sobota, 7 marca 2015

Część 51.

Patrzyłem na nią z otwartymi ustami. Nie spodziewałem się takiego monologu, ale kobieta miała rację. Widząc łzy w jej oczach, czułem jak ściska mnie w gardle. Oni przejmowali się mną, a ja myślałem tylko o sobie.
- Masz rację, mamo - powiedziałem uprzednio biorąc głęboki oddech. - Pójdę tam. Ale tylko raz! Mogę jechać do Poli?
- Zadzwonię do nich i zapytam.
- Mamo....
Pół godziny później ubierałem dziecko, które chciałem wziąć na spacer. Było gorąco i nie chciałem siedzieć w domu pełnym ludzi, którzy obarczali mnie winą za śmierć Marty albo litowali się niepotrzebnie. Obiecałem, że odprowadzę dziewczynkę za jakiś czas i będę na nią uważał. Idąc chodnikiem patrzyłem na Polę, która grzecznie leżała w wózku i zastanawiałem się co teraz robiłaby Marta. Byłaby zmęczona i cieszyła się, że wziąłem od niej dziecko? A może miałaby depresję poporodową?
Dzwoniący telefon wyrwał mnie z zamyślenia. Wyjąłem komórkę i odebrałem widząc napis “Mama dzwoni”. Kobieta mówiła, że jakaś nastolatka była i pytała o mnie. Nie miałem zielonego pojęcia kto to mógł być. Poprosiłem o krótki opis, z którego wychodziło, że rozmawiamy o Anecie.
- Aneta? - zapytałem bardziej siebie niż ją.
- Nie wiem, nie przedstawiła się.
Podziękowałem i po zakończeniu połączenia wybrałem numer przyjaciółki Marty.
- Szukałaś mnie - powiedziałem, gdy odebrała. - Coś się stało?
- Chciałam pogadać, ale nieważne.
- Jestem z Polą w parku. Przyjdź, okey?
Rozłączyłem się i zająłem ławkę. Zasłoniłem oczy okularami i obserwowałem ludzi, którzy korzystali z wolnej soboty i świetnej pogody. Gdyby Marta była z nami to pewnie też siedzielibyśmy na kocu jak prawdziwa rodzina. Za rok przyjdę do z Polą i będziemy leżeć na trawie i oglądać zdjęcia Mamusi. Ja też kupię jej psa, któremu będzie rzucać piłkę albo będę budował babki z piasku na pobliskim placu zabaw.
Zerknąłem do wózka, bo dziewczynka zaczęła się budzić. Wyjąłem ją i przytuliłem do siebie wkładając jej smoczek w usta. W tej samej chwili na ławkę usiadła Aneta i przywitała się.
- Cześć, księżniczko - dodała patrząc na Polę. - Daj ją.
Ułożyłem dziecko w jej ramionach i patrzyłem jak dziewczynka powoli zasypia. Nastolatka z uśmiechem ją kołysała, a ja zastanawiałem się czy też nienawidzi mnie na śmierć jej przyjaciółki i zaraz zacznie wyzywać mnie od najgorszych.
- Co tam? - zapytała patrząc na mnie.
- Poza tym, że rodzice wysyłają mnie do psychologa to wszystko po staremu.
- Do psychologa?
- Twierdzą, że sobie nie radzę po śmierci Marty.
Zapadła nieprzyjemna cisza. Obserwowałem jak zachowanie nastolatki diametralnie się zmienia - jej uśmiech zniknął z twarzy, a oczy zrobiły się szkliste. Zabrałem od niej dziecko po czym objąłem ją mówiąc, że ma nie płakać.
- Tęsknię za nią - szepnęła, a ja jeszcze bardziej ją przytuliłem.
- Ej, nie płacz - powiedziałem z uśmiechem, ale sam czułem ucisk w środku.
- Ty nie tęsknisz?
- Tęsknię - przyznałem. - Zajebiście bardzo za nią tęsknię.
Dziewczyna zaczęła opowiadać mi o szkole, w której każdy plotkuje albo pyta o Martę czy mnie, a na ławce dziewczyny stoi jej czarno-białe zdjęcie.
- Nie przejmuj się - szepnąłem przytulając ją i gładząc po głowie. Ona przypominała mi Martę. Była tak samo krucha i słaba.
- Wiesz jak to idiotycznie brzmi, prawda?
Uśmiechnąłem się, bo uwielbiałem jej bezpośredniość. Chociaż czasami denerwowała mnie swoimi tekstami i dokuczaniem mi.
Pola przerwała wszystko swoim płaczem. Wyjąłem butelkę z torby i zacząłem karmić dziecko, które obudziło się głodne. Po chwili pożegnałem się z Anetą, która musiała wracać. Sam posiedziałem jeszcze chwilę po czym wolnym krokiem wróciłem z dzieckiem do domu.
Kilka dni później jechałem na spotkanie z psychologiem. Byłem zły na wszystkich, bo nie byłem chory i nie potrzebowałem specjalisty. Jednak wiedziałem, że muszę to zrobić dla Poli. Mój ojciec zagroził, że jeśli nie pójdę na spotkanie to będę miał problemy z prawami do dziecka. Nie znałem się na prawie, a w internecie niewiele było na ten temat tak więc musiałem mu ulec. Czekając w budynku czułem zniecierpliwienie. Rozglądałem się po przestronnym korytarzu, na ścianach którego wisiały krajobrazy, w kątach stały wysokie rośliny, a w rządku ustawione były krzesła.
- To tylko godzina, Alan - moja mama próbowała mnie pocieszyć wiedząc jak jestem zdenerwowany. - Przestań - złapała mnie za rękę widząc jak zaczynam obgryzać paznokcie.
- Będziesz tu?
- Zaczekam - posłała mi uśmiech. - Będzie dobrze - dodała widząc jak drzwi się otwierają i z gabinetu wychodzi kobieta około trzydziestki ubrana w jeansy, białą koszulkę i marynarkę.
Przywitaliśmy się i zaprosiła mnie do środka. Przekraczając próg od razu zacząłem szukać kozetki, jak w amerykańskich filmach. Jednak tu było zupełnie inaczej - duże okno z widokiem na ulicę, które niwelowało dźwięki z zewnątrz, drewniane biurko z idealnym porządkiem na blacie, regały pełne książek po prawej stronie i szklany stolik z dwoma, skórzanymi fotelami po prawej. Kobieta poprosiła mnie o zajęcie jednego z nich i zaczęła rozmowę. Pytała o hobby, spędzanie wolnego czasu, a także o Polę. Wiedziałem, że moi rodzice nakreślili jej całą sytuację i tylko czekałem aż zapyta o Martę. Nie musiałem czekać zbyt długo.
- Opowiesz mi o Marcie?
Spojrzałem na nią czując jak przechodzi przeze mnie dreszcz, a żołądek ściska niewidzialna ręka, która zaraz przeszła na gardło. Nie chciałem o niej rozmawiać. Nie z jakąś obcą osobą. Nawet w moim domu nie padało to imię od czasu pogrzebu.
- Długo z nią byłeś?
Nadal nie reagowałem i próbowałem uciec wzrokiem. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał, że minęło dopiero piętnaście minut. Przekląłem w duchu zagryzając policzek od środka, bo czułem, że zaraz wszystkie emocje znajdą ujście po kolejnym pytaniu jakim było:
- Była śliczna, prawda?
Pokiwałem głową wspominając obraz dziewczyny. Jej długie brązowe włosy sięgające do połowy pleców, jej ciemne oczy, jej szczupłe ciało, jej jędrny biust, jej zaokrąglone biodra, na których zawsze kładła ręce co oznaczało “I co teraz?”, a ja obejmowałem ją w talii i delikatnie całowałem. Słyszałem w głowie jej śmiech, jej słowa “Nienawidzę cię, idioto!” które tak naprawdę z obrazą miały niewiele wspólnego. Widziałem jej zmarszczony nosek, który oznaczał, że coś jej się nie podoba. Czułem jej perfumy, które kupowała odkąd tylko zaczęliśmy ze sobą chodzić, a kupiła je specjalnie na pierwszą randkę.
- Opowiesz mi o niej?
- Co pani chce tym osiągnąć? - zapytałem uprzednio biorąc głęboki wdech i powoli wypuszczając powietrze. - Dobrze pani wie, że za nią tęsknię. Ja nie muszę tu siedzieć, prawda?
- Chcę ci pomóc, Alan.
- Ale ja nie potrzebuję pomocy. Do widzenia - powiedziałem wstając i szybkim krokiem wychodząc z gabinetu. - Idziemy - rzuciłem do mojej mamy, czytającej magazyn.
- Alan!
Szybkim krokiem opuściłem budynek i usiadłem na schodach oddychając głęboko. Wiedziałem, że teraz moja mama przeprasza panią psycholog za moje zachowanie. Sami mnie w to wpakowali więc niech się tłumaczy. Po kilku minutach usłyszałem za sobą jej głos. Przytuliła mnie kiedy wstałem i wtedy wszystkie emocje zaczęły opuszczać moje ciało.
- Ona pytała o Martę - szepnąłem płacząc i wtulając się w ramię kobiety.
- Ona chciała ci pomóc.
- Niech znajdzie inny sposób. Nie chcę do niej chodzić.
- Daj jej ostatnią szansę. Proszę.
- Mam tam wrócić? Nie ma mowy! - oderwałem się od niej i prędko otarłem łzy.
Bez słowa podeszliśmy do auta i zająłem miejsce pasażera. Od razu zapytałem czy może podrzucić mnie do Poli.
- Już tam byłeś dzisiaj.
- Chcę tam spać.
- Jutro do nich pojedziemy.
- A może weźmiemy ją na weekend?
- A pojedziesz za tydzień do psychologa? - spojrzała na mnie.
- Mamo…
- Alan…
- Proszę....
- Ja też proszę  - jej głos robił się coraz bardziej stanowczy.
Odwróciłem się w stronę okna krzyżując ręce na piersi. Zagryzałem policzek bluzgając w myślach na psychologa i moich rodziców, którzy niczego nie rozumieli. Przy kolacji zachowywali się jakby nie było mnie wcale przy stole. Decydowali za mnie o wizytach u lekarza, a jak zaczynałem się sprzeciwiać to mój ojciec wyciągał asa z rękawa i mówił, że bez tego mam małe szanse na prawa do Poli.
- Jesteś okropny, wiesz? - warknąłem.
- Po kimś to masz - powiedział jakby to był świetny żart.
- Nienawidzę cię.
Wstałem od stołu z impetem odsuwając krzesło i czym prędzej poszedłem do siebie. Było już zbyt późno, by jechać do Poli więc zmuszony byłem wylewać swoją frustrację na blogu, którego stworzyłem jakiś czas temu.

-----
Szczerze powiedziawszy jak zakładałam tego bloga to już widziałam magiczną liczbę stu części, może nawet dwustu. Ponad 100k wyświetleń, kilkadziesiąt komentarzy, pierwszą rocznicę. Drugą, trzecią. Albo i nie, bo ostatni post miał prowadzić do księgarni gdzie można byłoby zakupić "Kołysankę" w papierze. Ale tak nie będzie. Nie dobijemy nawet do 100 rozdziałów. Nawet do 60. Ale nie o to mi chodzi. Ktoś to wgl czyta? Pewnie kończycie na większej czcionce, a ja tu produkuję się niepotrzebnie. 
Dobijmy chociaż do 20 komentarzy i 70.000 wyświetleń, proszę. 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! 

NEXT! ----> Rain of desires!



"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3 


Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here! 


19 komentarzy:

  1. Czytam tą małą czcionkę, spokojnie.
    Notka jak zwykle zajebista. łzy lały się strumieniami. Czekam na szczęśliwsze chwile w Kołysance.

    Czekam na nexta i mam nadzieję, że nie zakończysz kołysanki i będziesz pisać dalej !

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytamy czytamy i dobijamy! Większość czyta, ale nie chce im sie skomentować. A szkoda, bo piszesz naprawdę świetnie. Czytając można sie idealnie wczuć w atmosferę i odczuć uczucia bohaterów. Oby tak dalej!

    Trzymam za Ciebie kciuki, pozdrawiam ciepło ~ Dagmara. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne, chętnie będę wracać tutaj w chwilach spokoju, pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem nie powinnaś się przejmować tym, że zmalała liczba wyświetleń/komentarzy, tylko dalej powinnaś to pisać, dla tych osób, które wiernie tutaj trwają. Bo na pewno są takie osoby (jak ja), które czytają, raczej nie komentują, ale wiedzą o każdym nowym poście. ;). Tak, to ja, ta upierdliwa, co stwierdziła, że cała historia jest przewidywalna!
    Co do postu - zauważyłam dwa błędy, znaczy literówki, w dodatku na początku tekstu. Pierwsza pojawiła się przy Anecie i zdaniu, w którym jest, że usiadła na ławkę, zamiast na ławce. Druga jest kilka linijek później, jak dobrze pamiętam.
    Co do samej treści - najlepsze, moim zdaniem, są momenty, w których opisujesz przemyślenia i uczucia Alana. Gdy szedł parkiem i zastanawiał się co by było gdyby Marta żyła i była z nimi, aż zrobiło mi się smutno, tak naprawdę, nie na przymus. Powiem szczerze, że gdy uśmierciłaś Martę, poczułam, że historia będzie oklepana, no i przewidywalna, wiesz, że zmarła, to Alan pewnie popadnie w depresję, nikt nie da mu córki, a on w końcu zwiąże się z jakąś przyjaciółką Marty czy coś tam. Mimo to dałam szansę Tobie. Tak samo, jak dałam szansę Johnowi Greenowi w "Szukając Alaski". Chociaż nie obraziłabym się, gdyby skończył tam, gdzie chciałam, zamiast ciągnąc dalej. :D. Chociaż u Ciebie muszę przyznać, że śmierć Marty chyba sprawiła, że to opowiadanie w jakiś sposób zaczęło żyć. W pewien sposób przestało ociekać słodyczą (na tyle, na ile życie szesnastoletniej dziewczyny w ciąży słodyczą ociekać może), pokazało takie prawdziwe życie. Że nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. I że czasem życie nieźle kopie nas po tyłku.
    Tak czy inaczej - ja bym chętnie przeczytała te sto czy tam nawet dwieście rozdziałów (chociaż dwieście to już jak Moda na sukces, przynajmniej w długości), więc może nie warto rezygnować z powodu kilku obrażonych czytelników? A wyświetlenia... będą zawsze. Nawet jak zakończysz, to zobaczysz, że ludzie wciąż będą wchodzić, z nadzieją na to, że jednak ukazało się coś nowego. Ja tak miałam z "Bez cukru", które nie powala jakością, ale jednak lekko się je czytało i kiedyś z pewnym opowiadaniem o Tokio Hotel, bo mimo iż nie lubię zespołu - autorka opowiadania podbiła moje serce...

    Się rozpisałam.
    Pozdrawiam i życzę wytrwałości,
    www.wyidealizowani.blogspot.com
    www.humanistka-na-obcasach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział naprawdę fajny. Na początku czytałam pomyślałam że może uda mi się nie popłakać. Złudne nadzieje- przy sytuacji z psychologiem zaczęłam płakać. Rozdziały ye ostatnie są dobre ale moim zdaniem mało jakoś tak się w bich dzieje. Ppdejrzewam że tak przez pewien moment musi być żeby potem się rozkreciło więc nie bierz jakoś ohromnie tego do siebie czy coś. Co do tych małych literek to dużo osób je czyta. Ja na pewno! Spokojnie dobijemy do 70tys wyświetleń i jeszcze więcej. Mam nadzieję że do 100 lub 200 rozdziałów tez :) (tym bardziej do 60! :o ) Bloga masz super tylko ludzie są leniami i bie chce im się nuc napisać mimo że czytają :) Tak więc postaraj się nimi nie przejmować i nadal pisać dla swoich ciągle wiernych czytelników którzy Cię kochają ♡ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten blog jest świetny! Pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wez mnie nie wkur. :-) jestem czytam jak zwykle! Nie bdz mi tu konczyla to jedyna rzecz jaka czytam z takim zainteresowaniem

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja zawsze czytam twoje opowiadania są świetne i nie zamierzam przestawać ich czytać no chyba ze ty zakończysz opowieść.. Czekam na nexta! ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze czekam na kolejną część i zawsze mam łzy w oku czytając. Chcialabym mieć kołysankę w domu na półce :-D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja zawsze czytam to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Twój blog jest GENIALNY. Pisz dalej. Nie przejmuj się tym że jest mało komentarzy. Pisz chociażby dla tych wiernych fanów, którzy sami czytają ale nie zawsze komentują. Zrób np 10 lat później. Założę się że na pewno masz dużo pomysłów. Pozdrawiam i życzę weny. Pisz dalej. Z niecierpliwością czekam na NEXT!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. O.KURDE!
    W pewnym momencie aż prawie łezka zakręciła mi się w oku :')
    Szczerze mówiąc, to myślałam, że opowieść zakończysz na śmierci Marty, ale mnie zaskoczyłaś (z resztą jak w całej reszcie tego opowiadania) :D
    Mam nadzieję, że będziesz to ciągnąć długo, długo i że Marta nagle zmartwychwstanie xD

    Przy okazji zapraszam na mojego bloga z historią mojego życia w formie opowiadania (sorki za chamską reklamę ;-;) -> typowo-nietypowy-lajfstajl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. O.KURDE!
    W pewnym momencie aż prawie łezka zakręciła mi się w oku :')
    Szczerze mówiąc, to myślałam, że opowieść zakończysz na śmierci Marty, ale mnie zaskoczyłaś (z resztą jak w całej reszcie tego opowiadania) :D
    Mam nadzieję, że będziesz to ciągnąć długo, długo i że Marta nagle zmartwychwstanie xD

    Przy okazji zapraszam na mojego bloga z historią mojego życia w formie opowiadania (sorki za chamską reklamę ;-;) -> typowo-nietypowy-lajfstajl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. czytamy czytamy <3 super by było czytać całą książkę! na pewno bym kupiła!

    OdpowiedzUsuń
  15. jezu, popłakałam się czytając ostatnie rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wzruszające i wciągające! Świetna robota.
    ksiezycova.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Kochana, pisz dla nas dalej. Kiedy trafiłam tu we wrześniu z niecierpliwością czekam na każdy kolejny post, wkrecilam nawet znajomych w czytanie tego opowiadania. Pisz i nawet 300części, a ja mimo wszystko bardzo bardzo chętnie przeczytam to w formie książki jeszcze raz. Powodzienia. Nie przejmuj się utratą 'fanów'. Prawdziwi pozostali i czekają na kolejne części. Nie zawiedz nas, tylko dlategho że część osób nagle zniknęła, jak po pstryknieciu palcami.:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Koleżanka poleciła mi go wczoraj od tego czasu czytam już 22 część <3 Strasznie mnie to wciąga. Mam nadzieje na więcej części !!! <333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333 I CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ!!

    OdpowiedzUsuń
  19. świetne opowiadanie! uwielbiam Twoja twórczość :)

    OdpowiedzUsuń