piątek, 23 maja 2014

Część 20.

Rano obudził mnie znienawidzony przez każdego dźwięk budzika. Po tak długim wolnym, wstanie o siódmej wydawało mi się niemożliwe. Byłam zmęczona i miałam ochotę skłamać, że źle się czuję i zostać w domu. Jednak miałam już dużo zaległości i nie chciałam opuszczać kolejnych dni. Zwłaszcza, że i tak zapowiadał się luźny dzień, bo nie mogę nas pytać po świętach. Kilka razy nacisnęłam przycisk “Drzemka” po czym w końcu zebrałam się w sobie i poszłam do łazienki. Musiałam się spieszyć, bo moje lenistwo zabrało mi piętnaście minut. Po kolejnym kwadransie jadłam śniadanie. Zdarzało się, że wychodziłam do szkoły nie jedząc zupełnie nic, ale będąc w ciąży nie mogłam sobie na to pozwolić. Lekarz kazał mi przestrzegać odpowiedniej diety i jeść co najmniej pięć posiłków dziennie.
- Jedziemy? - usłyszałam pytanie mamy, która dokończyła pić kawę. Pokiwałam głową wkładając talerz i kubek do zlewu. - Wypiłaś witaminy?
- Tak!
W drodze do szkoły musiałam wysłuchać wywodu, że nie mogę się stresować i nie powinnam się niczym ani nikim przejmować, bo teraz to ja jestem najważniejsza. Ja i moje dziecko. Będąc przed żółtym budynkiem, w którym mieściło się moje liceum, dostałam dwudziestozłotowy banknot i usłyszałam, że mam coś sobie kupić. Pożegnałam się i wysiadłam z auta. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę wejścia. Od dzwonka na lekcję dzieliło mnie zaledwie kilka minut więc szybko zostawiłam zimą odzież w szatni i poszłam na pierwsze piętro, gdzie mieściła się moja klasa. Przywitałam się z dziewczynami i zapytałam Anetę jak minął jej Sylwester.  Mówiła, że było fajnie, ale nie tak fajnie jak zawsze z nami.
- To mów co to za powód, z którym spędziłaś ostatni dzień roku? - zapytałam patrząc na nią.
Niemo dała mi do zrozumienia, że nie chce teraz o tym rozmawiać. Uśmiechnęłam się nie mówiąc nic więcej.
- A jak się czujesz? - zapytała szeptem.
- Jest okey.
- Kopie?
Roześmiałam się kręcąc przecząco głową. Objęłam ją siadając przy filarze. Monika zaczęła znów opowiadać o Mikołaju. W tej samej chwili dostałam wiadomość od Alana czy jestem już w szkole. Odpisałam, że tak i siedzę z dziewczynami przed klasą. Po kilku sekundach zauważyłam postać mojego chłopaka wraz z jego świtą. Przywitałam się z nastolatkiem całusem i znów musiałam odpowiedzieć, że czuję się bardzo dobrze. Chwilę później zajmowałam miejsce między Anetą, a Moniką w naszej klasie. Polski, który prowadziła nasza wychowawczyni, minął w atmosferze opowiadania o świętach. Udało nam się ją zagadać tak, że zeszyty otworzyliśmy dopiero kwadrans przed końcowym dzwonkiem. Niestety mieliśmy dwie lekcje polskiego i na drugiej już nie było takiego luzu. Każdą przerwę spędzałam z Alanem, który ciągle pytał czy nie powinnam czegoś zjeść. Na czwartej godzinie lekcyjnej czułam głód, który próbowałam zaspokoić cukierkami, jedzonymi potajemnie. Cieszyłam się kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek i mogłam spokojnie zjeść kanapkę siedząc na kolanach mojego chłopaka. Przerwa trwała kwadrans więc w pewnej chwili przytuliłam się do Alana mówiąc:
- Kotku… pójdziesz mi po czekoladę? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Jasne! - pocałował mnie po czym razem z Pawłem poszli do sklepiku szkolnego.
Po dwóch minutach w moich ustach rozpuszczała się mleczna czekolada z truskawkowym musem. Było mi wspaniale i nie chciało mi się iść do klasy. Z ociąganiem się wstałam i ruszyłam za moimi przyjaciółkami. Na lekcji nie mogłam się skupić i moje myśli błądziły wokół rzeczy dla niemowląt, które oglądałam z Alanem. Nie mogę doczekać się, gdy będziemy kupować wyprawkę.
Do porządku przywołał mnie ksiądz pytając dlaczego nie piszę. Przeprosiłam i zerknęłam w zeszyt Anety, by przepisać ostatnie zdanie. Do końca zajęć musiałam być skupiona, bo mężczyzna ciągle patrzył czy aby na pewno pracuję, a nie siedzę zamyślona. Kiedy zadzwonił dzwonek prędko opuściłam klasę. Ostatnia lekcja miała odbyć się w pracowni chemicznej. Zajęłam z dziewczynami krzesła przy stoliku i marnowałyśmy czas na plotkowaniu. Po chwili dołączył do nas Alan z kolegami.
- Ostatnia lekcja? - zapytał obejmując mnie i przytulając.
- Mhm, szkoda że mnie nie odprowadzisz.
- Zerwę się.
- Nawet o tym nie myśl! Masz dzisiaj jazdę?
Pokiwał głową dodając, że za tydzień ma egzamin.
- Zdasz go bez problemu - powiedziałam po czym pocałowałam go.
Posiedzieliśmy kilka minut po czym poszłam z Moniką i Anetą na ostatnią lekcję. Było luźno i śmiesznie. Każdy cieszył się kiedy zadzwonił upragniony dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Prędko zebraliśmy swoje rzeczy i trzydziestoosobowy tłum w towarzystwie gwary i radości zbiegł do szatni. Po drodze pożegnałam się z Alanem i obiecałam, że będę na siebie uważać. Idąc chodnikiem rozmawiałam z dziewczynami.
- Idziemy na pizzę? - zaproponowała Aneta.
- Jasne! - ucieszyłam się.
Pół godziny później piłyśmy napoje czekając na gorące danie. Jadłyśmy, śmiejąc się i rozmawiając o różnych gwiazdach. Monika znała wszystkie najnowsze plotki i trendy. Po wyjściu z restauracji pożegnałyśmy się z nią, bo mówiła, że musi jeszcze gdzieś zajść. Wolałam nie pytać czy mamy iść z nią, bo było mi zimno i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Będąc na miejscu od razu podeszłam do lodówki. Miałam ochotę na sorbet. Wzięłam od razu paczkę chipsów i zostawiłam wszystko w salonie. Prędko się przebrałam i z laptopem zeszłam na dół. Leżąc na kanapie jadłam przekąski, które w połączeniu wydawały mi się bardzo pyszne. W telewizji leciała powtórka programu detektywistycznego, a ja przeglądałam Facebooka. Po jakimś czasie do domu weszli moi rodzice. Przywitali się ze mną i zapytali jak się czuję i jak było w szkole. Zbyłam ich krótkimi odpowiedziami i poszłam do siebie. Odrobiłam zadanie, a potem rozmawiałam z Alanem na Skype. Chłopak czytał książkę o zasadach ruchu drogowego. Mówił, że boi się teorii, bo nie wie na co ma zwrócić szczególną. Rozwiązał już wiele testów, wszystkie znaki drogowe zna na pamięć, książki również więc według mnie był dobrze przygotowany.
- Odpocznij od tego. Umiesz już wszystko! - powiedziałam.
- Powtórzę sobie znaki.
- Alan! - zganiłam go.
W końcu przyznał mi rację i chwycił inną książkę.
- Poczytam coś innego - powiedział otwierając podręcznik dla początkujących ojców.
Roześmiałam się i zrobiłam zrzut ekranu, bo mina chłopaka rozwaliła mnie. Udawał skupionego i na głos czytał wstęp książki:
- Drogi mężczyzno, jeśli właśnie czytasz te zdania to oznacza tylko jedno: już za kilka miesięcy staniesz się najszczęśliwszą osobą na świecie. W twoim życiu pojawi się nowa osoba, której będziesz musiał zapewnić poczucie bezpieczeństwa i chronić przed całym złem tego świata.
Chwyciłam za swoją książkę, bo chciałam zobaczyć czy też mam taki ładny wstęp. Mój było podobny. Też mówił, że moje życie się zmieni i dopiero teraz poczuję pełnię szczęścia.
Panowała cisza przerywana jedynie przez 30 Seconds to Mars, których płyta odtwarzana była w pokoju Alana. Każde z nas wciągnęło się w czytanie. Książka była ciekawa i poruszała wszystkie aspekty życia i zdrowia związane z ciążą, pielęgnacją dziecka, a także ze stanem psychicznym matki w czasie ciąży i po porodzie. Czułam jakby opisywali tam mnie. U mnie na początku również być okres niedowierzania i strachu, a teraz nadszedł czas radości. Według autora teraz miało być tylko lepiej choć czasami mogę mieć huśtawkę nastrojów i płakać bez najmniejszego powodu tuż po napadzie śmiechu.
Zacytowałam ostatni wers dotyczący hormonów i usłyszałam:
- Przywykłem, bo masz podobnie co miesiąc.
- Ej!
- Co? Jesteśmy ze sobą prawie dwa lata co daje dwadzieścia miesięcy, a to dwadzieścia okresów.
- Odlicz ostatnie trzy miesiące.
- I tak ciągle narzekałaś.
Nie odpowiedziałam nic, bo po części chłopak miał rację, a ja nie lubiłam mu tego mówić.
- Pójdziesz ze mną jutro na siatkę? - zapytał odkładając książkę na bok.
- O piętnastej?
- Mhm. Po lekcjach możemy wpaść do mnie, a potem pójdziemy na trening, co?
- Ale ja kończę szybciej.
- Nie mam jutro ostatniego polskiego, bo Ropucha jest na zwolnieniu czy coś.
Uśmiechnęłam się wyobrażając Ropuchę leżącą w łóżku z chorobą. Była jedną z tych nauczycieli, z których każdy się śmiał. Nawet jej poważna mina i podniesiony głos nie budził w nikim strachu.
- To co?
- Jasne, że z tobą pójdę.
Porozmawialiśmy chwilę po czym powiedziałam, że idę pod prysznic i kładę się, bo bolą mnie plecy. Leżąc w łóżku rozmawiałam z chłopakiem, który życzył mi dobrej nocy i słodkich snów. Pożegnałam się i sięgnęłam po książkę o macierzyństwie. Zainteresowała mnie więc chciałam przeczytać kolejne rozdziały. Dowiedziałam się wielu przydatnych porad i faktów związanych z moim stanem. Opisywali jak radzić sobie z porannymi mdłościami czy zachciankami. Czytając o jedzeniu, poczułam ochotę na pomarańczę. Zeszłam do kuchni i chwyciłam owoc leżący na półmisku. Mimo późnej godziny jadłam go, leżąc w łóżku. Około północy poczułam straszną senność i oczy same mi się zamykały więc odłożyłam podręcznik i usnęłam.

------

Dzisiaj mija 2 miesiące odkąd mam bloga! WOW! I prawie 15k wejść, 30 obserwatorów, 299 komentarzy i.... 20 część! A moja miłość do Was jeszcze bardziej rośnie! A Wy co sądzicie o opowiadaniu jako o całości? Jesteście zadowoleni? A może coś Wam się nie podoba?
Jeszcze raz dziękuję za wszystko!
Zapraszam do polubienia mojej strony na Facebook'u, na której publikuję fragmenty nigdy nie publikowanych opowiadań, a także możecie pisać wiadomości i wyrażać swoją opinię + będziecie powiadamiani o nowych notkach. Polub ----->  LIKE MY PAGE <3
I zapraszam na kolejną notkę o Tęczowej Rodzinie. Jutro już 6 część! ---> SAME LOVE
A tutaj pytania ----> ASK ME HERE!

14 komentarzy:

  1. Pękne! Jak każde Twoje opowiadania, jeszcze nigdzie nie spotkałam tak cudownych opowiadań jak Twoje, a uwierz czytam ich. Naprawdę spooooro ;)
    Masz wielki talent. I oczywiście czekamy na kolejne rozdziały z przygodami bohaterów, ale najbardziej czekamy na książkę.
    Zycze duzo weny i przede wszystkim cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste :):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne!!! Pisz dalej i nie przerywaj, bo jest zajebiste :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie podoba mi się, że tak rzadko dodajesz ;(((

    OdpowiedzUsuń
  5. Bosko piszesz. Potrafisz ciekawie opowiedzieć historię. Powinnas w przyszlosci napisac ksiazke. Mam tylko kedna uwage. Czemu tak rzadko dodajesz ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak gdzieś, kiedyś napisałam - nie chcę, by to opowiadanie było pisane na ilość, na dni. Chcę dodawać notkę zadowolona z siebie. A tego nie da się zrobić w jeden dzień. Dlatego notki są co 3/4 dni, by móc się do tego przyłożyć :3

      Usuń
  6. Ale to wciaga o_O

    OdpowiedzUsuń
  7. Chce juz nastepna czesc

    OdpowiedzUsuń
  8. wow, przeczytałam całe tak mnie wciągnęło <3
    Czekam z niecierpliwością a tym czasem zapraszam do mnie (jeden z ostatnich postów to opowiadanie :))
    http://ksiezniczkabalonowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojojojojojojojojojo pięknee jak zawszee :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wciąga to ;) Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy dodasz następną część ? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Moim zdaniem nic nie trzeba dodawać. Akcja jest w porządku. :) Czas dodawania jest również zrozumiały :P Całość - ideał *.* Nic dodać, nic ująć. :) Życzę jeszcze więcej weny i dobrych oraz zaskakujących pomysłów. :) Pozdrawiam, tulę i dziękuję ! <3

    OdpowiedzUsuń