****A*L*A*N****
Po
kłótni z Martą nie chciałem wracać do domu. Musiałem uspokoić
się. Byłem przerażony myślą, że zostanę ojcem ale nigdy do
głowy nie przyszłoby mi żeby usunąć dziecko! Marta wiedziała co
sądzę o aborcji dlatego nie wybaczę jej słów, które
wypowiedziała.
Z
jej domu od razu udałem się do mieszkania mojej siostry. Musiałem
wygadać się komuś. Trzydzieści minut później wchodziłem do
bloku gdzie Amanda wynajmowała lokum. Wjechałem windą na
trzecie piętro i nacisnąłem dzwonek modląc się, by dziewczyna
była w domu. Po kilku sekundach drzwi otworzyła mi moja starsza
siostra.
-
Alan? Hej, braciszku! Wchodź!
Wszedłem
do mieszkania i od razu usłyszałem pytanie co się stało.
-
Mam problem - powiedziałem.
-
Siadaj - ruchem głowy wskazała na krzesło stojące pod
oknem.
Zająłem
miejsce i nie wiedziałem od czego zacząć. Moja siostra postawiła
przede mną talerz z ciastem i szklankę soku.
-
Nie ma twojej Niuni? - zapytałem, bo chciałem odwlec chwilę, gdy
będę musiał wyrzucić z siebie wszystko co mnie dręczy.
Dziewczyna
roześmiała się.
-
Nie, ma dzisiaj dłużej zajęcia. A co u twojej Niuni?
-
No właśnie - mruknąłem bawiąc się szklanką. - Mam problem...
mamy - poprawiłem. - Marta jest w ciąży - spojrzałem na
dziewczynę siedzącą przede mną.
-
Ooo bracie! - powiedziała zdziwiona. - Ale gratulacje!
Opowiedziałem
jej wszystko. Amanda słuchała w ciszy. Byłem jej wdzięczny, że
nie rzuca głupich komentarzy. Kiedy skończyłem, powiedziała:
-
Rodzice wiedzą?
-
Nie. Nie wiem czy zdążą się dowiedzieć skoro Marta chce je
usunąć.
-
Jestem pewna, że nie zrobi tego. Jest po prostu przestraszona. Ja
też bym była. Daj jej czas.
-
Jak mam to powiedzieć rodzicom?
-
Najlepiej zrób to jak najszybciej. Marty mama zauważy co dzieje się
z jej córką, a wtedy powiadomi naszą. Dobrze wiesz, że się
przyjaźnią.
-
Masz rację. Kurwa, oni mnie zabiją!
-
Przestań! Co ja mam powiedzieć? Co zrobią ze mną, gdy dowiedzą
się, że Roksana nie jest tylko 'współlokatorką'?!
Roześmiałem
się mówiąc, że wyszły im fajne dzieci.
-
Jeśli chcesz to mogę pojechać z tobą na tą rozmowę.
-
Mhmm, dzięki.
W
tej samej chwili do domu wróciła Roksana. Była zdziwiona widząc
mnie tam. Byłem jedyną osobą, przy której dziewczyny mogły być
sobą. Nie dałem nabrać się na bajkę ze współlokatorką czy
przyjaciółką.
-
Hej, kocie - powiedziała moja siostra dając całusa w policzek
Roksanie. - Jak było?
-
Padam. Hej, Alan. Co tam?
-
Alan zostanie tatusiem - odpowiedziała za mnie siostra.
-
Tatusiem? Gratulacje.
-
Roxi, muszę jechać do rodziców. Wrócę wieczorem. Przepraszam.
-
No trudno. Baw się dobrze - westchnęła dziewczyna.
-
Dobra, idę na dół. Pożegnajcie się - powiedziałem, bo nie
chciałem widzieć jak się całują.
Ubrałem
się i wyszedłem. Stojąc przy windzie czekałem na moją siostrę.
Byłem jej wdzięczny, że będzie ze mną podczas rozmowy. Cieszyłem
się, że ją mam. Razem zjechaliśmy windą na dół i chwilę
później wsiadaliśmy do auta, które moja siostra dostała na
osiemnaste urodziny.
-
Mam pomysł! Zrobimy razem kolację, by jakoś udobruchać mamę!
Pójdziemy na zakupy, co?
Pokiwałem
głową na znak, że się zgadzam. Szczerze to było mi wszystko
jedno. Chodząc między półkami w supermarkecie, układałem w
głowie co powiem moim rodzicom. Oni mnie zabiją. Boże, dlaczego
akurat ja i Marta? Dlaczego np nie Sandra, która uprawia seks z
każdym? Przecież się zabezpieczaliśmy! Uważaliśmy! Zresztą,
robiliśmy to tylko kilka razy więc jak to możliwe?
-
Alan! - głos mojej siostry wyrwał mnie z zamyślenia.
-
Co?
-
Co na deser?
-
Nie wiem.
-
Dobra, kupimy coś w cukierni.
Kwadrans
później byliśmy w drodze do naszego rodzinnego domu. Wchodząc do
środka zauważyliśmy Martę rozmawiającą z moją mamą. Poczułem
nienawiść, bo przypomniały mi się jej słowa. Moja siostra
zabrała naszą rodzicielkę, bym mógł porozmawiać z dziewczyną.
Nie umiałem być dla niej miły, ale gdy zgięła się mówiąc, że
boli ją brzuch, przeraziłem się. Na szczęście po chwili wszystko
wróciło do normy. Odetchnąłem słysząc, że żałuje tego co
powiedziała i nie chce usuwać ciąży. Odprowadziłem ją, bo
musiałem być pewny, że wszystko jest w porządku. Gotując z
Amandą i mamą obiad wymieniałem smsy z Martą. Chciałbym mieć
syna, który byłby taki jak ja. Mógłbym nauczyć go gry na gitarze
i chodzić z nim na mecze. Cieszyłem się, że niedługo będziemy w
trójkę. Mimo moich siedemnastu lat cieszyłem się, że zostanę
ojcem. Uwielbiam dzieci. Razem z Martą damy radę. Ona będzie
świetną mamą.
Mój
ojciec wrócił wcześniej więc była idealna okazja, by usiąść
całą rodziną i porozmawiać. Podczas obiadu nie odzywałem się.
Amanda opowiadała o studiach, a ja czekałem aż zrobi gafę i
wygada się o swoim związku.
- A
jak tam twoja współlokatorka? Roksana, tak? - zapytała moja mama.
-
Mhmm... no cóż... świetnie nam się razem mieszka i.. i w ogóle...
bardzo ją lubię.
-
Nie macie za małego mieszkania jak na was dwie?
-
Czy ja wiem... my w sypialni i salon wolny...
-
Śpicie w jednym pokoju?
-
To chyba normalne w związku - powiedziała moja starsza siostra po
czym wzrok utkwiła w warzywach.
Mojemu
ojcu z wrażenia nóż wypadł z ręki. Miał zdziwiony i
jednocześnie wkurzony wzrok. Czułem nadchodzącą kłótnię. Chyba
jednak im nie powiem.
-
Jesteś lesbijką?! - wycedził mężczyzna przez zęby.
-
Oj daj spokój! To moje życie!
-
Moje dzieci nie są chore!
-
To nie jest choroba!
Mieli
podniesione głosy, a ja miałem ochotę uciec.
- W
naszej rodzinie nikt nigdy nie był homo!
-
Czyli jestem pierwsza - moja siostra wzruszyła ramionami i ze
stoickim spokojem włożyła do ust kawałem mięsa.
-
Chyba mnie szlag trafi! Dziewczyno, opamiętaj się!
Czekałem
tylko na tekst typu 'Pismo święte tego zakazuje!'. Wybuchnąłbym
śmiechem, bo nie byliśmy zbytnio praktykujący. Wierzyliśmy w
Boga, obchodziliśmy święta, ale do kościoła nie było nam po
drodze.
-
To jest moje życie więc będę sypiać z kim chcę! - powiedziała
Amanda podniesionym głosem.
-
Pamiętaj kto ci płaci za mieszkanie i daje na ciuszki!
-
Obejdę się bez twojej kasy!
-
Błagałabyś o nią, bo wiem jak to jest na studiach.
-
Możemy się założyć!
-
Marta jest w ciąży- powiedziałem chociaż wiedziałem, że nikt
mnie nie słucha.
Zapadła
cisza i każdy na mnie spojrzał.
-
Powtórz, bo chyba się przesłyszałem - powiedział mój ojciec.
Bałem
się wypowiedzieć to zdanie ponownie. Spojrzałem na moich rodziców
przełykając ślinę.
-
Zostaniesz dziadkiem, staruszku - powiedziała Amanda dolewając
sobie soku.
-
Nie odzywaj się! Alan, to prawda?!
-
Tak, Marta jest w dziesiątym tygodniu ciąży - powiedziałem
patrząc na niego. Nagle poczułem przypływ odwagi.
-
Oszaleję! Kurwa, oszaleję! Osiwieję przez was! Córka lesbijka, a
syn będzie ojcem! Czy ja nie mogę mieć normalnych dzieci?!
-
Wyluzuj, tatusiu - uspokajała go Amanda.
-
Mama Marty wie? - zapytała mnie mama.
-
Tak. Dlatego wam mówię, bo wiem, że prędzej czy później
powiedziałaby wam.
W
tej samej chwili usłyszałem dźwięk mojej komórki. Wyjąłem ją
i odczytałem smsa od Marty.
Marta
jest w szpitalu. Pomyślałam, że powinieneś o tym wiedzieć.
Nie
mogłem uwierzyć w to co mam przed sobą.
-
Alan! Słuchaj jak mówię!
-
Mam w dupie twoje słowa! - krzyknąłem w twarz ojca energicznie
wstając. - Marta jest w szpitalu i może właśnie traci nasze
dziecko! Jeśli ono umrze, znienawidzę cię na zawsze! Amanda... -
powiedziałem spokojniej, patrząc na siostrę.
-
Jasne, że cię podwiozę, braciszku!
Oboje
poszliśmy do korytarza. Moja mama poszła z nami mówiąc, że musi
jechać i przeprasza za ojca. Nie odzywałem się. Chciałem jedynie
znaleźć się przy Marcie. Kwadrans później wchodziliśmy do
budynku szpitala. Widząc mamę mojej dziewczyny podszedłem do niej
pytając co się stało.
-
Dostała bólu brzucha i zemdlała. Wezwaliśmy karetkę. Pomyślałam,
że lepiej będzie gdy dowiesz się o tym dlatego napisałam do
ciebie.
-
Dziękuję. Co z nią? - zapytałem patrząc przez szybę.
-
Wszystko w porządku. Po prostu za dużo stresu.
- A
co z.. z naszym dzieckiem? - zapytałem cicho. Byłem pewien, że
usłyszę wiadomość o poronieniu.
-
Wszystko okey.
-
Żyje?
-
Tak.
Wszedłem
do sali nie myśląc o tym czy jest zakaz czy nie. Musiałem zobaczyć
na własne oczy czy wszystko w porządku. Dziewczyna leżała w
białej pościeli, a w jej rękę wkłuty był wenflon. Tlen był
dostarczany przez rurki wprost do jej nozdrzy. Miałem ochotę
rozpłakać się. Ująłem jej dłoń w swoje ręce i delikatnie
pocałowałem. Była ciepła. Wsunąłem rękę pod kołdrę i
dotknąłem brzucha.
-
To niemożliwe - szepnąłem po czym skryłem twarz w dłonie.
To
nie mogła być prawda. Dlaczego my mamy pod górkę? Dlaczego nie
możemy cieszyć się z faktu, że będziemy rodzicami? Dlaczego cały
świat odwrócił się przeciwko nam w tym pięknym czasie? To nie
fair.
Poczułem
jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Spojrzałem na moją dziewczynę,
która delikatnie się uśmiechała.
-
Boże, kochanie! Przepraszam. To moja wina! To przeze mnie.
-
Cicho, Alan.
-
Tak bardzo się o was martwiłem. Co się stało?
-
Nasze maleństwo chyba lubi, gdy się o nas martwicie - szepnęła
dziewczyna uśmiechając się.
-
Kocham was - położyłem swoją głowę na kołdrę, a Marta
wplątała palce w moje włosy.
-
My ciebie też. Jedź do domu. Jest tu ktoś jeszcze?
-
Twoja mama, moja mama i Amanda.
-
Która godzina?
-
Minęła szósta.
W
tym momencie do sali weszły nasze mamy i Amanda. Moja siostra od
razu podeszła do Marty i pogratulowała jej.
-
Dzięki - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
Ami
nachyliła się nad Martą i szepnęła:
-
Nie martw się. Jak będą się rzucać to zamieszkacie u mnie.
Miałem
ochotę roześmiać się. Pożegnała się z nami i wyszła. Moja
mama zapytała Martę jak się czuje. Na miejscu dziewczyny czułbym
się dziwnie gdyby tyle osób na raz wypytywałoby o moje
samopoczucie. Jednak ona grzecznie odpowiadała na pytania. Moja
rodzicielka pogratulowała jej za co byłem wdzięczny. Bałem się,
że będzie mówić jacy to jesteśmy nieodpowiedzialni. Po chwili
Marta zapytała ile będzie tu leżeć.
-
Kilka dni, kochanie. Muszą ci zrobić kilka badań. Masz lekką
anemię przez nieodpowiednie jedzenie. Nie martw się - jej mama
pogłaskała ją po głowie.
Dziewczyna
poprosiła rodzicielkę, by przywiozła jej kilka rzeczy. Koniec
końców, kilka minut później opuszczaliśmy budynek szpitala. Moja
mama zaproponowała podwiezienie mamie Marty, która przyjechała
karetką wraz z córką. Kobieta zgodziła się. Podczas drogi
przysłuchiwałem się ich rozmowie o tym co będzie dalej. Narzekały
na nas jakby mnie tam nie było. Stojąc w korku usłyszałem pytanie
jak sobie wyobrażam przyszłość. Wzruszyłem ramionami nie mówiąc
nic.
-
Oj dzieciaki, dzieciaki - powiedziała moja mama kręcąc głową z
dezaprobatą odwracając się do przodu.
-
Mamo, przypomnij mi ile lat miała babcia jak urodziła wujka? -
zapytałem z ironicznym uśmiechem.
Kobieta
odwróciła się i spojrzała na mnie. Gdyby wzrok mógł zabijać to
padłbym trupem.
-
Dziewiętnaście. Czyli mimo wszystko babcia i dziadek byli starsi od
was.
-
Ale to były inne czasy - nie dawałem za wygraną.
-
Alan...
Uśmiechnąłem
się triumfalnie. Resztę drogi do domu spędziłem na słuchaniu
muzyki. Będąc na miejscu od razu poszedłem do siebie. Włączając
komputer zadzwoniłem do Marty. Znowu pytałem jak się czuje.
Powiedziała, że chce jej się spać i boli ją ręka, którą
rozcięła przez zgniecenie szklanki.
-
Oj mój siłaczu - zażartowałem.
-
Boję się, Alan - zmieniła temat.
-
Czego?
-
Tego wszystkiego. Co teraz będzie?
-
Spokojnie, kochanie. Damy radę - pocieszyłem ją mimo iż sam bałem
się przyszłości.
-
Nie zostaniesz gwiazdą rocka - zażartowała.
-
Jak to nie? Przecież mój syn od małego będzie ze mną w trasie!
-
To będzie ona.
-
Naprawdę?! Lekarz ci powiedział?
-
Nie, ale ja tak czuję.
-
Eh, trudno. Najwyżej zostanie wokalistką.
-
A... a co jeśli... ja ją stracę? - jej głos ściszył się i
wyczułem, że dziewczyna płacze.
-
Nie stracimy jej, kochanie. Uwierz. Twoja mama rozmawiała z lekarzem
i mówiła, że wszystko jest okey.
-
Moja mama przyszła. Pa.
Zapewniłem
ją o swojej miłości i rozłączyłem się. Podłączyłem
słuchawki i włączyłem muzykę po czym zalogowałem się na
facebooku. Miałem ochotę obwieścić całemu światu, że zostanę
ojcem. Jednak wiedziałem, że Marta nie chce, by każdy się
dowiedział. Będzie próbowała ukryć to jak najdłużej.
Otworzyłem folder z naszymi zdjęciami i wybrałem jedno po czym
wrzuciłem je na Facebooka podpisując, że jestem cholernie
szczęśliwy. Emocje rozwalały mnie od środka więc po chwili
chwyciłem gitarę i zacząłem komponować. Moją pracę przerwał
dzwoniący telefon. Odebrałem widząc, że to Mikołaj:
-
Hej.
-
Idziemy na imprezę!
-
Kurde, nie chce mi się.
-
Eeeej! Będziesz siedzieć w piątek w domu?
-
Mam wenę!
-
Idziemy czy nie? - usłyszałem głos Pawła.
-
Alan pisze.
-
Hej! - mój przyjaciel przejął komórkę. - Piszesz?
Dużo masz? Robimy dziś próbę?
-
Miała być impreza - Mikołaj miał zawiedziony głos.
-
Ale próba będzie lepsza.
Po
lekkiej sprzeczce doszliśmy do porozumienia. Zdecydowaliśmy się
spędzić wieczór na graniu. Wziąłem gitarę i inne potrzebne
rzeczy i poinformowałem moich rodziców, że wychodzę.
Postanowiłem, że przez miasto przebiję się tramwajem. Jednak to
był błąd, bo młodzież jechała na imprezy i na dodatek wpadłem
na koleżanki Marty. Pytały dlaczego nie było jej w szkole więc
skłamałem, że jest chora. W końcu wysiadłem i dotarłem na
miejsce pieszo.
Cieszyłem
się, że mamy cały dom Pawła dla siebie. Jego rodzice i
pięcioletnia siostra wyjechali do babci. Zanim zaczęliśmy grać
wypiliśmy po piwie i pogadaliśmy. Chłopacy pochwalili mój nowy
kawałek.
-
To przez co taki happy jesteś? - zapytał Mikołaj.
-
Ah tak jakoś...
-
Macie rocznicę z Martą?
-
Nie. My po prostu... Marta jest w ciąży.
Chłopacy
spojrzeli na siebie po czym Miki się roześmiał, a Paweł mi
pogratulował. Poprosiłem ich, by nikomu nie mówili. Wiedziałem,
że mogę im ufać.
-
Gramy? - zapytałem chcąc zakończyć przesłuchanie.
Po
północy byłem u siebie. Marta była zła wiedząc, że wypiłem
trochę alkoholu i miała focha. Albo udawała. Okażę się jutro.
SUPER ŚWIETNE ZAJEBISTE
OdpowiedzUsuńWspaniałe <3 Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńWspaniale :) <3
OdpowiedzUsuńCudo!!! Chce wiecej!!!!\S
OdpowiedzUsuńcoś wspaniałego *.*
OdpowiedzUsuńKoleżanka przesłała mi linka do opowiadania, powiem że nawet masz talent, wspaniałe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńBoskie <3
OdpowiedzUsuńświetne ;*
OdpowiedzUsuńKocham to <3
OdpowiedzUsuńSUPER!!! <3
OdpowiedzUsuńSuper : )
OdpowiedzUsuńJest coraz lepiej, aczkolwiek niektóre zdania wymagałyby lekkiej korekty. Staraj się unikać pisania "się" na końcu zdania. zamiast ''Kobieta zgodziła się'', napisz ''kobieta się zgodziła''. Chodź twoja wersja nie jest zła, druga brzmi lepiej i częściej występuje w książkach. No cóz, nic tylko życzyć Ci dalszych sukcesów. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aleksandra J.
http://czytamyipolecamy.blogspot.com/
Jejku. Mam zazdro. Też chcę być w zespole. Alan i Marta są tacy słdcy. Awwww! Genialnie piszes. Te ich emocje, opisy i to, że bardziej skupiasz się na wydażeniach a nie wyglądzie. Tworzsz genialne opowiadanie! Żadnych błędów czy literówek. Fabuła także jest bardzo ciekawa. Idę czytać dalej. W końcu mam do przeczytania jeszcze z 50 rozdziałów!
OdpowiedzUsuńPS Mój nick nie gryzie, a jest tam mój blog.
Pozdrawiam
Julia