-
Tęsknię za Martą, mamo - szepnąłem nie odwracając się. Znów
poczułem charakterystyczny ścisk w gardle, który sygnalizował
nadejście łez.
-
Wiem, Alan. Wiem - przytuliła mnie, a ja się rozpłakałem. Czułem
się jak ciota, ale miałem to gdzieś.
-
Dlaczego ona umarła?
Kobieta
zaczęła wyjaśniać mi wszystko z medycznego punktu widzenia.
Jednak mi nie chodziło o to. W sumie sam nie wiedziałem po co
zadałem to pytanie.
-
Dlaczego Pola nie może zamieszkać ze mną? - zapytałem.
-
Rozmawialiśmy o tym. Tak będzie lepiej. Ale będziesz mógł ją
odwiedzać kiedy tylko zechcesz. Nawet codziennie. A potem, gdy
podrośnie będziemy zabierać ją na weekendy.
-
Stracę najważniejsze momenty jej życia!
-
Nieprawda. Będziemy często do niej jeździć.
Nie
odzywałem się już. Jak ona to sobie wyobraża? Przecież nie będę
mógł każdego dnia tam spędzać. To nie jest mój dom. Nie wypada
tak się wpraszać. Ale z drugiej strony tam mieszka moja córka.
Czyli mam jakieś prawo.
-
Zamówimy pizzę? - głos mojej rodzicielki przerwał moje
rozmyślania.
Pokręciłem
głową. Nie byłem głodny. Chciałem przespać godziny dzielące
mnie od jutrzejszego poranka.
-
Chcę spać - powiedziałem tym samym dając mojej mamie do
zrozumienia, że ma opuścić mój pokój.
Kobieta
pocałowała mnie w czoło i wyszła. Naciągnąłem na siebie kołdrę
i zamknąłem oczy. Nie chciało mi się spać, ale nie miałem sił
na robienie czegokolwiek innego. Chciałem, by czas szybciej minął.
Wstałem i podszedłem do szafy gdzie trzymałem mój tajemniczy
kartonik. Wyjąłem kolorowe pudełko i zdjąłem wieczko. Moim oczom
ukazały się różne pierdółki i kilka zdjęć. Wszystko to
kojarzyło mi się z Martą. Położyłem się na łóżku wkładając
słuchawki w uszy. Słuchając muzyki przeglądałem fotografie, na
których byłem z moją dziewczyną. Widząc ją w ciąży poczułem
jak wilgotnieją mi oczy. Wstałem i z szafy wyjąłem jej bluzę,
którą kiedyś dostałem. Leżąc na łóżku wtuliłem twarz w
ubranie, by poczuć zapach za którym tęskniłem. Patrząc na
zdjęcie pozwoliłem emocjom na ujście. W końcu udało mi się
zasnąć. Jednak sen był błędem. Obudziłem się po pierwszej w
nocy i czułem się wyspany. Było mi gorąco i miałem pustynię w
ustach. Rozejrzałem się po pokoju, który pogrążony był w
ciemności. Poleżałem chwilę, by mózg zaczął funkcjonować
normalnie po czym poszedłem pod prysznic. Po wieczornej toalecie
zszedłem na dół. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem sok
pomarańczowy. Nalałem do szklanki i napiłem się. Był świeży co
wywołało uśmiech na mojej twarzy, bo uwielbiam ten smak. Dolałem
sobie soku, chwyciłem tabliczkę czekolady i wróciłem do siebie.
Nie chciałem włączać komputera. Położyłem się na łóżku
włączając telewizor. Mój pokój wypełnił się dźwiękami
piosenki Pitbulla nadawanej przez najpopularniejszą stację
muzyczną. Przełączyłem na inny kanał. Miałem nadzieję, że
film zajmie mi myśli i pozwoli zapomnieć o Marcie. Jednak tak się
nie stało. Po pół godzinie wyszedłem na balkon. Było chłodno
jak na początek czerwca. Ogród pogrążony był w ciemnościach.
Postanowiłem iść na spacer mając nadzieję, że po tym nie będę
miał problemów ze snem. Ubrałem się i zszedłem na doł. Musiałem
zachowywać się cicho, bo moi rodzice nie spali. Zdradzało to
światło laptopa, które widoczne było przez drzwi ich sypialni.
Będąc przed domem wziąłem głęboki oddech. Po zrobieniu
pierwszego kroku przekląłem pod nosem, bo lampy z czujnikiem ruchu
rozświetliły cały najbliższy teren. Prędko pobiegłem do bramy i
opuściłem posesję. Spacerowałem słuchając muzyki i myśląc o
wszystkim. Nie chciałem, by Pola mieszkała w domu Marty. Wolałem
żeby była ze mną. Przetrzymam do wakacji i ją zabiorę. Jednak
przed tym muszę zarejestrować w urzędzie. Muszę być w polu
'ojciec'.
Zaczynało
robić się jasno i wszystko budziło się do życia. Niektórzy
ludzie już jechali do pracy. Wyjąłem komórkę, by spojrzeć na
godzinę. Dochodziła czwarta. Uuu, trochę przesadziłem. Przecież
o dziesiątej muszę być w szpitalu. Szybkim krokiem ruszyłem w
stronę domu. Będąc na miejscu odetchnąłem z ulgą widząc, że
nikt się nie obudził.
Leżąc
w łóżku obracałem się z boku na bok. Chciałem przespać te
kilka godzin, bo myśli rozsadzały mi głowę. W końcu włożyłem
słuchawki w uszy i puściłem muzykę najgłośniej jak pozwalał mi
na to telefon. Głos Jareda, słowa piosenek, wyraźne dźwięki
gitar i perkusji pomogły mi wypędzić Martę z głowy. Jej widok
pojawiający się przed moimi oczami sprawiał, że łzy cisnęły mi
się do oczu. Nienawidziłem okazywać słabości. Ba, zawsze
chciałem pokazać, że jestem twardy.
Niewygodne
godziny ciągnęły mi się w nieskończoność. Po jakimś czasie
słyszałem jak na dole budzi się życie. Moi rodzice robili kawę,
brali prysznic, rozmawiali. Po ósmej sam brałem kolejny prysznic.
Na korytarzu wpadłem na moją mamę. Kobieta posłała mi uśmiech i
zapytała jak się czuję.
-
Mamo, dziewczyna mi zmarła. Jak ja mam się czuć?
- Przepraszam.
- Przepraszam.
Poprosiła
mnie o zejście na śniadanie. Próbowałem wymigać się, bo nie
czułem głodu. Jednak spojrzenie kobiety sprawiło, że uległem.
Patrzyła na mnie wzrokiem surowej matki, nieznoszącej sprzeciwu.
Siedząc przy stole mieszałem łyżką w misce z płatkami i
zastanawiałem się jak zabrać Polę do domu. Przecież nie mogę
jej wykraść. Zresztą i tak każdy będzie ją pilnował jak oczka
w głowie. Po dziewiątej wylewałem płatki i wstawiałem miskę do
zmywarki.
- Odwieźć cię? - usłyszałem.
- Odwieźć cię? - usłyszałem.
Pokiwałem
głową kierując się do korytarza. Siedząc na szafce na buty,
zakładałem trampki. Podczas jazdy do szpitala moja mama mówiła o
Poli. Miała rację twierdząc, że nie mogę ciągle siedzieć
Brzozowskim na głowie, ale co ja miałem zrobić?
- To ją zabierzmy - powiedziałem w końcu.
- Zabierzemy, Alan. Ale teraz jest za mała.
- To ją zabierzmy - powiedziałem w końcu.
- Zabierzemy, Alan. Ale teraz jest za mała.
Pokręciłem
głową przenosząc wzrok za okno. Chwilę później parkowaliśmy na
parkingu niedaleko szpitala. Od razu skierowałem się na odpowiednie
piętro. Zauważyłem rodziców Marty, rozmawiających z lekarzem,
więc podszedłem i przywitałem się.
- Trzymasz się? - zapytał mężczyzna w białym kitlu patrząc na mnie.
- Trzymasz się? - zapytał mężczyzna w białym kitlu patrząc na mnie.
Wzruszyłem
ramionami czując jak ściska mnie w środku.
- Masz córkę, bądź silny dla niej.
- Masz córkę, bądź silny dla niej.
Pokiwałem
głową i chwilę później byłem w sali z noworodkami. Moja mama od
razu wzięła Polę na ręce i zaczęła się zachwycać. Mama Marty
sprawiała wrażenie osoby na proszkach uspokajających. Pan
Adam obejmował ją i kazał się uspokoić, gdy ta znowu zaczynała
mówić, że mamy uważać na Polę, bo ją upuścimy.
- Mogę ją ubrać? - zapytałem.
- Mogę ją ubrać? - zapytałem.
Mężczyzna
podał mi torbę, z której wyjąłem białe body. Było naprawdę
gorąco i nie chciałem, by dziewczynka przegrzała się.
-
Mocniej ściśnij - usłyszałem zmieniając pampersa.
-
Będzie za mocno.
-
Nie będzie.
Kobieta
chciała poprawić zapięcia, ale ja spojrzałem na nią pytając czy
nie musi jechać do domu. Westchnęła przepraszając i odsunęła
się. Wsunąłem Poli bawełnianą czapeczkę i rękawiczki. Po
chwili wkładałem ją do nosidełka. Zapytałem o wózek, bo
fotelik był w kolorach wózka, który mieliśmy kupić.
Okazało się, że pan Adam kupił go wczoraj, bo potrzebny był
fotelik. Czułem złość, ale nie mówiłem nic. Wychodząc ze
szpitala patrzyłem na Polę. Marta na pewno patrzy na nią i jest
dumna z Aniołka, który nam wyszedł. Stojąc na parkingu
czułem się niezręcznie. Moja mama pytała czy na pewno nie będę
problemem i obiecała, że odbierze mnie później. Chyba śniła
sądząc, że wrócę do domu bez dziecka. Podczas drogi do
domu miałem ochotę rozpłakać się. Patrząc na Polę wspominałem
całą ciążę Marty. Byłem zły na siebie, że dawałem jej tyle
powodów do złości. Nie dawałem jej znaków, że ją kocham.
Zbyt rzadko to mówiłem. Zbyt rzadko słyszała ode mnie jak ważne
miejsce zajmuje w moim życiu. A teraz jej nie ma. Już nigdy w życiu
nie będę mógł powiedzieć jej ile dla mnie znaczy.
-
Alan! - głos mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia. Dopiero
wtedy zorientowałem się, że z nerwów zaczynam gryźć
własną pięść. - Wszystko okey?
Pokiwałem
głową. Przeniosłem wzrok na dziecko, które zaczęło się
wiercić niespokojnie. Zerknąłem za okno, by zorientować się
gdzie jesteśmy. Wjeżdżaliśmy na brukowaną ulicę osiedla domków
jednorodzinnych. W tej samej chwili Pola rozpłakała się. Mama
Marty od razu odwróciła się pytając co zrobiłem.
-
Ja nic - czułem strach w stosunku do kobiety, która od zawsze mnie
uwielbiała. - Ona jest głodna.
Włożyłem
smoczek w usta dziewczynki i modliłem się, by być już na
miejscu. Wchodząc do domu głaskałem noworodka, który znowu dał o
sobie znać. Chwilę później stawiałem nosidełko na stole w
kuchni i wyjmowałem Polę. Pan Adam podał mi butelkę, którą
widocznie ktoś przygotował przed wyjściem. Pani Ania od razu
zabrała dziecko mówiąc, że sama to zrobi. Czułem się jak
wróg i nie wiedziałem czy mogę tam zostać.
-------
Ah, liczba komentarzy jakoś nie powala. Wiem, że to nie dla nich piszę, ale dotarło do mnie ile osób odwróciło się plecami po śmierci Marty. Nawet nie dali mi szansy. Miło :)
Zamierzam zgłosić się do ogólnopolskiego konkursu Blog Roku organizowanego przez Onet. Kilka miesięcy temu zostałam zaproszona na event gdzie wybieraliśmy kategorie więc jak mogłabym tego nie zrobić? Mam nadzieję, że chociaż kilka osób na mnie zagłosuje. W związku z tym nowa notka pojawi się w okolicach 3. lutego tuż po zakończeniu przyjmowania zgłoszeń i rozpoczęciu głosowania.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3
Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here!
Fajne ale brakuje mi niestety Marty... ;c
OdpowiedzUsuńBiedny Alan ;( Stracił Martę i jeszcze próbują mu odebrać Polę ;((
OdpowiedzUsuńZastanawiam sie czemu mama Marty jest taka do alana :/
OdpowiedzUsuńSuuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńWrrrrrrrrr..... Ta kobieta zaczyna mnie porządnie denerwować... Rozumiem, straciła córkę i w ogóle, ale to przecież nie Alana wina, a on też cierpi tak samo jak rodzice Marty. Jej mama powinna to zrozumieć i nie może się zachowywać tak jakby chciała mu zabrać Polę i o wszystko go obwiniać, mąż powinien jej to wyjaśnić. Wcale się nie zdziwię jeżeli Alan nie wytrzyma i w końcu zabierze Polę ma do niej pełne prawa jako ojciec.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny i mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a Alan nie straci córki. Nawet nie ma sensu, aby cokolwiek mówił rodzicom, bo oni i tak staną po stronie dziadków od strony mamy Poli. Czekam na następne rozdziały.
A tak na marginesie to ile jeszcze planujesz tych rozdziałów?
Strasznie jest mi szkoda Alan aod śmierci Marty... i jescze ci rodzice....
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że wszystko ułoży się na korzyść Alana :')
Emejzing *-* bez Marty to nie to samo - wiadomo, ale jestem ciekawa co będzie dalej więc nadal będę czytać! <3
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadania !
OdpowiedzUsuńKlaudia najlepsze opowiadania pisze :3
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie.! :D
OdpowiedzUsuńUgh... Moim zdaniem Alan powinien mieć Polę, bo może przegapić ważne momenty w jej życiu np. pierwsze słowo. Według mnie to dziadkowie powinni ją tylko odwiedzać kiedy chcą, a dziecko mieszkać u ojca. A nawet jeśli już Pola jest u rodziców Marty to niech chociaż nie utrudniają Alanowi kontaktu z nią (nie mógł jej nawet nakarmić, no proszę was...). Gdyby Marta żyła na pewno by na to nie pozwoliła...
OdpowiedzUsuńPisz dalej, bo muszę wiedzieć jak poradzi sobie Alan. Mam nadzieję, że uda się to jakoś rozwiązać, bo denerwuje mnie ta sytuacja. Czekam na nowe części, a w konkursie na Blog Roku na pewno zagłosuję! :)
A ja znowu płakałam jak czytalam ten rozdział. Tak mi żal Alana a rodzice Marty mnie wkurzają. Bardzo brakuje mi Marty ale tak akcja na pewno będzie ciekawa. Mam nadzieję że Alan zabierze Pole od jej dziadów. Skoro odwrócili się od Cb po tym jak Marta umarła znaczy że nei byli prawdziwymi cczytelnikami. Powodzenia w konkursie na Blog Roku :)
OdpowiedzUsuń