Już
od rana nie mogłam doczekać się wyjścia ze szpitala. Zjadłam
śniadanie i zabijałam czas grając na komórce i czytając książkę,
która okazała się naprawdę ciekawa. Po raz pierwszy tak bardzo
wciągnęłam się w powieść. Nie była banalna, a postacie były
ciekawe i różnorodne. Po dziesiątej do sali weszli moi rodzice.
Uśmiechnęłam się widząc ich razem. Mój ojciec zebrał moje
rzeczy i całą trójką poszliśmy po mój wypis. Znowu padały
pytania o moje samopoczucie. Cierpliwie odpowiadałam, że wszystko
jest w porządku. Po drodze do domu pojechaliśmy na zakupy. Czułam
się jak dziecko śmiejąc się i wrzucając do koszyka różne
słodycze i inne rzeczy, na które miałam ochotę. W drodze
powrotnej rodzice rozmawiali o mojej szkole. Miałam tydzień wolnego
plus trzeba było usprawiedliwić mi zaległe dni, których trochę
się uzbierało. Lepiej niech jedzie mama. Ciekawe kiedy po szkole
rozniesie się plotka, że 'uczennica pierwszej klasy jest w ciąży'.
Będą się wyśmiewać? Zresztą mam ich gdzieś. To moje życie.
Będąc
na miejscu poszłam wziąć prysznic i przebrać się. Stojąc w
samej bieliźnie oglądałam swoje ciało. Mój brzuch nie był już
idealnie płaski. Jednak nie wiem czy kształty ciała i liczby na
wadze zmieniały się przez ciążę, czy po prostu przytyłam, bo
ostatnio miałam wielką ochotę na słodycze. Chwyciłam centymetr
leżący w szafce i zmierzyłam biodra, brzuch i biust po czym
zapisałam wyniki. Za jakiś czas okaże się jak bardzo się
zmieniam. Ubrałam legginsy i koszulkę. Włosy spięłam w luźnego
koka, bo nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić. Ciepłe skarpety
miały zapewnić mi ciepło stóp, które zawsze - podobnie jak
dłonie - były zimne jak lód. Wyszłam z łazienki i wzięłam
laptopa po czym zeszłam na dół. Leżąc na kanapie oglądałam
telewizję i przeglądałam internet. Zalogowałam się na Facebooka
i odpisałam Anecie, która na mojej tablicy pozostawiła wpis
życzący mi powrotu do zdrowia. Podziękowałam mimo iż nie bardzo
wiedziałam o co chodzi. Jednak to moja przyjaciółka i nie mogłam
jej wpisu po prostu olać. Zauważyłam zieloną kropeczkę
przy nazwisku Alana i uśmiechnęłam się. Spojrzałam na okno, za
którym biały padający puch okrywał okolicę.
Śnieżek
+ ciepłe skarpety + kakao = fucking happy <3
Zdążyłam
opublikować, a Alan musiał wcisnąć swoje trzy grosze, pisząc:
Dlaczego
mnie tam nie ma? :o
Odpisałam,
że ktoś inny mi go zastępuje i to mi wystarczy. Dodałam komentarz
i mimowolnie pogłaskałam się po brzuchu. Ciekawe czy każda
dziewczyna w ciąży tak się zachowuje czy to po prostu mi odwala.
Spojrzałam
na powiadomienie. Alan odpisał, że jest zazdrosny i ma focha.
Idiota. Po kilku sekundach dodał, że teraz ja mam mu kupić
czekoladki. Zachichotałam czytając to. Prędko wyklikałam
odpowiedź "A może być coś innego na zgodę? ;>" i
czekałam na jego reakcję. Odpisał bez owijania w bawełnę, że
seks na zgodę jest najlepszy. Myślę, że krótkie 'ja pierdole...'
podsumowało wszystko. Chłopak zadzwonił do mnie na Skype więc
zebrałam swoje rzeczy i poszłam na górę.
-
To kiedy i gdzie? - zapytał, gdy odebrałam.
-
Ale co?
-
Kiedy się pogodzimy?
-
Spadaj! Teraz we dwie mamy focha! - powiedziałam kładąc rękę na
brzuchu.
-
Ojej, moje maleństwo nie może mieć focha na tatusia - wyszczerzył
się.
Nie
miałam do niego sił. Denerwował mnie, ale z drugiej strony
kochałam go ponad życie. Zaczął mówić, że niedługo powinniśmy
zacząć się przygotowywać na pojawienie się naszego dziecka.
Wyliczał co trzeba kupić.
-
Alan... jeszcze pół roku - przerwałam mu.
-
Wiem! To mało... ale jednocześnie dużo.
Roześmiałam
się. Wyjęłam blok z szuflady biurka i zaczęłam rysować. Czułam
zmęczenie więc powiedziałam chłopakowi, że chyba się położę.
Teraz mogłam przesypiać całe dnie i zganiać na ciążę.
Pożegnałam się z Alanem i przeniosłam na łóżko. Kontynuowałam
czytanie powieści. Moja mama co jakiś czas przychodziła zapytać
jak się czuję. Moje zmęczenie minęło, a godziny upływały
dziwnie szybko. W pewnej chwili moja rodzicielka poinformowała mnie,
że obiad jest gotowy i mam zejść na dół. Z jękiem zwlokłam się
z łóżka i powolnym krokiem zeszłam do kuchni gdzie był mój
ojciec. Zajęłam miejsce i spojrzałam na talerz, na którym leżał
ryż, warzywka i kawałki piersi z kurczaka. Skrzywiłam się
wbijając nóż w jedzenie.
-
Nie jestem głodna - powiedziałam.
-
Ale musisz zjeść.
-
Ale ja nie chcę, no!
-
To odwieziemy cię do szpitala i tam będziesz mieć kroplówki. Albo
poronisz.
Słysząc
to, poczułam jak niewidzialna ręka ściska mój żołądek.
Spojrzałam na moich rodziców z przerażeniem. Już nie musieli mnie
przekonywać do jedzenia. Po kilku kęsach zaczęło mi smakować i
zjadłam całą zawartość talerza. Włożyłam naczynie do zlewu i
otworzyłam szafkę gdzie zazwyczaj były słodycze. Wyjęłam paczkę
herbatników i dżem po czym poszłam do siebie. Jedząc przekąski
oglądałam kreskówki w telewizji. W pewnej chwili poczułam senność
więc obróciłam się w stronę ściany i usnęłam. Obudziłam się
wyspana i spragniona. Z dołu dobiegał szmer rozmowy. Jednak to nie
były jedynie głosy moich rodziców, ale także... rodziców Alana?
Sahara w ustach sprawiła, że musiałam zejść na dół.
Rzeczywiście w salonie siedziała moja rodzina i rodzina mojego
chłopaka. Przywitałam się z nimi i podeszłam do nastolatka
siedzącego na fotelu. Usiadłam mu na kolanach przytulając się i
pijąc sok z jego szklanki.
-
Marta... - usłyszałam głos mojej rodzicielki.
-
Oj co? Przyniosę mu - mruknęłam biorąc szklankę i idąc do
kuchni.
Chłopak
poszedł za mną. Kiedy nalewałam pomarańczowej cieczy do szklanki,
poczułam jak Alan przyciska mnie swoim ciałem do szafki. Przejechał
mi nosem po szyi mrucząc, że mnie kocha. Objęłam go za szyję
odpowiadając, że ja go również.
-
Co tu robicie?
- W
sumie to sam nie wiem. Nasi rodzice stwierdzili, że musimy
porozmawiać o tym wszystkim.
Wróciliśmy
do salonu i moja mama zaczęła temat, który ostatnio był tematem
numer jeden. Dziwnie się czułam, bo chodziło o mnie.
-
Wiem, że to jest ciężkie dla każdego. Zwłaszcza dla was -
kobieta spojrzała na mnie i na Alana.
-
Nie chcę o tym rozmawiać, mamo - mruknęłam.
-
Ale musimy coś ustalić, Martusiu. Musimy ustalić co będzie dalej.
Myśleliście o tym? Co będzie z dzieckiem?
-
Chcę je urodzić.
- I
je wychowamy - dodał Alan. - Chyba nie sądziliście, że oddamy je
do adopcji?!
-
To wasza decyzja. Powinniście przemyśleć wszystko bardzo dobrze,
bo...
-
To nie ma sensu, mamo. Nie chcę o tym rozmawiać - przerwałam jej
po czym wstałam i bez zbędnych słów poszłam do siebie.
Rzuciłam
się na łóżko wybuchając płaczem. Ostatnio mogłam płakać
nawet bez powodu. Jednak teraz miałam powód. Nie chciałam
rozmawiać o mojej ciąży. Ten temat nadal był dla mnie ciężki. Z
jednej strony cieszyłam się, ale z drugiej byłam przerażona.
Chyba jeszcze nie dotarło do mnie co się dzieje. Moja mama ma
rację. Co będzie dalej? Wychowanie dziecka jest naprawdę trudne.
Ale kurcze, to jest moje dziecko.
Moje
rozmyślanie przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Nie chciałam z
nikim rozmawiać więc nawet nie drgnęłam.
-
Kocham cię - szepnął Alan kładąc się obok i przytulając mnie.
- Wszystko będzie dobrze.
-
Oni mają rację.
-
Jedynie w części. Nie musimy jeszcze o niczym decydować. A naszą
córeczkę i tak wychowamy. Nie płacz, proszę.
Odwróciłam
się w jego stronę i wtuliłam się. Chłopak delikatnie pocałował
mnie w czoło mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Leżeliśmy w
ciszy ciesząc się sobą. Ja myślałam nad rozmową z rodzicami.
Kiedyś i tak przyjdzie czas na taką pogawędkę, ale jeszcze nie
jestem gotowa. Nie chcę o tym myśleć.
Do
mojego pokoju weszła moja mama informując Alana, że jego rodzice
wracają do domu i pytają czy jedzie z nimi.
-
Mogę jeszcze zostać? Chcemy porozmawiać - poprosił.
-
Oczywiście.
Kobieta
wyszła, a chłopak przytulił mnie. Zaczął nucić piosenkę co
wywołało uśmiech na mojej twarzy. Ciepło jego ciała sprawiało,
że czułam się bezpiecznie. Kochałam go najbardziej na świecie i
nawet cieszyłam się, że to właśnie z nim będę mieć dziecko.
Spędziliśmy
razem całe popołudnie. Obejrzeliśmy film, robiliśmy zdjęcia i
rozmawialiśmy o świętach. Alan poprosił mnie bym poszła z nim na
zakupy za kilka dni. Ja też musiałam kupić coś Olce, którą
wylosowałam jeśli chodzi o prezenty gwiazdkowe w szkole. Cieszyłam
się, że święta są już tak blisko. Uwielbiałam je.
Po
dwudziestej zostałam sama. Zeszłam na dół i zajęłam kanapę.
Wieczór minął mi na oglądaniu komedii romantycznej o prostytutce,
w której zakochuje się bogaty biznesmen. Uwielbiałam ten film i
mimo iż znałam go na pamięć, to i tak mogłam oglądać jeszcze
dziesiątki razy. Nie czułam zmęczenia więc spać poszłam dopiero
po północy.
------
Jesteście
boscy i w ogóle! Ponad 2100 wejść w ciągu kilku dni! Jaram się
jak pochodnia :D
Komentować,
komentować, komentować! Bo wiecie... więcej komentarzy = szybciej
notka <3
świetne!! ;3 kocham twoje opowiadania ;D ;*
OdpowiedzUsuńYeey ! :D
OdpowiedzUsuńWspaniałe <3 Uwielbiam <3
super :3 jak szybko nie dodasz, to będę pisać po 10 komentarzy ^^
OdpowiedzUsuńSupcio!
OdpowiedzUsuńPisz dalej, wspaniałe! ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, ze my Cie uwielbiamy i to co piszesz, takze nie przerywaj!/ S
OdpowiedzUsuńJezu, wspaniałe!!! *-* kocham twoje opowiadania, nie przerywaj ;>
OdpowiedzUsuńDodawaj szybciej, bardzo prosimy :<
OdpowiedzUsuńSuper super super <3
OdpowiedzUsuńŚwietne! Już się kolejnej nie mogę doczekać :D
OdpowiedzUsuńAwww *.* śliczne! Kocham Twoje opowiadania! <3 nie mogę się doczekać kolejnej notki *,*
OdpowiedzUsuńDziewczyno, świetna jesteś :* Dalej, dalej dalej! :D
OdpowiedzUsuńPrzepiękne. <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńOd jak dawna piszesz? Kiedy odkryłaś swój talent?
Pięęękne! <3 <3
Cudooooooo!!!!!!!!!!!!!! :D <3
OdpowiedzUsuń