Następnego
ranka czułem wewnętrzny strach przed szkołą. Nigdy tak nie
miałem, bo zazwyczaj uwielbiałem tam chodzić. Spotykałem się z
chłopakami i z Martą, spędzaliśmy razem przerwy i wygłupialiśmy
się. Jednak wszystko prysło niczym bańka mydlana. W szkole czułem
się obco, z chłopakami wymieniałem zdawkowe zdania, Mikołaj był
obrażoną panienką mimo iż to ja miałem większe powody do
złości. To mnie wykopał z zespołu i wykorzystał moje teksty.
Nauczyciele nie pytali o Martę i Polę za co byłem im wdzięczny.
Jedynie dziewczyny z mojej klasy zachwycały się dzieckiem. Ja
odliczałem godziny do zakończenia zajęć i powrotu do domu. Przez
cały czas zastanawiałem się czy Pola nie płacze, czy nic jej nie
boli, czy jadła, czy zabrudziła pieluchę.
Tak
było w kolejnych tygodniach. Zaczęły się problemy z płaczem,
nauką, godzeniem szkoły z zajmowaniem się dzieckiem. Na szczęście
miałem oparcie w rodzicach i w Amandzie, która chętnie zabierała
dziewczynkę popołudniami. Tęskniłem za siatkówką, zespołem,
kumplami, Martą i normalnym życiem.
Pierwszy
miesiąc minął naprawdę szybko. Jedynie trener działał mi na
nerwy ciągle mówiąc o treningach i siatkówce, do której
powinienem wrócić. Chciałem dać mu do zrozumienia, że nie mam
czasu na zajęcia popołudniowe, ale do niego nic nie docierało.
Miarka się przebrała, gdy postanowił wybrać się do moich
rodziców na krótką pogawędkę. Czułem złość widząc go w
domu. Znowu przekonywał mnie do powrotu do sportu, a moja mama
trzymała jego stronę. Kiedy wyszedł, kobieta zapytała dlaczego
nie chcę już grać.
-
Mam Polę, mamo. Nie będę wracał dwa razy w tygodniu do domu po
piątej, a potem zasiadał do nauki z czteromiesięcznym dzieckiem na
kolanach.
-
Nie przesadzaj. Ja i tak siedzę w domu więc kilka godzin mnie nie
zbawi.
-
Nie chcę już grać.
-
Przecież to uwielbiałeś. Kto chciał iść na AWF? Ja?
Wzruszyłem
ramionami podchodząc do kołyski gdzie leżała Pola. Przytuliłem
ją, całując w główkę. Przy kolacji znów zaczął się temat
siatkówki, a mi od razu odechciało się siedzieć przy rodzinnym
stole. Na szczęście mój ojciec trzymał moją stronę i twierdził,
że to ja powinienem podjąć decyzję. Leżąc w łóżku
wspominałem treningi. Moja kondycja na pewno się pogorszyła przez
te cztery miesiące i nie wiem czy dałbym radę wrócić do drużyny.
Nie chcę psuć im opinii najlepszej drużyny wśród szkół
ponadgimnazjalnych w naszym mieście.
Następnego
dnia trener znowu mnie zaczepił. Teraz bez zbędnych słów kazał
mi zostać po lekcjach, bo o piętnastej zaczyna się trening.
-
Nie próbuj się wykręcać - usłyszałem, gdy próbowałem odmówić.
- Piętnasta.
Po
lekcjach szybko skierowałem się do szatni, gdzie byli już
pozostali chłopacy. Podczas rozgrzewki plułem sobie w twarz i
żałowałem, że w ogóle tu przyszedłem. Dopiero, gdy zaczęliśmy
grać, uwolniły się endorfiny i postanowiłem dać z siebie
wszystko. Po raz pierwszy byłem padnięty po treningu i trzęsły mi
się nogi ze zmęczenia. Trener poklepał mnie po plecach mówiąc,
że brakowało mu mnie w drużynie, ale powinienem trochę potrenować
nad kondycją.
-
Biegasz? - zapytał. Pokręciłem przecząco głową, a on dodał: -
Kilka kilometrów wieczorem powinno pomóc.
Podziękowałem
i poszedłem się przebrać. Będąc w domu opowiadałem o treningu i
chęci powrotu do sportu, a także o mojej słabej kondycji. Brak
aktywności fizycznej sprawił, że przytyłem kilka kilogramów i
męczyłem się szybciej niż wcześniej. Zresztą tęskniłem za
potem, rywalizacją i spędzaniem czasu z chłopakami.
Po
posiłku wziąłem się za naukę. Czułem zmęczenie i już nie
mogłem doczekać się pójścia spać. Niestety tym razem to Pola
miała jakiś gorszy dzień i ciągle płakała albo marudziła.
Wieczorem nie chciała spać, a pokój ciągle wypełniony był
płaczem. Budziła się co godzinę, a ja nie mogłem dokończyć
wypracowania. Poprosiłem mamę żeby się nią zajęła, bo ja też
jestem padnięty.
-
Ona ząbkuje, Alan - powiedziała biorąc niemowlę ode mnie.
-
Naprawdę? - uśmiechnąłem się i złapałem dziewczynkę za
podbródek, by zerknąć w jej usta. - Jeszcze nic nie ma.
-
Za kilka dni będzie.
Wyszła
z pokoju, a ja mogłem w spokoju dokończyć pracę z polskiego. Po
jakimś czasie tuliłem Polę, która nie chciała spać w łóżeczku
i próbowałem z nią usnąć. W połowie nocy odniosłem ją do
rodziców, bo nie mogłem znieść płaczu.
-------
Oh, jak mnie tu dawno nie było! Wiecie co robić, prawda? :3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3
Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here!
Cześć! Świetny blog, napewno będę tu wpadać częściej! Z mojej strony zapraszam Cię na internetowekonkursy.blogspot.com obiecuję, że znajdziesz coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńNo! Już się bałam, że chcesz zostawić tego bloga bez końcówki...
OdpowiedzUsuńUważam, że Alan głupio robił/robi biorąc Polę do szkoły... Szczerze mówiąc, to nie wyobrażam sobie tego, ale za to pozytywny jest fakt, że powrócił do sportu. Mam nadzieję, że ułoży się też z tą grupą i wystąpią w Mast Bi De Mjuzik i wygrają i w ogóle! Bo tak będzie, prawda? :D
Zapraszam też do mnie ;) narkomanka-opowiadanie.blogspot.com
I znów kolejna świetna część! Ale czekam na jakiś zwrot akcji, żeby cis się działo!
OdpowiedzUsuńPisz dalej :3
Pisz dalej !!! Bardzo lubię czytać Twój blog :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się czyta ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do komentowania i obserwowania, odwdzięczam się zawsze tym samym!
http://eye-shadoow.blogspot.com
Świetny rozdział^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Alan dalej będzie grał w siatkówkę :)
Zapraszam do czytania mojego bloga
http://psychopaticgirlslikeblood.blogspot.com/
Jak zwykle genialny *.* uwielbiam wszystkie twoje opowiadania ... masz talent ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam tu :
http://oszukana-zablakana.blogspot.com/?m=0
Nie tak świetne jak u cb ale może być xD
Wiesz... Tak się ostatnio zastanawiałam i doszłam do wniosku, że w KAŻDYM twoim opowiadaniu pojawia się postać samotnego ojca... Strasznie chciałabym wiedzieć dlaczego??? A notka jak zawsze boska <3
OdpowiedzUsuńW każdym? 3 na kilkanaście opowiadań to nie WSZYSTKIE. Peter, Alan no i Kuba z "Mojego małego szczęścia" - nie wiem jakie to 'wszystkie' :P
Usuń