piątek, 23 stycznia 2015

Część 48.

- Tęsknię za Martą, mamo - szepnąłem nie odwracając się. Znów poczułem charakterystyczny ścisk w gardle, który sygnalizował nadejście łez.
- Wiem, Alan. Wiem - przytuliła mnie, a ja się rozpłakałem. Czułem się jak ciota, ale miałem to gdzieś.
- Dlaczego ona umarła?
Kobieta zaczęła wyjaśniać mi wszystko z medycznego punktu widzenia. Jednak mi nie chodziło o to. W sumie sam nie wiedziałem po co zadałem to pytanie.
- Dlaczego Pola nie może zamieszkać ze mną? - zapytałem.
- Rozmawialiśmy o tym. Tak będzie lepiej. Ale będziesz mógł ją odwiedzać kiedy tylko zechcesz. Nawet codziennie. A potem, gdy podrośnie będziemy zabierać ją na weekendy.
- Stracę najważniejsze momenty jej życia!
- Nieprawda. Będziemy często do niej jeździć.
Nie odzywałem się już. Jak ona to sobie wyobraża? Przecież nie będę mógł każdego dnia tam spędzać. To nie jest mój dom. Nie wypada tak się wpraszać. Ale z drugiej strony tam mieszka moja córka. Czyli mam jakieś prawo.
- Zamówimy pizzę? - głos mojej rodzicielki przerwał moje rozmyślania.
Pokręciłem głową. Nie byłem głodny. Chciałem przespać godziny dzielące mnie od jutrzejszego poranka.
- Chcę spać - powiedziałem tym samym dając mojej mamie do zrozumienia, że ma opuścić mój pokój.
Kobieta pocałowała mnie w czoło i wyszła. Naciągnąłem na siebie kołdrę i zamknąłem oczy. Nie chciało mi się spać, ale nie miałem sił na robienie czegokolwiek innego. Chciałem, by czas szybciej minął. Wstałem i podszedłem do szafy gdzie trzymałem mój tajemniczy kartonik. Wyjąłem kolorowe pudełko i zdjąłem wieczko. Moim oczom ukazały się różne pierdółki i kilka zdjęć. Wszystko to kojarzyło mi się z Martą. Położyłem się na łóżku wkładając słuchawki w uszy. Słuchając muzyki przeglądałem fotografie, na których byłem z moją dziewczyną. Widząc ją w ciąży poczułem jak wilgotnieją mi oczy. Wstałem i z szafy wyjąłem jej bluzę, którą kiedyś dostałem. Leżąc na łóżku wtuliłem twarz w ubranie, by poczuć zapach za którym tęskniłem. Patrząc na zdjęcie pozwoliłem emocjom na ujście. W końcu udało mi się zasnąć. Jednak sen był błędem. Obudziłem się po pierwszej w nocy i czułem się wyspany. Było mi gorąco i miałem pustynię w ustach. Rozejrzałem się po pokoju, który pogrążony był w ciemności. Poleżałem chwilę, by mózg zaczął funkcjonować normalnie po czym poszedłem pod prysznic. Po wieczornej toalecie zszedłem na dół. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem sok pomarańczowy. Nalałem do szklanki i napiłem się. Był świeży co wywołało uśmiech na mojej twarzy, bo uwielbiam ten smak. Dolałem sobie soku, chwyciłem tabliczkę czekolady i wróciłem do siebie. Nie chciałem włączać komputera. Położyłem się na łóżku włączając telewizor. Mój pokój wypełnił się dźwiękami piosenki Pitbulla nadawanej przez najpopularniejszą stację muzyczną. Przełączyłem na inny kanał. Miałem nadzieję, że film zajmie mi myśli i pozwoli zapomnieć o Marcie. Jednak tak się nie stało. Po pół godzinie wyszedłem na balkon. Było chłodno jak na początek czerwca. Ogród pogrążony był w ciemnościach. Postanowiłem iść na spacer mając nadzieję, że po tym nie będę miał problemów ze snem. Ubrałem się i zszedłem na doł. Musiałem zachowywać się cicho, bo moi rodzice nie spali. Zdradzało to światło laptopa, które widoczne było przez drzwi ich sypialni. Będąc przed domem wziąłem głęboki oddech. Po zrobieniu pierwszego kroku przekląłem pod nosem, bo lampy z czujnikiem ruchu rozświetliły cały najbliższy teren. Prędko pobiegłem do bramy i opuściłem posesję. Spacerowałem słuchając muzyki i myśląc o wszystkim. Nie chciałem, by Pola mieszkała w domu Marty. Wolałem żeby była ze mną. Przetrzymam do wakacji i ją zabiorę. Jednak przed tym muszę zarejestrować w urzędzie. Muszę być w polu 'ojciec'.
Zaczynało robić się jasno i wszystko budziło się do życia. Niektórzy ludzie już jechali do pracy. Wyjąłem komórkę, by spojrzeć na godzinę. Dochodziła czwarta. Uuu, trochę przesadziłem. Przecież o dziesiątej muszę być w szpitalu. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę domu. Będąc na miejscu odetchnąłem z ulgą widząc, że nikt się nie obudził.
Leżąc w łóżku obracałem się z boku na bok. Chciałem przespać te kilka godzin, bo myśli rozsadzały mi głowę. W końcu włożyłem słuchawki w uszy i puściłem muzykę najgłośniej jak pozwalał mi na to telefon. Głos Jareda, słowa piosenek, wyraźne dźwięki gitar i perkusji pomogły mi wypędzić Martę z głowy. Jej widok pojawiający się przed moimi oczami sprawiał, że łzy cisnęły mi się do oczu. Nienawidziłem okazywać słabości. Ba, zawsze chciałem pokazać, że jestem twardy.
Niewygodne godziny ciągnęły mi się w nieskończoność. Po jakimś czasie słyszałem jak na dole budzi się życie. Moi rodzice robili kawę, brali prysznic, rozmawiali. Po ósmej sam brałem kolejny prysznic. Na korytarzu wpadłem na moją mamę. Kobieta posłała mi uśmiech i zapytała jak się czuję.
- Mamo, dziewczyna mi zmarła. Jak ja mam się czuć?
- Przepraszam.
Poprosiła mnie o zejście na śniadanie. Próbowałem wymigać się, bo nie czułem głodu. Jednak spojrzenie kobiety sprawiło, że uległem. Patrzyła na mnie wzrokiem surowej matki, nieznoszącej sprzeciwu. Siedząc przy stole mieszałem łyżką w misce z płatkami i zastanawiałem się jak zabrać Polę do domu. Przecież nie mogę jej wykraść. Zresztą i tak każdy będzie ją pilnował jak oczka w głowie. Po dziewiątej wylewałem płatki i wstawiałem miskę do zmywarki.
- Odwieźć cię? - usłyszałem.
Pokiwałem głową kierując się do korytarza. Siedząc na szafce na buty, zakładałem trampki. Podczas jazdy do szpitala moja mama mówiła o Poli. Miała rację twierdząc, że nie mogę ciągle siedzieć Brzozowskim na głowie, ale co ja miałem zrobić?
- To ją zabierzmy - powiedziałem w końcu.
- Zabierzemy, Alan. Ale teraz jest za mała.
Pokręciłem głową przenosząc wzrok za okno. Chwilę później parkowaliśmy na parkingu niedaleko szpitala. Od razu skierowałem się na odpowiednie piętro. Zauważyłem rodziców Marty, rozmawiających z lekarzem, więc podszedłem i przywitałem się.
- Trzymasz się? - zapytał mężczyzna w białym kitlu patrząc na mnie.
Wzruszyłem ramionami czując jak ściska mnie w środku.
- Masz córkę, bądź silny dla niej.
Pokiwałem głową i chwilę później byłem w sali z noworodkami. Moja mama od razu wzięła Polę na ręce i zaczęła się zachwycać. Mama Marty  sprawiała wrażenie osoby na proszkach uspokajających. Pan Adam obejmował ją i kazał się uspokoić, gdy ta znowu zaczynała mówić, że mamy uważać na Polę, bo ją upuścimy.
- Mogę ją ubrać? - zapytałem.
Mężczyzna podał mi torbę, z której wyjąłem białe body. Było naprawdę gorąco i nie chciałem,  by dziewczynka przegrzała się.
- Mocniej ściśnij - usłyszałem zmieniając pampersa.
- Będzie za mocno.
- Nie będzie.
Kobieta chciała poprawić zapięcia, ale ja spojrzałem na nią pytając czy nie musi jechać do domu. Westchnęła przepraszając i odsunęła się. Wsunąłem Poli bawełnianą czapeczkę i rękawiczki. Po chwili wkładałem ją do nosidełka. Zapytałem o wózek,  bo fotelik był w kolorach wózka,  który mieliśmy kupić. Okazało się, że pan Adam kupił go wczoraj, bo potrzebny był fotelik. Czułem złość,  ale nie mówiłem nic. Wychodząc ze szpitala patrzyłem na Polę. Marta na pewno patrzy na nią i jest dumna z Aniołka,  który nam wyszedł. Stojąc na parkingu czułem się niezręcznie. Moja mama pytała czy na pewno nie będę problemem i obiecała,  że odbierze mnie później. Chyba śniła sądząc,  że wrócę do domu bez dziecka. Podczas drogi do domu miałem ochotę rozpłakać się. Patrząc na Polę wspominałem całą ciążę Marty. Byłem zły na siebie, że dawałem jej tyle powodów do złości. Nie dawałem jej znaków,  że ją kocham. Zbyt rzadko to mówiłem. Zbyt rzadko słyszała ode mnie jak ważne miejsce zajmuje w moim życiu. A teraz jej nie ma. Już nigdy w życiu nie będę mógł powiedzieć jej ile dla mnie znaczy.
- Alan! - głos mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia.  Dopiero wtedy zorientowałem się,  że z nerwów zaczynam gryźć własną pięść.  - Wszystko okey?
Pokiwałem głową. Przeniosłem wzrok na dziecko,  które zaczęło się wiercić niespokojnie. Zerknąłem za okno, by zorientować się gdzie jesteśmy. Wjeżdżaliśmy na brukowaną ulicę osiedla domków jednorodzinnych. W tej samej chwili Pola rozpłakała się. Mama Marty od razu odwróciła się pytając co zrobiłem.
- Ja nic - czułem strach w stosunku do kobiety, która od zawsze mnie uwielbiała. - Ona jest głodna.

Włożyłem smoczek w usta dziewczynki i modliłem się,  by być już na miejscu. Wchodząc do domu głaskałem noworodka, który znowu dał o sobie znać. Chwilę później stawiałem nosidełko na stole w kuchni i wyjmowałem Polę. Pan Adam podał mi butelkę,  którą widocznie ktoś przygotował przed wyjściem. Pani Ania od razu zabrała dziecko mówiąc,  że sama to zrobi. Czułem się jak wróg i nie wiedziałem czy mogę tam zostać.
-------
Ah, liczba komentarzy jakoś nie powala. Wiem, że to nie dla nich piszę, ale dotarło do mnie ile osób odwróciło się plecami po śmierci Marty. Nawet nie dali mi szansy. Miło :)

Zamierzam zgłosić się do ogólnopolskiego konkursu Blog Roku organizowanego przez Onet. Kilka miesięcy temu zostałam zaproszona na event gdzie wybieraliśmy kategorie więc jak mogłabym tego nie zrobić? Mam nadzieję, że chociaż kilka osób na mnie zagłosuje. W związku z tym nowa notka pojawi się w okolicach 3. lutego tuż po zakończeniu przyjmowania zgłoszeń i rozpoczęciu głosowania. 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! 

NEXT! ----> Rain of desires!


"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3 

Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here! 

12 komentarzy:

  1. Fajne ale brakuje mi niestety Marty... ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Alan ;( Stracił Martę i jeszcze próbują mu odebrać Polę ;((

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiam sie czemu mama Marty jest taka do alana :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrrrrrrrrr..... Ta kobieta zaczyna mnie porządnie denerwować... Rozumiem, straciła córkę i w ogóle, ale to przecież nie Alana wina, a on też cierpi tak samo jak rodzice Marty. Jej mama powinna to zrozumieć i nie może się zachowywać tak jakby chciała mu zabrać Polę i o wszystko go obwiniać, mąż powinien jej to wyjaśnić. Wcale się nie zdziwię jeżeli Alan nie wytrzyma i w końcu zabierze Polę ma do niej pełne prawa jako ojciec.

    Rozdział fajny i mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a Alan nie straci córki. Nawet nie ma sensu, aby cokolwiek mówił rodzicom, bo oni i tak staną po stronie dziadków od strony mamy Poli. Czekam na następne rozdziały.
    A tak na marginesie to ile jeszcze planujesz tych rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie jest mi szkoda Alan aod śmierci Marty... i jescze ci rodzice....
    Mam nadzieję ,że wszystko ułoży się na korzyść Alana :')

    OdpowiedzUsuń
  6. Emejzing *-* bez Marty to nie to samo - wiadomo, ale jestem ciekawa co będzie dalej więc nadal będę czytać! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepsze opowiadania !

    OdpowiedzUsuń
  8. Klaudia najlepsze opowiadania pisze :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ugh... Moim zdaniem Alan powinien mieć Polę, bo może przegapić ważne momenty w jej życiu np. pierwsze słowo. Według mnie to dziadkowie powinni ją tylko odwiedzać kiedy chcą, a dziecko mieszkać u ojca. A nawet jeśli już Pola jest u rodziców Marty to niech chociaż nie utrudniają Alanowi kontaktu z nią (nie mógł jej nawet nakarmić, no proszę was...). Gdyby Marta żyła na pewno by na to nie pozwoliła...
    Pisz dalej, bo muszę wiedzieć jak poradzi sobie Alan. Mam nadzieję, że uda się to jakoś rozwiązać, bo denerwuje mnie ta sytuacja. Czekam na nowe części, a w konkursie na Blog Roku na pewno zagłosuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja znowu płakałam jak czytalam ten rozdział. Tak mi żal Alana a rodzice Marty mnie wkurzają. Bardzo brakuje mi Marty ale tak akcja na pewno będzie ciekawa. Mam nadzieję że Alan zabierze Pole od jej dziadów. Skoro odwrócili się od Cb po tym jak Marta umarła znaczy że nei byli prawdziwymi cczytelnikami. Powodzenia w konkursie na Blog Roku :)

    OdpowiedzUsuń