sprawy! To kiedy będziecie?

Kiedy się rozłączył, z podekscytowaniem opowiadał mi o rozmowie z ciocią.

- Mają jakieś sprawy do załatwienia i pytali czy zajmiemy się Bartusiem. Zgodziłem się, bo w końcu musimy nabierać wprawy, nie? - zapytał obejmując mnie i wsuwając mi rękę pod koszulkę.

Pół godziny później dzwonek do drzwi obwieścił nam nadejście gości. Mama Bartusia tłumaczyła nam co jest w granatowej torbie i jak powinniśmy zachowywać się, gdy chłopiec będzie płakał albo marudził.

- Możemy iść z nim na spacer? - zapytał Alan.

- Oczywiście.

Po chwili zostaliśmy sami. Usiadłam z chłopcem na kanapie i zdjęłam mu kurteczkę. Spojrzał na mnie oddając mi gryzaczek. Alan podszedł i ukucnął przed nami. Dziecko roześmiało się, gdy nastolatek zrobił głupią minę. Zaczęliśmy zabawiać go, bo obawialiśmy się, że zacznie płakać. Nastolatek świetnie sprawował się jako niańka i wiedziałam, że nasza córeczka będzie miała najlepszego ojca pod słońcem. Przed południem poszliśmy z Bartusiem na spacer. Alan prowadząc wózek mówił, że niedługo będziemy chodzić tak z naszą córeczką. Po raz kolejny poczułam jak bardzo kocham nasze maleństwo.
Chłopiec siedział w wózku bawiąc się kostką z plastikowymi kulkami w środku, które z każdym ruchem uderzały o ściankę wydając grzechoczący odgłos. W końcu wyrzucił zabawkę krzycząc. Podniosłam grzechotkę i podałam mu ją, całując go w różowe policzki. Wyciągnął do mnie rączki. Nie chciałam wyjmować go z wózka, bo wydawało mi się bardzo zimno, a tak przynajmniej grzał go kocyk. Jednak dziecko nie poddawało się i zmusiło nas do wzięcia go na ręce. Alan zatrzymał się.

- Ty mała wredoto - powiedział z uśmiechem odpinając okrycie na nóżki.

Wyciągnął chłopca, który uśmiechnął się wypluwając smoczek. Idąc aleją w parku, rozmawialiśmy o różnych głupotach. Śmialiśmy się wspominając różne sytuacje. Prowadziłam wózek, a Alan niósł Bartusia, który ciągle mówił coś pod nosem wskazując na różne rzeczy. Zaczął piszczeć widząc psa, a  my mieliśmy ochotę wybuchnąć śmiechem. W pewnej chwili wpadliśmy na Monikę i Mikołaja. Przywitali się z nami, a moja przyjaciółka śmiała się z nas nazywając nas rodzicami.

- Praktyka? - powiedziała z ironią.

- Mhm - posłałam jej uśmiech.

Bartuś wyciągnął do mnie ręce, piszcząc. Chciałam go wziąć, ale Alan powiedział, że nie powinnam dźwigać.

- Oj daj mi go!

Wzięłam chłopca i usiadłam na pobliskiej ławce. Monika zajęła miejsce obok mnie i zaczęła zaczepiać dziecko, które głośno się śmiało. Po chwili pożegnała się z nami i poszła z Mikołajem w dalszą drogę. Alan przytulił mnie i niemowlę, mówiąc:

- Kocham cię. Idziemy na coś słodkiego?

Pokiwałam głową i włożyłam Bartka do wózka. Przypięłam go pasami, okryłam kocykiem i znowu dałam mu całusa. Ładnie pachniał i mogłam całować go i tulić cały czas. Nie często miałam do czynienia z małymi dziećmi, bo jedynym młodym człowieczkiem w mojej rodzinie była Majka. Siedząc w kawiarni trzymałam na kolanach Bartusia, który znowu wkładał łyżeczkę do ust. Nie wiedziałam czy mogę dawać mu słodycze więc odpychałam jego malutką rączkę od mojego sernika.

- Chyba musimy go nakarmić - powiedział Alan pijąc karmelowe Latte.

Czterdzieści minut później wchodziliśmy do domu. Wyjęłam chłopca z wózka i zdjęłam mu błękitny kombinezon.

- Kochanie… mam dla ciebie niespodziankę - powiedziałam czując nieprzyjemny zapach.

- Jaką?

Przytknęłam dziecko do twarzy chłopaka śmiejąc się.

- Jesteś okropna! - stwierdził nastolatek krzywiąc się. - Przewiń go, a ja przygotuję mu jedzenie.

- Dlaczego ja?! Ja też mogę przygotować mu papkę ze słoiczka.

- Okey, to najpierw go przewiniemy, a potem karmimy. Razem. Okey?

Pokiwałam głową i wzięłam dziecko od mojego chłopaka. W wyprostowanych ramionach niosłam je do salonu. Bartusiowi podobało się nasze zachowanie, bo ciągle się śmiał wkładając dłoń do ust. Położyłam go na kanapie i delikatnie zdjęłam jeansy. Jego rajstopki były mokre, a woń, która wcześniej nie była zbyt przyjemna, teraz była pięć razy gorsza.

- Twoja kolej - powiedziałam do Alana.

Podał mi mokre chusteczki i pampersa po czym z wykrzywioną miną zdjął dziecku pieluchę. Pomogłam mu przewinąć je, bo nie radził sobie zbyt dobrze. Zwłaszcza, że Bartuś zaczął siadać, a zmuszony do leżenia, kopał nas. Dla mnie nie było to takie trudne.

- I gotowe - powiedziałam podnosząc niemowlę.

- Pięknie, mamusiu - nastolatek pocałował mnie.

- Wynieś to - wskazałam na brudną pieluchę.

Chwyciłam słoiczek z zupką i zieloną, plastikową łyżeczkę. Zagadywałam Bartusia, by ładnie zjadł. Jednak on uważał, że zabieranie mi łyżki i wymachiwanie nią, brudząc mnie przy okazji, jest świetną zabawą. Alan stało party o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma i śmiał się ze mnie mówiąc, że dobrze mi idzie. Kiedy moje spodnie i bluzka miały wiele brudnych plam, nie wytrzymałam i powiedziałam wstając:

- Zamknij się i sam go nakarm - oddałam mu dziecko i usiadłam na krześle przy stole.

Obserwowałam jak nastolatek sam prowadzi brudną wojnę z niemowlakiem. W końcu zrezygnowany powiedział:

- To bądź głodny, potworze!

Wytarł mu buzię i posadził na podłodze. Podeszłam do niego i podałam mu zabawkę. Dziecko było markotne i rzucało zabawkami. Położyłam się z nim na kanapie i przykryłam kocykiem. Chłopiec mówił coś pod nosem bawiąc się moim dużym serduszkiem, które wisiało na mojej szyi. Alan kucał za mną i ciągle szeptał jak bardzo mnie kocha. W pewnej chwili wstał i wrócił z aparatem. Denerwował mnie robiąc zdjęcia. Bartuś zauważył nowy sprzęt i zaciekawiony, zaczął piszczeć, by mu go dać.

- Idź stąd! - warknęłam. - Daj mu spać.

Położyłam dziecko z powrotem obok siebie i przykryłam kocykiem z Kubusiem Puchatkiem. Przyłożyłam usta do jego główki i poczułam zapach kremu i chusteczek, którymi wycierał sobie twarz, gdy go przewijałam. Czułam dumę kiedy się uspokoił i zaczął usypiać. Jednak sielanka nie trwała długo i dziecko znowu było obudzone. Tym razem przez dzwonek do drzwi. Alan poszedł otworzyć, a ja zdenerwowana podniosłam dziecko, które zaczęło płakać. Do salonu weszła Amanda i przywitała się ze mną całusem w policzek.

- Przyjechałam zobaczyć czy jesteście grzeczni. Zresztą do czego to doszło, żebym musiała używać dzwonka w rodzinnym domu?!

- Przecież masz klucze.

- Ale zapomniałam. Cześć grubasku mój - powiedziała pieszczotliwie, łaskocząc Bartka.

- Denerwujecie mnie.

Chwyciłam kocyk i poszłam z dzieckiem na górę. Przez ponad pół godziny próbuję go uśpić, a oni nie potrafią tego docenić! Niemowlak płakał leżąc na łóżku, a do mnie po raz pierwszy dotarło, że dzieci nie są tylko od zabawy czy tulenia, ale też śmierdzą i ciągle płaczą.

Po jakimś czasie dołączył do nas Alan. Położył się za mną i gładząc mnie po
brzuchu, szeptał, że nie mogę się denerwować, a rola matki idzie mi naprawdę dobrze. Oboje zeszliśmy na dół i zamówiliśmy sobie pizzę. Po szesnastej po Bartusia przyjechała jego mama. Pytała jak sobie radziliśmy i czy jej synek był grzeczny.

- Jak aniołek! - powiedziałam z uśmiechem.

Byłam padnięta i cieszyłam się leżąc na kanapie przytulona do mojego chłopaka. Po chwili byłam w krainie snu. Obudziłam się wieczorem. Byłam zdezorientowana i czułam wstyd, że zasnęłam. Alan widząc, że wreszcie wstała, zatrzymał grę na XBOXie i podszedł do mnie.

- Jak się spało? - zapytał.

- Ale wstyd - mruknęłam.

- Wcale, że nie. Głodna?

Pokiwałam głową i wstałam idąc za nim do kuchni. Przygotowując kolację, odebrałam połączenie od mamy. Kobieta pytała jak się czuję i jak mija nam weekend.

- Brałaś witaminy?

- Tak, mamo! Umiem o siebie zadbać!

Pożegnałam się z nią i pomogłam chłopakowi. Po zjedzeniu posiłku, graliśmy na konsoli.  Byłam rozleniwiona i podobała mi się wizja leżenia na kanapie z padem w ręce. Po remisie zrobiliśmy sobie seans filmowy, który zakończył się po trzeciej w nocy. Szybko się odświeżyliśmy i leżeliśmy w łóżku całując się. Nie chciało mi się spać więc chwyciłam podręcznik dla początkujących ojców i zaczęłam czytać. Wszystko wydawało mi się bzdurą, ale Alan twierdził, że wszystkie opisane zachowania pasują do opisu mojej osoby. Chciałam się obrazić, ale wyprzedził mnie poprzez pocałunek, któremu zawsze ulegałam.

--------
Komentować, komentować! Postanowiłam, że notki będą pojawiać się w środu i soboty (ktoś mi taki pomysł podsunął - dziękuję!) +/- 1 dzień :D

Pamiętacie jak mówiłam o petcyji? Na początku był to żart, ale teraz podpisywać i rozsyłać do znajomych. Niech podpiszą nawet jeśli nigdy nie czytali nic mojego ----> PODPISZ PETYCJĘ! 

Zapraszam do polubienia fp, a już jutro zmienię ustawienia i będziecie mogli "lajknąć" jednym kliknięciem, bo będzie przycisk na blogu! *-* -----> LIKE MY FP! 

Zapraszam na drugiego bloga ----> SAME LOVE! <3 

A tutaj pytanka ----> ASK ME HERE!                                                                                      

17 komentarzy:

  1. Wspaniałe jejku *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny blog, naprawdę bardzo mi się podoba, a zdjęcia przepiękne ;) Zapraszam do mnie: http://noeemi-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarąbiste.
    Delena-love-always-forever. blogspot. com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne!! :) Super pomysł z tymi zdjeciami :) <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prostu lepiej niż Meyer hehehe

    OdpowiedzUsuń
  6. Super. Każda część tp kolejna dawka emocji ^^ :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Superrrr. kiedy next ?!

    OdpowiedzUsuń
  8. Też chciałabym czasem, zostać obudzona całusem i zapachem naleśników, no cóż, nieraz bywa inaczej ;)
    Pozdrawiam :) adaszwarc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Też bym chciała zjesc takie nalesniki *__*

    http://feelingsdonotplay.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! Czekam na nową część i zapraszam do siebie: http://hope-for-better-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeeeejku <3 Ale świetne :3
    Dodaj kolejne proszeee :*

    OdpowiedzUsuń