Spojrzałem
na moich rodziców, którzy nie wyglądali na bardzo złych. Miałem
wręcz wrażenie, że oni również się cieszą - ich uśmiechy
zdradzały wszystko.
Następnego
dnia obudziłem się niewyspany tuż po szóstej. Naturalnym
budzikiem była oczywiście Pola, która już w nocy dała koncert
budząc wszystkich w domu. Po raz pierwszy przebiegło mi przez myśl,
że lepiej byłoby mieć ją tylko na weekendy.
Nakarmiłem
ją i przytuliłem do siebie. Potrzebowałem jeszcze trochę snu, bo
nie mógłbym normalnie funkcjonować.
Po
południu byłem w drodze do domu mojej dziewczyny. Drżącymi rękoma
przekręcałem klucz w zamku i kierowałem się schodami na górę.
Czułem jak ściska mnie w środku, gdy w kartony pakowałem rzeczy
Poli. W pewnej chwili podszedłem do szafy z ubraniami Marty i
zdjąłem z wieszaka bluzę z napisem “I love my boyfriend”.
Przytknąłem ją do twarzy i wziąłem głęboki oddech zaciągając
się znajomym zapachem. Moje oczy w przeciągu kilku sekund zrobiły
się szklane.
-
Alan… - usłyszałem za sobą głos mamy. - Pomóż mi.
Chwyciłem
pudełko i zacząłem wrzucać do niego ulubione ubrania Marty, a
także nasze pamiątki.
-
Zostaw to. Mieliśmy brać rzeczy Poli!
-
To też jest ważne!
Po
dziesięciu minutach pakowałem wszystko do bagażnika. W drodze
powrotnej patrzyłem za okno i czułem jak targają mną emocje. Moja
dłoń zaciskała się na ulubionym pluszaku Marty, którego kiedyś
jej dałem. Na dodatek w słuchawkach leciała piosenka, którą
kiedyś przesłała mi dziewczyna. Czułem się rozbity i miałem
ochotę zakopać się w łóżku. Po wejściu do domu od razu
przytuliłem Polę, noszoną przez swojego dziadka. Mężczyzna
pomógł żonie wnieść wszystkie rzeczy i wziął się za skręcanie
łóżeczka. Po chwili zgodnie stwierdziliśmy, że kołyskę można
znieść na dół. Siedząc na łóżku czułem jak wszystkie emocje
opuszczają moje ciało. Wspominałem sprzeczki dotyczące mebli,
ubrań, butelek, kolorów smoczków czy pościeli, które prowadziłem
z Martą. Miałem w głowie jej głos, który ciągle powtarzał, że
już niedługo będziemy we trójkę i na zawsze będziemy
szczęśliwi.
Kolejne
dni mijały całkiem nieźle. Miałem jednak obsesję na punkcie
śmierci łóżeczkowej, bo natknąłem się na artykuł z danymi
statystycznymi. Nerwy sprawiły, że nie mogłem spać w nocy i
ciągle sprawdzałem oddech niemowlaka. Moja mama, widząc całą
sytuację, kupiła matę, która informowała o ewentualnych zanikach
oddechu. Zaczęła opowiadać o moim ojcu, który robił dokładnie
to samo, gdy urodziła się jego “księżniczka”. Nie mogłem
sobie tego wyobrazić, bo on nigdy nie okazywał uczuć w wyniosły
sposób. Zawsze był typem twardego mężczyzny, który mówił
“kocham cię” tylko w szczególnych okazjach. Przepiękne dni
zostały zepsute przez zwykłą wiadomość od Amandy, która kazała
mi prędko włączyć telewizję na trójce. Nacisnąłem przycisk na
pilocie jednocześnie odpisując czy coś się stało. Zdziwiłem się
widząc moich przyjaciół i jakiegoś obcego chłopaka na scenie
popularnego muzycznego programu, który łowił talenty i rozsławiał
zwycięzcę. Mikołaj opowiadał o zespole, o piosenkach, o pasji. O
pasji, którą dzieliliśmy razem. We trójkę. To my byliśmy Alibi,
a nie oni i jakiś obcy chłopak. Słysząc jak nieznajomy zaczyna
śpiewać piosenkę, którą sam skomponowałem, czułem jak wzrasta
we mnie poziom agresji. Nie mieli praw do tego utworu, a on nawet nie
potrafił śpiewać i niszczył wszystko. Czekałem tylko na reakcję
jury z nadzieją, że nie przepuszczą ich dalej. Mężczyzna, znany
jako krytyk muzyczny i redaktor naczelny rockowego magazynu,
stwierdził, że tekst był niezły, a muzyka grana była świetnie.
Brunetka, siedząca po jego prawej stronie, powiedziała, że jej
czegoś brakowało. W końcu zasłużony, polski muzyk podsumował
wszystko mówiąc, że wokalista zupełnie nie pasuje, a chłopacy
marnują się z nim niszcząc zespół.
- Powinniście
zmienić wokalistę i wrócić następnym razem. Głosujemy?
Cieszyłem
się, gdy zeszli ze sceny z zawiedzionymi minami. Mój telefon dał o
sobie znać, a po odebraniu usłyszałem:
-
Widziałeś? Co za sukinsyny!
-
Taaa.
-
Tylko tyle? To była twoja piosenka! Twój zespół! Co to w ogóle
był za kretyn?!
-
Nie wiem i szczerze mnie to nie obchodzi.
Porozmawialiśmy
chwilę po czym przerwała mi mama podając Polę i mówiąc, że
powinienem ją wykąpać. Zauważyła, że coś jest nie tak. Nie
chciałem rozmawiać o tym co właśnie obejrzałem więc po prostu
skłamałem, że wszystko jest w porządku.
Leżąc
w łóżku nie mogłem przestać o tym myśleć. Czułem się
zdradzony i oszukany. Przeglądałem nasz fanpage, gdzie chłopacy
chwalili się castingiem i zapowiadali, że się nie poddadzą i już
wkrótce podbiją świat. Dziewczyna, którą znałem ze szkoły
zapytała co ze mną, a Mikołaj skomentował, że potrzebowaliśmy
zmian. My. Fajnie.
------
Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam! <3
Wiecie jaki dziś dzień? Nasza "Kołysanka" ma już rok! Równe 365 dni temu dodałam pierwszą część. Nie spodziewałam się, że przez ten rok tak wiele się zmieni. Podsumujmy:
* 1 rok
* 365 dni
* 53 części
* 71348 wyświetleń
* 959 opublikowanych komentarzy
* 118 obserwatorów
* 360 polubień na fanpage
Pewnie się dziwicie, że nie ma epilogu, co? Wahałam się do ostatniego dnia. Jednak postanowiłam się nie poddawać i jeszcze nie kończyć. Mam nadzieję, że się cieszycie i zostaniecie ze mną na ostatni rok :p
Czego życzymy "Kołysance"? Ja życzę wydania i sukcesu! ;)
A teraz komentujemy, bo jest okazja! I przepraszam, że taka krótka notka, ale kolejna akcja jest za długa, a nie chciałam jej dzielić. Do następnej notki!
Love xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3
Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here!
Jejku, czekam na następną część !
OdpowiedzUsuńKołysanka jest cudowna <3
Część krótka, ale jaka cudowna <3
OdpowiedzUsuńAle się cieszę! Super ze dodalas część a nie epilog. Rozdział super tylko króciutki. Mega się wzruszylam jak Alan pakowal rzeczy Poli i Marty i gdy wspominał ją. A z tym zespołem to zachowali się bardzo podle i to jeszcze była JEGO piosenka. Gratuluję posiadania bloga przez rok i wszystkich sukcesów. Kołysanka jest naprawdę swietnym blogiem wiec zdecydowanie zasługuje na wszystko co osiągnęła. Ja równie życzę jej sukcesów i wydania, bo to byłby prawdziwy sukces. Mam nadzieję, że będziesz tu na tym blogu przez kolejnych kilka lat. Na koniec dodam, że już nmg doczekać się nowego rozdziału który mam nadzieję będzie równie fajny jak tem tylko jeszcze dłuższy :)
OdpowiedzUsuń♥Mary♥ ( wyjątkowo pisze z anonima )
Uf za epilog bym udusiła, oby sie udalo na pewno kupilabym kolysanke :-)
OdpowiedzUsuńoo ja mega ! Bardzo się cieszę,że nie kończysz jeszce kołysanki, bo dla mnie jest jednym z najlepszych opowiadan które czytałam i bardzo się przywiązałam Sto lat kołysanko!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że nie dodałaś epilogu. :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam! ❤
Suuuper ❤ pisz dalej nie przestawaj jesteś świetna ❤
OdpowiedzUsuńSuper, że nie dodałaś epilogu!!! A właściwie to kiedy następna część? nie mogę się już doczekać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam! <3
OdpowiedzUsuńNo... to ten... Gratuluję zaszczytnego jubileuszowego roku bloga, świetny,mega,cudowny itd. rozdział. Super by było, gdyby Alan sam poszedł do tego show i wygrał i później oni by chcieli go do siebie, a on by powiedział "Nie, nie, nie drogie dzieci, mieliście swoją szansę!" Czy coś w tym rodzaju.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to nie spodziewałam się, że to teraz jeszcze będziesz kontynuować i w ogóle, ale fajnie że jeszcze piszesz :D Na prawdę to potrafisz i powinnaś w przyszłości wydać własną książkę. Pewnie jeżeli będzie pod angielskim, bądź amerykańskim pseudonimem, to przeczytam :P
Pozdrawiam - Marysia z grupy Blogerzy, z którą robisz spam pod postami opowiadaniowymi :D
Zapraszam - narkomanka-opowiadanie.blogspot.com
Sto lat dla kołysanki ♥
OdpowiedzUsuńMinęło tyle czasu, a ja nadal tęsknię za Martą ;(
OdpowiedzUsuńMam do ciebie pytanie,
jak się czułaś, w momencie, gdy uśmierciłaś Martę?
Czułaś jakieś przygnębienie, bo mogłaś się przez ten rok do tej postaci przywiązać, czy raczej obojętność, gdyż to jest tylko postać fikcyjna?
O Boże, ja ryczałam chyba gorzej niż Wy! Mimo iż wiedziałam od początku jak zakończy się sprawa ciąży i wgl. Bardzo szybko przywiązuję się do postaci. Nie wiem czy czytałaś też inne opowiadania, ale w jednym, gdy Jess wyjeżdżała od Petera, zostawiając mu kartkę to byłam tak wstrząśnięta, że musiałam się przewietrzyć. Potem, gdy opisywałam Emmę (zmarła narzeczona Petera) to też płakałam i jakoś szczególnie ona utkwiła mi w sercu :p
UsuńDzisiaj właśnie znowu przeczytałam fragment, kiedy Marta zmarła i znowu ryczałam jak bóbr ;-;
UsuńPech chciał, żeby moja mama weszła akurat w tym momencie do pokoju i musiałam się szybko ogarnąć ;-;
Ciężko znoszę czyjąś śmierć, dziwne, że nawet potrafię mocno przeżywać śmierć postaci fikcyjnej ._.
Ale wracając do Emmy... My jako czytelnicy nie byliśmy do niej przywiązani i nie braliśmy jej pod uwagę, kiedy Jess była z Peterem, a tu patrz... Ej, czekaj, what?! Boże Święty! o_O
Emma umarła, gdyż się utopiła kiedyś (chyba xd), a Marta przy porodzie...
Emma była narzeczoną Petera tak jak Marta, Alana?
Zaakceptowaliśmy związek Jess z Peterem, gdyż nie braliśmy pod uwagę Emmy?
To czemu Alan nie ma prawa być z kimś, kto go pocieszy? Będzie trzymał przy życiu, aby nie palił, nie pił?
Bądźmy fair! o.o Alan, trzymaj się! Co z tego, że nie istniejesz, trzymaj się! xD
Ah moja mama chyba już przywykła do takich widoków. Zresztą sama czasem ryczy czytając niektóre moje rzeczy XD
UsuńWłaśnie. Nie byliście przywiązani, bo ja jej nie przedstawiłam. Tylko napomknęłam. To tak jak "Kołysankę" zaczęłabym od śmierci Marty. Też byście olali, bo ważna jest główna akcja.
Kiedyś na fp zapytałam co by było gdyby tak Alan zakochał się w Anecie a tu "blee", "nieee!" itp. Ale przecież ona jest jak Marta. Były przyjaciółkami, ona mu pomaga. Nie ma prawa być szczęśliwy? ;)
I skąd wiesz, że nie istnieje? ;)
Ktoś z podobną historią do Alana na pewno istnieje, ale chodzi o samego Alana, tego, dokładnie tego z "Kołysanki"...
UsuńEm... Oj no... Oj no wiesz o co chodzi xd
Wow ale mega ! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój :D
http://theworldoftheimomortals.blogspot.com/