środa, 9 kwietnia 2014

Część 9.

Obudziłam się po dziewiątej. Odpisałam na wiadomość Alana, który życzył mi dobrego dnia. Nie chciało mi się wstawać więc obróciłam się na bok i zamknęłam oczy. Po kilkunastu minutach poszłam do łazienki. Po porannej toalecie ubrałam rurki i koszulkę i zeszłam na dół. W kuchni byli moi rodzice, którzy przytulali się i patrzyli na siebie czule. Chciałabym wyglądać tak kiedyś z Alanem. Przywitałam się z nimi i otworzyłam lodówkę.
- Jak się czujesz? - usłyszałam pytanie, które ostatnio słyszałam kilkanaście razy dziennie.
- Dobrze.
- Nie zapomnij - moja mama wyjęła z szafki moje tabletki.
- Wiem!
Zrobiłam sobie kanapki z Nutellą. Po śniadaniu wypiłam witaminy i pomagałam mamie sprzątać. Moja babcia zdziwiła się widząc kwas foliowy i witaminy. Rodzicielka wyjaśniła, że to nic takiego i to tylko na wzmocnienie. Dowiedziałam się, że moja mama i babcia jadą na zakupy.
- Pomóc wam, kochanie? - zapytał mój ojciec obejmując ją.
- Damy radę. Będziesz w domu?
Pokiwał głową z uśmiechem. Czyżby udzieliła im się atmosfera świąt?
Moja mama włączyła pralkę z moimi ubraniami i pół godziny później chodziłam między regałami w supermarkecie patrząc jak stos produktów w wózku rośnie. Było dużo ludzi, którzy korzystając z sobotniego przedpołudnia wybrali się na zakupy. Każdy miał listę, którą skrupulatnie śledził. Moja mama nie pozwoliła mi dźwigać i dała mi najlżejsze reklamówki, które miałam zanieść do bagażnika. Miałyśmy jeszcze pojechać do jednego sklepu mięsnego i wrócić do domu. Będąc w sklepie wpadłyśmy na Alana z mamą.
- Hej, kochanie - powiedział z uśmiechem.
- Hej, kocie.
Porozmawialiśmy chwilę po czym chłopak musiał iść. Ja z niecierpliwością czekałam na zakończenie zakupów. Chciałam już znaleźć się w domu. Jedząc żelki przyglądałam się osobom znajdującym się w pomieszczeniu. Kobieta stojąca z bliźniakami przy kasie właśnie płaciła. Dzieciaki były słodkie. Dziewczynka w różowym płaszczyku podeszła do mnie mówiąc 'Cześć' słodkim głosikiem.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Dasz mi?
Podałam jej paczkę ze słodyczami. Malutką rączką wyciągnęła gumowego misia.
- A ja? - odezwał się brat dziewczynki.
Wyglądali jak dwie krople wody. Jedyną różnicą była płeć. Podałam mu paczkę. Podziękował wkładając przekąskę do ust.
- Amelka, chodźcie tu! - powiedziała kobieta ze zdenerwowaniem.
Wzięła zakupy i zaczęła mnie przeprosić. Chciała oddać mi pieniądze za żelki, ale stanowczo odmówiłam. Jeszcze raz mi podziękowała i opuściła sklep. Ja po chwili również siedziałam w aucie. Będąc w domu pomogłam rozpakowywać zakupy. Mój tato i dziadek ozdabiali dom i świerki rosnące na podwórku.
- Marta powiesisz pranie? - usłyszałam pytanie mojej mamy.
- Mhmm.
- Ja to zrobię, wnusiu - moja babcia chciała mnie wyręczyć.
- Oj mamo to ubrania Marty!
- Ale teraz może sobie odpocząć. Wiesz ile dzieci mają teraz nauki? A zwłaszcza w liceum!
Starsza kobieta poszła do łazienki. Moja rodzicielka pokręciła głową z dezaprobatą mówiąc:
- Oj Marta, Marta.
Przytuliłam ją mówiąc, że też ją kocham. Ostatnio miałam napady miłości i mogłam tulić wszystkich wokół. Kontynuowałam chowanie produktów do lodówki. Po kilku minutach do domu weszli mężczyźni mówiąc, że bardzo zmarzli.
- Tato! - krzyknęłam czując jak mój rodzic przytula mnie. Był naprawdę zimny.
Roześmiał się, a ja powiedziałam, że to było głupie. W tej samej chwili do kuchni weszła moja babcia.
- Aniu... czy ty... - zapytała stojąc przy mojej mamie. - Gratuluję, córeczko!
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Trzymała śpioszki, które Alan kupić dla naszej córeczki. Widocznie zostawiłam je wczoraj w łazience. Zapadła dziwna cisza.
- Jesteś w ciąży, tak? I to miała być niespodzianka? Przepraszam! Ale najpierw te witaminy, teraz to...
- Nie, mamo. Nie jestem w ciąży. To nie moje - objęła mnie, a ja poczułam jak miękną mi nogi. - Zostaniecie pradziadkami - powiedziała z uśmiechem.
Spojrzałam na nich po czym rozpłakałam się i pobiegłam do siebie. Wstydziłam się i liczyłam, że to nie wyda się tak szybko. Skuliłam się na łóżku, wtulając twarz w poduszkę. Po kilku sekundach usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Moja mama przytuliła mnie głaszcząc po głowie.
- Martusiu miałaś się nie przejmować… to szkodzi dziecku - usłyszałam.
- Przepraszam - powiedziałam skulając się bardziej, bo moje policzki zalał kolejny potok łez.
Kobieta tuliła mnie szepcząc, że przecież wszystko jest w porządku i nikt się nie gniewa. W tej samej chwili kolejna osoba odwiedziła moją twierdzę, która dawała mi schronienie przed całym złem tego świata.
Na łóżku usiadła moja babcia gratulując i mówiąc, że mam nie płakać, bo nie ma powodu.
- Chłopiec czy dziewczynka? - zapytała starsza kobieta po chwili ciszy widząc, że nie reaguję na jej wcześniejsze gratulacje.
- Dziewczynka - mruknęłam.
- Jeszcze nie wiemy - poprawiła moja rodzicielka. - Ale niedługo się dowiemy, prawda Martusiu?
Wzruszyłam ramionami.
- Aniu, zostaw nas. Proszę.
Moja mama wyszła, a babcia usiadła bliżej i zaczęła:
- Przestań płakać, kochanie. Jesteś bardzo młoda, ale wiem, że będziesz świetną mamą. Wszyscy ci pomożemy. I nie możesz przejmować się opinią innych osób. Zawsze gadali i będą gadać więc miej ich… wiesz gdzie - słysząc to uśmiechnęłam się. - Więc ocieraj się i idziemy na dół. Nie możesz tak tego wszystkiego przeżywasz, bo dzieci wszystko czują! Chcesz żeby było smutne?
Czułam się jak dziecko, które szantażuje się tekstami typu “Chcesz żeby mamusia była smutna?” albo “Zjedz za mamusię… a teraz za tatusia”. Odwróciłam się i spojrzałam na kobietę. Przytuliła mnie mówiąc, że gratuluje i dzieci teraz tak szybko dojrzewają. Zeszłam z nią na dół. Mój ojciec, który stał oparty o szafkę w kuchni z kubkiem herbaty, na mój widok objął mnie mówiąc:
- Oj mój płaczku. Zachowujesz się jak twoja mama w ciąży. Też ciągle płakała jaka to jest gruba, a potem jej przechodziło i szła jeść.
- Jak możesz?! To  przez  hormony! - powiedziała moja mama.
- Tak, tak… zawsze trzeba na coś zrzucić.
- Paweł, nie przeginaj- moja rodzicielka miała minę mówiącą “jeszcze jedno słowo, a umrzesz”.  
Roześmiałam się biorąc Ptasie Mleczko z pudełeczka stojącego na szafce.
- Mówiłem! - powiedział mój ojciec.

Moja mama uderzyła go ścierką. Cieszyłam się ich szczęściem. Mężczyźni poszli do salonu twierdząc, że nie chcą nam przeszkadzać. Siedziałam przy stole krojąc produkty podane przez moją mamę. Wieczorem rozmawiałam z Alanem przez telefon. Chłopak przekazywał mi pozdrowienia od Amandy i mówił, że nie może doczekać się USG, bo jest ciekaw jak to wygląda. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że to nic takiego. Dla niego to był “ekscytujący moment”, bo przecież zobaczy swoje dziecko. Potem jeszcze rysowałam obrazek na Amandy i Roksany po czym poszłam spać.
------
Wow, wow, wow. Ponad 4800! *-*
Założyłam aska żebyście mogli pytać o sprawy dotyczące opowiadania... i... i innych spraw. Nie krępować się, pytać! Odpowie na wszystko i każdemu! :D ASK <--- o tu kliknij i pytaj.
Macie też opcję po lewej stronie. Widzicie? Takie tam ułatwienie <3
Koment, koment, koment! 


13 komentarzy:

  1. Nie przerywaj, pisz dalej <3 Kocham te opowiadania Twoje <3

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER!!! Kocham Twoje opowiadania :) Nie mogę się doczekać następnej części ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie. Pisz dalej, bo już się nie mogę doczekać. Kocham ten twój blog i to opowiadanie ... jest takie ... takie prawdziwe :) Musisz szybko dodac następna część :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super super super supet <3<3<3<3<3<3 dawaj kolejna czesc prosze =D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne :)) naprawę uwielbiam czytać opowiadania twojego autorstwa i z niecierpliwością czekam na kolejną część <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu, jestes świetna <3

    OdpowiedzUsuń
  7. *-* świetne :3 chce juz kolejna czesc xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę daj dziś kolejną część ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne ;* czekam na kolejny ;). Amelka ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy nastepna czesc?

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko jest piękne *-* Tylko kiedy następna część? :)

    OdpowiedzUsuń