Patrzyłem
na nią z otwartymi ustami. Nie spodziewałem się takiego monologu,
ale kobieta miała rację. Widząc łzy w jej oczach, czułem jak
ściska mnie w gardle. Oni przejmowali się mną, a ja myślałem
tylko o sobie.
-
Masz rację, mamo - powiedziałem uprzednio biorąc głęboki oddech.
- Pójdę tam. Ale tylko raz! Mogę jechać do Poli?
- Zadzwonię do nich i zapytam.
- Mamo....
- Zadzwonię do nich i zapytam.
- Mamo....
Pół
godziny później ubierałem dziecko, które chciałem wziąć na
spacer. Było gorąco i nie chciałem siedzieć w domu pełnym ludzi,
którzy obarczali mnie winą za śmierć Marty albo litowali się
niepotrzebnie. Obiecałem, że odprowadzę dziewczynkę za jakiś
czas i będę na nią uważał. Idąc chodnikiem patrzyłem na Polę,
która grzecznie leżała w wózku i zastanawiałem się co teraz
robiłaby Marta. Byłaby zmęczona i cieszyła się, że wziąłem od
niej dziecko? A może miałaby depresję poporodową?
Dzwoniący
telefon wyrwał mnie z zamyślenia. Wyjąłem komórkę i odebrałem
widząc napis “Mama dzwoni”. Kobieta mówiła, że jakaś
nastolatka była i pytała o mnie. Nie miałem zielonego pojęcia kto
to mógł być. Poprosiłem o krótki opis, z którego wychodziło,
że rozmawiamy o Anecie.
- Aneta? - zapytałem bardziej siebie niż ją.
- Nie wiem, nie przedstawiła się.
- Aneta? - zapytałem bardziej siebie niż ją.
- Nie wiem, nie przedstawiła się.
Podziękowałem
i po zakończeniu połączenia wybrałem numer przyjaciółki Marty.
-
Szukałaś mnie - powiedziałem, gdy odebrała. - Coś się stało?
- Chciałam pogadać, ale nieważne.
- Jestem z Polą w parku. Przyjdź, okey?
- Chciałam pogadać, ale nieważne.
- Jestem z Polą w parku. Przyjdź, okey?
Rozłączyłem
się i zająłem ławkę. Zasłoniłem oczy okularami i obserwowałem
ludzi, którzy korzystali z wolnej soboty i świetnej pogody. Gdyby
Marta była z nami to pewnie też siedzielibyśmy na kocu jak
prawdziwa rodzina. Za rok przyjdę do z Polą i będziemy leżeć na
trawie i oglądać zdjęcia Mamusi. Ja też kupię jej psa, któremu
będzie rzucać piłkę albo będę budował babki z piasku na
pobliskim placu zabaw.
Zerknąłem
do wózka, bo dziewczynka zaczęła się budzić. Wyjąłem ją i
przytuliłem do siebie wkładając jej smoczek w usta. W tej samej
chwili na ławkę usiadła Aneta i przywitała się.
-
Cześć, księżniczko - dodała patrząc na Polę. - Daj ją.
Ułożyłem
dziecko w jej ramionach i patrzyłem jak dziewczynka powoli zasypia.
Nastolatka z uśmiechem ją kołysała, a ja zastanawiałem się czy
też nienawidzi mnie na śmierć jej przyjaciółki i zaraz zacznie
wyzywać mnie od najgorszych.
- Co tam? - zapytała patrząc na mnie.
- Poza tym, że rodzice wysyłają mnie do psychologa to wszystko po staremu.
- Do psychologa?
- Twierdzą, że sobie nie radzę po śmierci Marty.
- Co tam? - zapytała patrząc na mnie.
- Poza tym, że rodzice wysyłają mnie do psychologa to wszystko po staremu.
- Do psychologa?
- Twierdzą, że sobie nie radzę po śmierci Marty.
Zapadła
nieprzyjemna cisza. Obserwowałem jak zachowanie nastolatki
diametralnie się zmienia - jej uśmiech zniknął z twarzy, a oczy
zrobiły się szkliste. Zabrałem od niej dziecko po czym objąłem
ją mówiąc, że ma nie płakać.
- Tęsknię za nią - szepnęła, a ja jeszcze bardziej ją przytuliłem.
- Ej, nie płacz - powiedziałem z uśmiechem, ale sam czułem ucisk w środku.
- Ty nie tęsknisz?
- Tęsknię - przyznałem. - Zajebiście bardzo za nią tęsknię.
- Tęsknię za nią - szepnęła, a ja jeszcze bardziej ją przytuliłem.
- Ej, nie płacz - powiedziałem z uśmiechem, ale sam czułem ucisk w środku.
- Ty nie tęsknisz?
- Tęsknię - przyznałem. - Zajebiście bardzo za nią tęsknię.
Dziewczyna
zaczęła opowiadać mi o szkole, w której każdy plotkuje albo pyta
o Martę czy mnie, a na ławce dziewczyny stoi jej czarno-białe
zdjęcie.
-
Nie przejmuj się - szepnąłem przytulając ją i gładząc po
głowie. Ona przypominała mi Martę. Była tak samo krucha i słaba.
-
Wiesz jak to idiotycznie brzmi, prawda?
Uśmiechnąłem
się, bo uwielbiałem jej bezpośredniość. Chociaż czasami
denerwowała mnie swoimi tekstami i dokuczaniem mi.
Pola
przerwała wszystko swoim płaczem. Wyjąłem butelkę z torby i
zacząłem karmić dziecko, które obudziło się głodne. Po chwili
pożegnałem się z Anetą, która musiała wracać. Sam posiedziałem
jeszcze chwilę po czym wolnym krokiem wróciłem z dzieckiem do
domu.
Kilka
dni później jechałem na spotkanie z psychologiem. Byłem zły na
wszystkich, bo nie byłem chory i nie potrzebowałem specjalisty.
Jednak wiedziałem, że muszę to zrobić dla Poli. Mój ojciec
zagroził, że jeśli nie pójdę na spotkanie to będę miał
problemy z prawami do dziecka. Nie znałem się na prawie, a w
internecie niewiele było na ten temat tak więc musiałem mu ulec.
Czekając w budynku czułem zniecierpliwienie. Rozglądałem się po
przestronnym korytarzu, na ścianach którego wisiały krajobrazy, w
kątach stały wysokie rośliny, a w rządku ustawione były krzesła.
-
To tylko godzina, Alan - moja mama próbowała mnie pocieszyć
wiedząc jak jestem zdenerwowany. - Przestań - złapała mnie za
rękę widząc jak zaczynam obgryzać paznokcie.
-
Będziesz tu?
-
Zaczekam - posłała mi uśmiech. - Będzie dobrze - dodała widząc
jak drzwi się otwierają i z gabinetu wychodzi kobieta około
trzydziestki ubrana w jeansy, białą koszulkę i marynarkę.
Przywitaliśmy
się i zaprosiła mnie do środka. Przekraczając próg od razu
zacząłem szukać kozetki, jak w amerykańskich filmach. Jednak tu
było zupełnie inaczej - duże okno z widokiem na ulicę, które
niwelowało dźwięki z zewnątrz, drewniane biurko z idealnym
porządkiem na blacie, regały pełne książek po prawej stronie i
szklany stolik z dwoma, skórzanymi fotelami po prawej. Kobieta
poprosiła mnie o zajęcie jednego z nich i zaczęła rozmowę.
Pytała o hobby, spędzanie wolnego czasu, a także o Polę.
Wiedziałem, że moi rodzice nakreślili jej całą sytuację i tylko
czekałem aż zapyta o Martę. Nie musiałem czekać zbyt długo.
-
Opowiesz mi o Marcie?
Spojrzałem
na nią czując jak przechodzi przeze mnie dreszcz, a żołądek
ściska niewidzialna ręka, która zaraz przeszła na gardło. Nie
chciałem o niej rozmawiać. Nie z jakąś obcą osobą. Nawet w moim
domu nie padało to imię od czasu pogrzebu.
-
Długo z nią byłeś?
Nadal
nie reagowałem i próbowałem uciec wzrokiem. Spojrzałem na
zegarek, który wskazywał, że minęło dopiero piętnaście minut.
Przekląłem w duchu zagryzając policzek od środka, bo czułem, że
zaraz wszystkie emocje znajdą ujście po kolejnym pytaniu jakim
było:
-
Była śliczna, prawda?
Pokiwałem
głową wspominając obraz dziewczyny. Jej długie brązowe włosy
sięgające do połowy pleców, jej ciemne oczy, jej szczupłe ciało,
jej jędrny biust, jej zaokrąglone biodra, na których zawsze kładła
ręce co oznaczało “I co teraz?”, a ja obejmowałem ją w talii
i delikatnie całowałem. Słyszałem w głowie jej śmiech, jej
słowa “Nienawidzę cię, idioto!” które tak naprawdę z obrazą
miały niewiele wspólnego. Widziałem jej zmarszczony nosek, który
oznaczał, że coś jej się nie podoba. Czułem jej perfumy, które
kupowała odkąd tylko zaczęliśmy ze sobą chodzić, a kupiła je
specjalnie na pierwszą randkę.
-
Opowiesz mi o niej?
- Co pani chce tym osiągnąć? - zapytałem uprzednio biorąc głęboki wdech i powoli wypuszczając powietrze. - Dobrze pani wie, że za nią tęsknię. Ja nie muszę tu siedzieć, prawda?
- Chcę ci pomóc, Alan.
- Ale ja nie potrzebuję pomocy. Do widzenia - powiedziałem wstając i szybkim krokiem wychodząc z gabinetu. - Idziemy - rzuciłem do mojej mamy, czytającej magazyn.
- Alan!
- Co pani chce tym osiągnąć? - zapytałem uprzednio biorąc głęboki wdech i powoli wypuszczając powietrze. - Dobrze pani wie, że za nią tęsknię. Ja nie muszę tu siedzieć, prawda?
- Chcę ci pomóc, Alan.
- Ale ja nie potrzebuję pomocy. Do widzenia - powiedziałem wstając i szybkim krokiem wychodząc z gabinetu. - Idziemy - rzuciłem do mojej mamy, czytającej magazyn.
- Alan!
Szybkim
krokiem opuściłem budynek i usiadłem na schodach oddychając
głęboko. Wiedziałem, że teraz moja mama przeprasza panią
psycholog za moje zachowanie. Sami mnie w to wpakowali więc niech
się tłumaczy. Po kilku minutach usłyszałem za sobą jej głos.
Przytuliła mnie kiedy wstałem i wtedy wszystkie emocje zaczęły
opuszczać moje ciało.
-
Ona pytała o Martę - szepnąłem płacząc i wtulając się w ramię
kobiety.
-
Ona chciała ci pomóc.
- Niech znajdzie inny sposób. Nie chcę do niej chodzić.
- Daj jej ostatnią szansę. Proszę.
- Mam tam wrócić? Nie ma mowy! - oderwałem się od niej i prędko otarłem łzy.
- Niech znajdzie inny sposób. Nie chcę do niej chodzić.
- Daj jej ostatnią szansę. Proszę.
- Mam tam wrócić? Nie ma mowy! - oderwałem się od niej i prędko otarłem łzy.
Bez
słowa podeszliśmy do auta i zająłem miejsce pasażera. Od razu
zapytałem czy może podrzucić mnie do Poli.
-
Już tam byłeś dzisiaj.
-
Chcę tam spać.
- Jutro do nich pojedziemy.
- A może weźmiemy ją na weekend?
- A pojedziesz za tydzień do psychologa? - spojrzała na mnie.
- Mamo…
- Alan…
- Proszę....
- Ja też proszę - jej głos robił się coraz bardziej stanowczy.
- Jutro do nich pojedziemy.
- A może weźmiemy ją na weekend?
- A pojedziesz za tydzień do psychologa? - spojrzała na mnie.
- Mamo…
- Alan…
- Proszę....
- Ja też proszę - jej głos robił się coraz bardziej stanowczy.
Odwróciłem
się w stronę okna krzyżując ręce na piersi. Zagryzałem policzek
bluzgając w myślach na psychologa i moich rodziców, którzy
niczego nie rozumieli. Przy
kolacji zachowywali się jakby nie było mnie wcale przy stole.
Decydowali za mnie o wizytach u lekarza, a jak zaczynałem się
sprzeciwiać to mój ojciec wyciągał asa z rękawa i mówił, że
bez tego mam małe szanse na prawa do Poli.
-
Jesteś okropny, wiesz? - warknąłem.
- Po kimś to masz - powiedział jakby to był świetny żart.
- Nienawidzę cię.
- Po kimś to masz - powiedział jakby to był świetny żart.
- Nienawidzę cię.
Wstałem
od stołu z impetem odsuwając krzesło i czym prędzej poszedłem do
siebie. Było już zbyt późno, by jechać do Poli więc zmuszony
byłem wylewać swoją frustrację na blogu, którego stworzyłem
jakiś czas temu.
-----
Szczerze powiedziawszy jak zakładałam tego bloga to już widziałam magiczną liczbę stu części, może nawet dwustu. Ponad 100k wyświetleń, kilkadziesiąt komentarzy, pierwszą rocznicę. Drugą, trzecią. Albo i nie, bo ostatni post miał prowadzić do księgarni gdzie można byłoby zakupić "Kołysankę" w papierze. Ale tak nie będzie. Nie dobijemy nawet do 100 rozdziałów. Nawet do 60. Ale nie o to mi chodzi. Ktoś to wgl czyta? Pewnie kończycie na większej czcionce, a ja tu produkuję się niepotrzebnie.
Dobijmy chociaż do 20 komentarzy i 70.000 wyświetleń, proszę.
Dobijmy chociaż do 20 komentarzy i 70.000 wyświetleń, proszę.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ. KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
"Dziewczyna ze zdjęcia" też jest zajebista! ^^ ----> Never Ending Stories! <3
Tutaj możesz zapytać o wszystko ----> Ask me here!
Czytam tą małą czcionkę, spokojnie.
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle zajebista. łzy lały się strumieniami. Czekam na szczęśliwsze chwile w Kołysance.
Czekam na nexta i mam nadzieję, że nie zakończysz kołysanki i będziesz pisać dalej !
Czytamy czytamy i dobijamy! Większość czyta, ale nie chce im sie skomentować. A szkoda, bo piszesz naprawdę świetnie. Czytając można sie idealnie wczuć w atmosferę i odczuć uczucia bohaterów. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki, pozdrawiam ciepło ~ Dagmara. ♥
Świetne, chętnie będę wracać tutaj w chwilach spokoju, pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie powinnaś się przejmować tym, że zmalała liczba wyświetleń/komentarzy, tylko dalej powinnaś to pisać, dla tych osób, które wiernie tutaj trwają. Bo na pewno są takie osoby (jak ja), które czytają, raczej nie komentują, ale wiedzą o każdym nowym poście. ;). Tak, to ja, ta upierdliwa, co stwierdziła, że cała historia jest przewidywalna!
OdpowiedzUsuńCo do postu - zauważyłam dwa błędy, znaczy literówki, w dodatku na początku tekstu. Pierwsza pojawiła się przy Anecie i zdaniu, w którym jest, że usiadła na ławkę, zamiast na ławce. Druga jest kilka linijek później, jak dobrze pamiętam.
Co do samej treści - najlepsze, moim zdaniem, są momenty, w których opisujesz przemyślenia i uczucia Alana. Gdy szedł parkiem i zastanawiał się co by było gdyby Marta żyła i była z nimi, aż zrobiło mi się smutno, tak naprawdę, nie na przymus. Powiem szczerze, że gdy uśmierciłaś Martę, poczułam, że historia będzie oklepana, no i przewidywalna, wiesz, że zmarła, to Alan pewnie popadnie w depresję, nikt nie da mu córki, a on w końcu zwiąże się z jakąś przyjaciółką Marty czy coś tam. Mimo to dałam szansę Tobie. Tak samo, jak dałam szansę Johnowi Greenowi w "Szukając Alaski". Chociaż nie obraziłabym się, gdyby skończył tam, gdzie chciałam, zamiast ciągnąc dalej. :D. Chociaż u Ciebie muszę przyznać, że śmierć Marty chyba sprawiła, że to opowiadanie w jakiś sposób zaczęło żyć. W pewien sposób przestało ociekać słodyczą (na tyle, na ile życie szesnastoletniej dziewczyny w ciąży słodyczą ociekać może), pokazało takie prawdziwe życie. Że nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. I że czasem życie nieźle kopie nas po tyłku.
Tak czy inaczej - ja bym chętnie przeczytała te sto czy tam nawet dwieście rozdziałów (chociaż dwieście to już jak Moda na sukces, przynajmniej w długości), więc może nie warto rezygnować z powodu kilku obrażonych czytelników? A wyświetlenia... będą zawsze. Nawet jak zakończysz, to zobaczysz, że ludzie wciąż będą wchodzić, z nadzieją na to, że jednak ukazało się coś nowego. Ja tak miałam z "Bez cukru", które nie powala jakością, ale jednak lekko się je czytało i kiedyś z pewnym opowiadaniem o Tokio Hotel, bo mimo iż nie lubię zespołu - autorka opowiadania podbiła moje serce...
Się rozpisałam.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości,
www.wyidealizowani.blogspot.com
www.humanistka-na-obcasach.blogspot.com
Rozdział naprawdę fajny. Na początku czytałam pomyślałam że może uda mi się nie popłakać. Złudne nadzieje- przy sytuacji z psychologiem zaczęłam płakać. Rozdziały ye ostatnie są dobre ale moim zdaniem mało jakoś tak się w bich dzieje. Ppdejrzewam że tak przez pewien moment musi być żeby potem się rozkreciło więc nie bierz jakoś ohromnie tego do siebie czy coś. Co do tych małych literek to dużo osób je czyta. Ja na pewno! Spokojnie dobijemy do 70tys wyświetleń i jeszcze więcej. Mam nadzieję że do 100 lub 200 rozdziałów tez :) (tym bardziej do 60! :o ) Bloga masz super tylko ludzie są leniami i bie chce im się nuc napisać mimo że czytają :) Tak więc postaraj się nimi nie przejmować i nadal pisać dla swoich ciągle wiernych czytelników którzy Cię kochają ♡ :)
OdpowiedzUsuńTen blog jest świetny! Pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńWez mnie nie wkur. :-) jestem czytam jak zwykle! Nie bdz mi tu konczyla to jedyna rzecz jaka czytam z takim zainteresowaniem
OdpowiedzUsuńJa zawsze czytam twoje opowiadania są świetne i nie zamierzam przestawać ich czytać no chyba ze ty zakończysz opowieść.. Czekam na nexta! ❤
OdpowiedzUsuńZawsze czekam na kolejną część i zawsze mam łzy w oku czytając. Chcialabym mieć kołysankę w domu na półce :-D
OdpowiedzUsuńJa zawsze czytam to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest GENIALNY. Pisz dalej. Nie przejmuj się tym że jest mało komentarzy. Pisz chociażby dla tych wiernych fanów, którzy sami czytają ale nie zawsze komentują. Zrób np 10 lat później. Założę się że na pewno masz dużo pomysłów. Pozdrawiam i życzę weny. Pisz dalej. Z niecierpliwością czekam na NEXT!!!
OdpowiedzUsuńO.KURDE!
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie aż prawie łezka zakręciła mi się w oku :')
Szczerze mówiąc, to myślałam, że opowieść zakończysz na śmierci Marty, ale mnie zaskoczyłaś (z resztą jak w całej reszcie tego opowiadania) :D
Mam nadzieję, że będziesz to ciągnąć długo, długo i że Marta nagle zmartwychwstanie xD
Przy okazji zapraszam na mojego bloga z historią mojego życia w formie opowiadania (sorki za chamską reklamę ;-;) -> typowo-nietypowy-lajfstajl.blogspot.com
O.KURDE!
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie aż prawie łezka zakręciła mi się w oku :')
Szczerze mówiąc, to myślałam, że opowieść zakończysz na śmierci Marty, ale mnie zaskoczyłaś (z resztą jak w całej reszcie tego opowiadania) :D
Mam nadzieję, że będziesz to ciągnąć długo, długo i że Marta nagle zmartwychwstanie xD
Przy okazji zapraszam na mojego bloga z historią mojego życia w formie opowiadania (sorki za chamską reklamę ;-;) -> typowo-nietypowy-lajfstajl.blogspot.com
czytamy czytamy <3 super by było czytać całą książkę! na pewno bym kupiła!
OdpowiedzUsuńjezu, popłakałam się czytając ostatnie rozdziały.
OdpowiedzUsuńWzruszające i wciągające! Świetna robota.
OdpowiedzUsuńksiezycova.blogspot.com
Kochana, pisz dla nas dalej. Kiedy trafiłam tu we wrześniu z niecierpliwością czekam na każdy kolejny post, wkrecilam nawet znajomych w czytanie tego opowiadania. Pisz i nawet 300części, a ja mimo wszystko bardzo bardzo chętnie przeczytam to w formie książki jeszcze raz. Powodzienia. Nie przejmuj się utratą 'fanów'. Prawdziwi pozostali i czekają na kolejne części. Nie zawiedz nas, tylko dlategho że część osób nagle zniknęła, jak po pstryknieciu palcami.:)
OdpowiedzUsuńKoleżanka poleciła mi go wczoraj od tego czasu czytam już 22 część <3 Strasznie mnie to wciąga. Mam nadzieje na więcej części !!! <333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333 I CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ!!
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie! uwielbiam Twoja twórczość :)
OdpowiedzUsuń