środa, 26 marca 2014

Część 3.

****A*L*A*N****

Po kłótni z Martą nie chciałem wracać do domu. Musiałem uspokoić się. Byłem przerażony myślą, że zostanę ojcem ale nigdy do głowy nie przyszłoby mi żeby usunąć dziecko! Marta wiedziała co sądzę o aborcji dlatego nie wybaczę jej słów, które wypowiedziała.
Z jej domu od razu udałem się do mieszkania mojej siostry. Musiałem wygadać się komuś. Trzydzieści minut później wchodziłem do bloku gdzie  Amanda wynajmowała lokum. Wjechałem windą na trzecie piętro i nacisnąłem dzwonek modląc się, by dziewczyna była w domu. Po kilku sekundach drzwi otworzyła mi moja starsza siostra.
- Alan? Hej, braciszku! Wchodź!
Wszedłem do mieszkania i od razu usłyszałem pytanie co się stało.
- Mam problem - powiedziałem.
- Siadaj -  ruchem głowy wskazała na krzesło stojące pod oknem.
Zająłem miejsce i nie wiedziałem od czego zacząć. Moja siostra postawiła przede mną talerz z ciastem i szklankę soku.
- Nie ma twojej Niuni? - zapytałem, bo chciałem odwlec chwilę, gdy będę musiał wyrzucić z siebie wszystko co mnie dręczy.
Dziewczyna roześmiała się.
- Nie, ma dzisiaj dłużej zajęcia. A co u twojej Niuni?
- No właśnie - mruknąłem bawiąc się szklanką. - Mam problem... mamy - poprawiłem. - Marta jest w ciąży - spojrzałem na dziewczynę siedzącą przede mną.
- Ooo bracie! - powiedziała zdziwiona. - Ale gratulacje!
Opowiedziałem jej wszystko. Amanda słuchała w ciszy. Byłem jej wdzięczny, że nie rzuca głupich komentarzy. Kiedy skończyłem, powiedziała:
- Rodzice wiedzą?
- Nie. Nie wiem czy zdążą się dowiedzieć skoro Marta chce je usunąć.
- Jestem pewna, że nie zrobi tego. Jest po prostu przestraszona. Ja też bym była. Daj jej czas.
- Jak mam to powiedzieć rodzicom?
- Najlepiej zrób to jak najszybciej. Marty mama zauważy co dzieje się z jej córką, a wtedy powiadomi naszą. Dobrze wiesz, że się przyjaźnią.
- Masz rację. Kurwa, oni mnie zabiją!
- Przestań! Co ja mam powiedzieć? Co zrobią ze mną, gdy dowiedzą się, że Roksana nie jest tylko 'współlokatorką'?!
Roześmiałem się mówiąc, że wyszły im fajne dzieci.
- Jeśli chcesz to mogę pojechać z tobą na tą rozmowę.
- Mhmm, dzięki.
W tej samej chwili do domu wróciła Roksana. Była zdziwiona widząc mnie tam. Byłem jedyną osobą, przy której dziewczyny mogły być sobą. Nie dałem nabrać się na bajkę ze współlokatorką czy przyjaciółką.
- Hej, kocie - powiedziała moja siostra dając całusa w policzek Roksanie. - Jak było?
- Padam. Hej, Alan. Co tam?
- Alan zostanie tatusiem - odpowiedziała za mnie siostra.
- Tatusiem? Gratulacje.
- Roxi, muszę jechać do rodziców. Wrócę wieczorem. Przepraszam.
- No trudno. Baw się dobrze - westchnęła dziewczyna.
- Dobra, idę na dół. Pożegnajcie się - powiedziałem, bo nie chciałem widzieć jak się całują.
Ubrałem się i wyszedłem. Stojąc przy windzie czekałem na moją siostrę. Byłem jej wdzięczny, że będzie ze mną podczas rozmowy. Cieszyłem się, że ją mam. Razem zjechaliśmy windą na dół i chwilę później wsiadaliśmy do auta, które moja siostra dostała na osiemnaste urodziny.
- Mam pomysł! Zrobimy razem kolację, by jakoś udobruchać mamę! Pójdziemy na zakupy, co?
Pokiwałem głową na znak, że się zgadzam. Szczerze to było mi wszystko jedno. Chodząc między półkami w supermarkecie, układałem w głowie co powiem moim rodzicom. Oni mnie zabiją. Boże, dlaczego akurat ja i Marta? Dlaczego np nie Sandra, która uprawia seks z każdym? Przecież się zabezpieczaliśmy! Uważaliśmy! Zresztą, robiliśmy to tylko kilka razy więc jak to możliwe?
- Alan! -  głos mojej siostry wyrwał mnie z zamyślenia.
- Co?
- Co na deser?
- Nie wiem.
- Dobra, kupimy coś w cukierni.
Kwadrans później byliśmy w drodze do naszego rodzinnego domu. Wchodząc do środka zauważyliśmy Martę rozmawiającą z moją mamą. Poczułem nienawiść, bo przypomniały mi się jej słowa. Moja siostra zabrała naszą rodzicielkę, bym mógł porozmawiać z dziewczyną. Nie umiałem być dla niej miły, ale gdy zgięła się mówiąc, że boli ją brzuch, przeraziłem się. Na szczęście po chwili wszystko wróciło do normy. Odetchnąłem słysząc, że żałuje tego co powiedziała i nie chce usuwać ciąży. Odprowadziłem ją, bo musiałem być pewny, że wszystko jest w porządku. Gotując z Amandą i mamą obiad wymieniałem smsy z Martą. Chciałbym mieć syna, który byłby taki jak ja. Mógłbym nauczyć go gry na gitarze i chodzić z nim na mecze. Cieszyłem się, że niedługo będziemy w trójkę. Mimo moich siedemnastu lat cieszyłem się, że zostanę ojcem. Uwielbiam dzieci. Razem z Martą damy radę. Ona będzie świetną mamą.
Mój ojciec wrócił wcześniej więc była idealna okazja, by usiąść całą rodziną i porozmawiać. Podczas obiadu nie odzywałem się. Amanda opowiadała o studiach, a ja czekałem aż zrobi gafę i wygada się o swoim związku.
- A jak tam twoja współlokatorka? Roksana, tak? - zapytała moja mama.
- Mhmm... no cóż... świetnie nam się razem mieszka i.. i w ogóle... bardzo ją lubię.
- Nie macie za małego mieszkania jak na was dwie?
- Czy ja wiem... my w sypialni i salon wolny...
- Śpicie w jednym pokoju?
- To chyba normalne w związku - powiedziała moja starsza siostra po czym wzrok utkwiła w warzywach.
Mojemu ojcu z wrażenia nóż wypadł z ręki. Miał zdziwiony i jednocześnie wkurzony wzrok. Czułem nadchodzącą kłótnię. Chyba jednak im nie powiem.
- Jesteś lesbijką?! - wycedził mężczyzna przez zęby.
- Oj daj spokój! To moje życie!
- Moje dzieci nie są chore!
- To nie jest choroba!
Mieli podniesione głosy, a ja miałem ochotę uciec.
- W naszej rodzinie nikt nigdy nie był homo!
- Czyli jestem pierwsza - moja siostra wzruszyła ramionami i ze stoickim spokojem włożyła do ust kawałem mięsa.
- Chyba mnie szlag trafi! Dziewczyno, opamiętaj się!
Czekałem tylko na tekst typu 'Pismo święte tego zakazuje!'. Wybuchnąłbym śmiechem, bo nie byliśmy zbytnio praktykujący. Wierzyliśmy w Boga, obchodziliśmy święta, ale do kościoła nie było nam po drodze.
- To jest moje życie więc będę sypiać z kim chcę! - powiedziała Amanda podniesionym głosem.
- Pamiętaj kto ci płaci za mieszkanie i daje na ciuszki!
- Obejdę się bez twojej kasy!
- Błagałabyś o nią, bo wiem jak to jest na studiach.
- Możemy się założyć!
- Marta jest w ciąży- powiedziałem chociaż wiedziałem, że nikt mnie nie słucha.
Zapadła cisza i każdy na mnie spojrzał.
- Powtórz, bo chyba się przesłyszałem - powiedział mój ojciec.
Bałem się wypowiedzieć to zdanie ponownie. Spojrzałem na moich rodziców przełykając ślinę.
- Zostaniesz dziadkiem, staruszku - powiedziała Amanda dolewając sobie soku.
- Nie odzywaj się! Alan, to prawda?!
- Tak, Marta jest w dziesiątym tygodniu ciąży - powiedziałem patrząc na niego. Nagle poczułem przypływ odwagi.
- Oszaleję! Kurwa, oszaleję! Osiwieję przez was! Córka lesbijka, a syn będzie ojcem! Czy ja nie mogę mieć normalnych dzieci?!
- Wyluzuj, tatusiu - uspokajała go Amanda.
- Mama Marty wie? - zapytała mnie mama.
- Tak. Dlatego wam mówię, bo wiem, że prędzej czy później powiedziałaby wam.
W tej samej chwili usłyszałem dźwięk mojej komórki. Wyjąłem ją i odczytałem smsa od Marty.

Marta jest w szpitalu. Pomyślałam, że powinieneś o tym wiedzieć.

Nie mogłem uwierzyć w to co mam przed sobą.
- Alan! Słuchaj jak mówię!
- Mam w dupie twoje słowa! - krzyknąłem w twarz ojca energicznie wstając. - Marta jest w szpitalu i może właśnie traci nasze dziecko! Jeśli ono umrze, znienawidzę cię na zawsze! Amanda... - powiedziałem spokojniej, patrząc na siostrę.
- Jasne, że cię podwiozę, braciszku!
Oboje poszliśmy do korytarza. Moja mama poszła z nami mówiąc, że musi jechać i przeprasza za ojca. Nie odzywałem się. Chciałem jedynie znaleźć się przy Marcie. Kwadrans później wchodziliśmy do budynku szpitala. Widząc mamę mojej dziewczyny podszedłem do niej pytając co się stało.
- Dostała bólu brzucha i zemdlała. Wezwaliśmy karetkę. Pomyślałam, że lepiej będzie gdy dowiesz się o tym dlatego napisałam do ciebie.
- Dziękuję. Co z nią? - zapytałem patrząc przez szybę.
- Wszystko w porządku. Po prostu za dużo stresu.
- A co z.. z naszym dzieckiem? - zapytałem cicho. Byłem pewien,  że usłyszę wiadomość o poronieniu.
- Wszystko okey.
- Żyje?
- Tak.
Wszedłem do sali nie myśląc o tym czy jest zakaz czy nie. Musiałem zobaczyć na własne oczy czy wszystko w porządku. Dziewczyna leżała w białej pościeli, a w jej rękę wkłuty był wenflon. Tlen był dostarczany przez rurki wprost do jej nozdrzy. Miałem ochotę rozpłakać się. Ująłem jej dłoń w swoje ręce i delikatnie pocałowałem. Była ciepła. Wsunąłem rękę pod kołdrę i dotknąłem brzucha.
- To niemożliwe - szepnąłem po czym skryłem twarz w dłonie.
To nie mogła być prawda. Dlaczego my mamy pod górkę? Dlaczego nie możemy cieszyć się z faktu, że będziemy rodzicami? Dlaczego cały świat odwrócił się przeciwko nam w tym pięknym czasie? To nie fair.
Poczułem jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Spojrzałem na moją dziewczynę, która delikatnie się uśmiechała.
- Boże, kochanie! Przepraszam. To moja wina! To przeze mnie.
- Cicho, Alan.
- Tak bardzo się o was martwiłem. Co się stało?
- Nasze maleństwo chyba lubi, gdy się o nas martwicie - szepnęła dziewczyna uśmiechając się.
- Kocham was - położyłem swoją głowę na kołdrę, a Marta wplątała palce w moje włosy.
- My ciebie też. Jedź do domu. Jest tu ktoś jeszcze?
- Twoja mama, moja mama i Amanda.
- Która godzina?
- Minęła szósta.
W tym momencie do sali weszły nasze mamy i Amanda. Moja siostra od razu podeszła do Marty i pogratulowała jej.
- Dzięki - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
Ami nachyliła się nad Martą i szepnęła:
- Nie martw się. Jak będą się rzucać to zamieszkacie u mnie.
Miałem ochotę roześmiać się. Pożegnała się z nami i wyszła. Moja mama zapytała Martę jak się czuje. Na miejscu dziewczyny czułbym się dziwnie gdyby tyle osób na raz wypytywałoby o moje samopoczucie. Jednak ona grzecznie odpowiadała na pytania. Moja rodzicielka pogratulowała jej za co byłem wdzięczny. Bałem się, że będzie mówić jacy to jesteśmy nieodpowiedzialni. Po chwili Marta zapytała ile będzie tu leżeć.
- Kilka dni, kochanie. Muszą ci zrobić kilka badań. Masz lekką anemię przez nieodpowiednie jedzenie. Nie martw się - jej mama pogłaskała ją po głowie.
Dziewczyna poprosiła rodzicielkę, by przywiozła jej kilka rzeczy. Koniec końców, kilka minut później opuszczaliśmy budynek szpitala. Moja mama zaproponowała podwiezienie mamie Marty, która przyjechała karetką wraz z córką. Kobieta zgodziła się. Podczas drogi przysłuchiwałem się ich rozmowie o tym co będzie dalej. Narzekały na nas jakby mnie tam nie było. Stojąc w korku usłyszałem pytanie jak sobie wyobrażam przyszłość. Wzruszyłem ramionami nie mówiąc nic.
- Oj dzieciaki, dzieciaki - powiedziała moja mama kręcąc głową z dezaprobatą odwracając się do przodu.
- Mamo, przypomnij mi ile lat miała babcia jak urodziła wujka? - zapytałem z ironicznym uśmiechem.
Kobieta odwróciła się i spojrzała na mnie. Gdyby wzrok mógł zabijać to padłbym trupem.
- Dziewiętnaście. Czyli mimo wszystko babcia i dziadek byli starsi od was.
- Ale to były inne czasy - nie dawałem za wygraną.
- Alan...
Uśmiechnąłem się triumfalnie. Resztę drogi do domu spędziłem na słuchaniu muzyki. Będąc na miejscu od razu poszedłem do siebie. Włączając komputer zadzwoniłem do Marty. Znowu pytałem jak się czuje. Powiedziała, że chce jej się spać i boli ją ręka, którą rozcięła przez zgniecenie szklanki.
- Oj mój siłaczu - zażartowałem.
- Boję się, Alan - zmieniła temat.
- Czego?
- Tego wszystkiego. Co teraz będzie?
- Spokojnie, kochanie. Damy radę - pocieszyłem ją mimo iż sam bałem się przyszłości.
- Nie zostaniesz gwiazdą rocka - zażartowała.
- Jak to nie? Przecież mój syn od małego będzie ze mną w trasie!
- To będzie ona.
- Naprawdę?! Lekarz ci powiedział?
- Nie, ale ja tak czuję.
- Eh, trudno. Najwyżej zostanie wokalistką.
- A... a co jeśli... ja ją stracę? - jej głos ściszył się i wyczułem, że dziewczyna płacze.
- Nie stracimy jej, kochanie. Uwierz. Twoja mama rozmawiała z lekarzem i mówiła, że wszystko jest okey.
- Moja mama przyszła. Pa.
Zapewniłem ją o swojej miłości i rozłączyłem się. Podłączyłem słuchawki i włączyłem muzykę po czym zalogowałem się na facebooku. Miałem ochotę obwieścić całemu światu, że zostanę ojcem. Jednak wiedziałem, że Marta nie chce, by każdy się dowiedział. Będzie próbowała ukryć to jak najdłużej. Otworzyłem folder z naszymi zdjęciami i wybrałem jedno po czym wrzuciłem je na Facebooka podpisując, że jestem cholernie szczęśliwy. Emocje rozwalały mnie od środka więc po chwili chwyciłem gitarę i zacząłem komponować. Moją pracę przerwał dzwoniący telefon. Odebrałem widząc, że to Mikołaj:
- Hej.
- Idziemy na imprezę!
- Kurde, nie chce mi się.
- Eeeej! Będziesz siedzieć w piątek w domu?
- Mam wenę!
- Idziemy czy nie? - usłyszałem głos Pawła.
- Alan pisze.
- Hej! -  mój przyjaciel przejął komórkę. -  Piszesz? Dużo masz? Robimy dziś próbę?
- Miała być impreza - Mikołaj miał zawiedziony głos.
- Ale próba będzie lepsza.
Po lekkiej sprzeczce doszliśmy do porozumienia. Zdecydowaliśmy się spędzić wieczór na graniu. Wziąłem gitarę i inne potrzebne rzeczy i poinformowałem moich rodziców, że wychodzę. Postanowiłem, że przez miasto przebiję się tramwajem. Jednak to był błąd, bo młodzież jechała na imprezy i na dodatek wpadłem na koleżanki Marty. Pytały dlaczego nie było jej w szkole więc skłamałem, że jest chora. W końcu wysiadłem i dotarłem na miejsce pieszo.
Cieszyłem się, że mamy cały dom Pawła dla siebie. Jego rodzice i pięcioletnia siostra wyjechali do babci. Zanim zaczęliśmy grać wypiliśmy po piwie i pogadaliśmy. Chłopacy pochwalili mój nowy kawałek.
- To przez co taki happy jesteś? - zapytał Mikołaj.
- Ah tak jakoś...
- Macie rocznicę z Martą?
- Nie. My po prostu... Marta jest w ciąży.
Chłopacy spojrzeli na siebie po czym Miki się roześmiał, a Paweł mi pogratulował. Poprosiłem ich, by nikomu nie mówili. Wiedziałem, że mogę im ufać.
- Gramy? - zapytałem chcąc zakończyć przesłuchanie.
Po północy byłem u siebie. Marta była zła wiedząc, że wypiłem trochę alkoholu i miała focha. Albo udawała. Okażę się jutro.




13 komentarzy:

  1. SUPER ŚWIETNE ZAJEBISTE

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe <3 Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale :) <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo!!! Chce wiecej!!!!\S

    OdpowiedzUsuń
  5. coś wspaniałego *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Koleżanka przesłała mi linka do opowiadania, powiem że nawet masz talent, wspaniałe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest coraz lepiej, aczkolwiek niektóre zdania wymagałyby lekkiej korekty. Staraj się unikać pisania "się" na końcu zdania. zamiast ''Kobieta zgodziła się'', napisz ''kobieta się zgodziła''. Chodź twoja wersja nie jest zła, druga brzmi lepiej i częściej występuje w książkach. No cóz, nic tylko życzyć Ci dalszych sukcesów. ;)
    Pozdrawiam Aleksandra J.
    http://czytamyipolecamy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku. Mam zazdro. Też chcę być w zespole. Alan i Marta są tacy słdcy. Awwww! Genialnie piszes. Te ich emocje, opisy i to, że bardziej skupiasz się na wydażeniach a nie wyglądzie. Tworzsz genialne opowiadanie! Żadnych błędów czy literówek. Fabuła także jest bardzo ciekawa. Idę czytać dalej. W końcu mam do przeczytania jeszcze z 50 rozdziałów!
    PS Mój nick nie gryzie, a jest tam mój blog.
    Pozdrawiam
    Julia

    OdpowiedzUsuń